BYCIE TAM JEST WSZYSTKIM! – EDDIE EDWARDS.

24.07.2012r. / 21:15

Czy znacie skoczka narciarskiego, który zawsze zajmował ostatnie miejsca? Tak! To Brytyjczyk, Michael Edwards, kibicom znany jako Eddie Edwards. Przylgnął do niego iście mistrzowsko brzmiący przydomek – „Orzeł”. Zupełnie przeczy to skokom brytyjskiego sportowca, który zasłynął tym, że skakał o 20-30 metrów krócej niż rywale. Mimo to, był rekordzistą Wielkiej Brytanii w skokach narciarskich, najdłuższy skok jaki oddał miał długość 117,5 metra. Jednak to nie przeszkodziło Brytyjczykowi w zyskaniu sławy. Jako pierwszy Anglik skaczący na nartach, reprezentował swój kraj na Igrzyskach Olimpijskich w Calgary w 1988 roku, gdzie zajął 55 miejsce, jedno z wyższych w swojej karierze.
Eddiemu zawdzięczamy wprowadzenie przez Międzynarodową Federację Narciarską systemu kwalifikacji, ponieważ władze uznały, że słabszy skoczek nie może być bardziej popularny od tego dobrego.

48-letni Brytyjczyk udzielił wywiadu niemieckiemu dziennikowi Berliner Zeitung, w którym mówił o początkach swojej sportowej drogi, utraconych ideałach olimpijskich oraz odpowiada na pytanie czy zawsze trzeba wygrać by stać się zwycięzcą.

Eddie pojawił się podczas rozmowy ubrany w koszulkę z logo Igrzysk w Salt Lake City z 2002 roku, i wyglądała ona jakby od tamtego czasu nie była w ogóle prana. Być może to dlatego, że Eddie pracuje jako murarz i na wywiad przyszedł prosto z pracy. Były skoczek nie nosi już sławnych okularów, na które zawsze podczas skoków zakładał gogle. Zdradza co się stało: „ Firma zaproponowała mi laserowy zabieg. Od tamtej pory okulary nie są mi już potrzebne. Szkoda, że zrobiliśmy to tak późno, z pewnością gdybym przeszedł taki zabieg w czasie swojej kariery sportowej skakał bym lepiej, bo przecież moje okulary ciągle były zaparowane!”

Eddie ubolewa, że brytyjskie skoki są na tak mizernym poziomie i brakuje dobrych zawodników. Jednak w obliczu zbliżających się Igrzysk w Londynie zdradza: „Chętnie uczestniczyłbym w letnich Igrzyskach, jednak nie ma wśród dyscyplin golfa, w którego nieźle gram. Przecież na bieg na 100 metrów jestem już za stary.”

Podczas rozmowy nie mogło zabraknąć tematu jedynych zimowych Igrzysk na których wystąpił Edwards. Dziennikarz przypomina, że wielu ludzi wyśmiewało go, Eddie miał różne odczucia: „Byłem inny od pozostałych zawodników. Oni zawsze byli poważni, ja zawsze się śmiałem. Oni byli cały czas głodni, ja jadłem normalnie. Oni byli zawodowcami, ja amatorem. Dla mnie bycie tam, w Calgary, było już złotym medalem. Chciałem dać temu sportu trochę luzu, bo on zawsze był taki sztywny i poważny.” Dodaje też jak wielką popularnością się cieszył: „Ściągałem na siebie bardzo dużą uwagę, podczas Igrzysk w Calgary stale byłem otoczony przez dziennikarzy i fanów, i nie ruszałem się przecież poza wioskę olimpijską. Podczas ceremonii zamknięcia szef komitetu olimpijskiego nawiązał do mojej osoby i wtedy tłumy zaczęły skandować moje imię! To było niesamowite, czułem się jak mistrz skoków narciarskich!"

Na pytanie czy był dla sportu czy dla sławy odpowiada: „Zawsze byłem dla sportu, kocham skoki narciarskie! Moim marzeniem było właśnie reprezentowanie mojego kraju w tej dyscyplinie podczas Igrzysk."

Eddie wspomina jak zaczęła się jego przygoda z narciarstwem: „Pojechałem na wycieczkę do Anglii, do Gloucester, i podczas niej miałem kontakt z nartami, wtedy nauczyłem się jeździć. Jeździliśmy tam na wzgórzu 300-metrowym, na trawie, bo wiadomo, że nie ma u nas zbyt często śniegu. Szczególnie spodobał mi się slalom. Nawet wszedłem do angielskiej drużyny narodowej i wystartowałem na międzynarodowych zawodach." Dlaczego więc zrezygnował i został skoczkiem narciarskim? „Sprzęt w skokach był tańszy, i samochody też. Wyjazd na skocznię był też tańszy. Dzięki samochodom mogłem podróżować na skocznie w Europie, często też spałem w samochodzie, zdarzyło się także nocować pod namiotem lub w fińskim szpitalu psychiatrycznym. Wszystko razem wzięte było tańsze niż narciarstwo alpejskie."- ujawnia „Orzeł".

Zapytany o to co wyróżnia Igrzyska Olimpijskie od pozostałych sportowych imprez odpowiada: „Dla mnie nie było żadnej różnicy, czy jesteś numerem jeden czy 10 tysięcy. Jeżeli byłeś najlepszym sportowcem w danej dyscyplinie w swoim kraju to masz prawo reprezentować swoją ojczyznę. To wspaniałe, że wtedy możesz stanąć obok najlepszych i z nimi walczyć."

Eddie zauważa wiele zmian jakie zaszły w sporcie od momentu kiedy on czynnie go uprawiał: „Wprowadzono zasadę kwalifikacji, dzikie karty, bez których wielu z zawodników nie mogłoby wziąć udziału w rywalizacji. Coraz mniej sportowców którzy uprawiają nietypowe sporty jak na kraje gdzie mieszkają, np. narciarze z Sierra Leone, mogą walczyć z najlepszymi. Wszystko za sprawą komercji, profesjonalizmu i handlu. Idea uczestnictwa w zawodach m.in. też Igrzysk, ludzi z całego świata powoli umiera. Jednocześnie stale zwiększana jest presja na zawodników by wygrywali, więc nie jest dziwnym częste stosowanie dopingu." Były zawodnik nie zamierza być w Londynie podczas największej imprezy świata, która rozpoczyna się już za kilka dni.

Na zakończenie Eddie Edwards zdradza swoje motto: „Wygrywanie to nie tylko bycie pierwszym w konkursie. Nigdy nie należy tracić dobrej zabawy! (...) Jedynymi przegranymi są ci, którzy w obawie przed zrobieniem czegoś złego, siadają w fotelu i nie próbują tego zrobić."

W listopadzie zeszłego roku pojawiła się informacja o zamiarze nakręcenia filmu fabularnego o karierze brytyjskiego zawodnika. W rolę Eddiego miałby się wcielić Rupert Grint, znany z roli Rona Weasley'a w „Harrym Potterze".

Źródło: berliner-zeitung.de / wikipedia.com

Dodaj komentarz