Ostatnimi czasy norweskie skoki zdają się przeżywać znakomity okres. W wybornej formie są tamtejsi młodzieńcy, na czele z liderem FIS Grand Prix, Phillipem Sjoenem. W beczce miodu można jednak znaleźć łyżkę dziegciu. Okazuje się, że spore problemy finansowe ma norweska kadra B, której skoczkowie muszą sami finansować sobie wyjazdy na międzynarodowe konkursy skoków.
O całej sprawie jako pierwszy powiedział 25-letni zawodnik norweskiej kadry startującej w Pucharze Kontynentalnym, Kim Rene Elverum Sorsell. - To jest do bani, że muszę sam zapłacić za to, że reprezentuję Norwegię. Będzie to wspólny wydatek moich rodziców i mój - stwierdził dobitnie w rozmowie z serwisem vg.no. Jak się okazuje, niespodziewanie dowiedział się, że będzie musiał ponieść koszty transportu na zawody LPK w Klingenthal (13-14 września) i nadchodzące - w Stams (20-21 września). Sportowiec uważa, że to bardzo nieodpowiedzialne zachowanie Norweskiej Federacji Narciarskiej. Elverum Sorsell był w ubiegłym sezonie członkiem kadry A, która pod wodzą Alexandra Stoeckla startowała w Pucharze Świata. 16-krotnie w karierze stawał na podium zawodów PK, raz był na podium drużynowego PŚ w Planicy (2013 r.). Obok niego w zawodach LPK startują też Kenneth Gangnes, Joachim Hauer, Halvor Enger Granerud oraz Sigurd Nymoen Soeberg.
- Alternatywą byłoby pozostanie w domu, wtedy jednak żaden z chłopaków by nie wystartował - mówi trener skoczków biorących udział w PK - Roy Erland Myrland. Jak zapewnia dyrektor sportowy norweskich skoków, Clas Brede Braathen, własne wydatki skoczków to środek nadzwyczajny, spowodowany napiętą sytuacją finansową. Przypomnijmy, że niedawno norweska federacja zakończyła współpracę z dziennikiem VG. Nowy zastrzyk gotówki powinien jednak wpłynąć po nawiązaniu współpracy z koncernem OMV.
Źródło: vg.no
