Sobotni konkurs Letniego Pucharu Kontynentalnego w czeskim Frenstacie pod Radhostem był jednocześnie areną zmagań czwartego Memoriału Jiri Raški. Choć obsada dopisała, a do Czech udali się m.in. znakomicie dysponowani biało-czerwoni, Jan Mazoch, wnuk złotego medalisty olimpijskiego z 1968 roku, marzy, by do Fenstatu zawitały konkursy Pucharu Świata.
Po dziś dzień Jiri Raška jest jedynym skoczkiem pochodzącym z Czech, który zdobył tytuł mistrza olimpijskiego. W 1968 roku podczas igrzysk olimpijskich w Grenoble, występując w barwach Czechosłowacji, pokonał całą stawkę i z notą 216.5 punktu stanął na najwyższym stopniu olimpijskiego podium. Ani znakomicie dysponowany w olimpijskim sezonie (2005/2006) Jakub Janda, ani żaden inny następca nie zdołał mu dorównać. Dlatego też trzy lata temu postanowiono uczcić sukcesy Jiri Raški i zorganizować memoriał poświęcony jego pamięci. I choć tradycja trwa po dziś dzień, Jan Mazoch, menadażer przedsięwzięcia, a zarazem wnuk Jiri Raški, chciałby, by Memoriał stał się częścią karuzeli Pucharu Świata.
Jan Mazoch, który po dramatycznym upadku na Wielkiej Krokwi postanowił zakończyć sportową karierę, nie odcina się od osiągnięć swojego dziadka; przeciwnie - zależy mu, by Memoriał dalej się rozwijał, jednak tylko i wyłącznie pod jego czujną opieką. - Nie chcę, by ktokolwiek wykorzystywał imię i sukcesy mojego dziadka, dlatego osobiście angażuję się w organizację Memoriału i sam koordynuję wszelkie działania - podkreśla były skoczek, a zapytany o zmiany, które nastąpiły przez ostatnie cztery lata, dodał: - My, jako organizatorzy, wiele się nauczyliśmy, dlatego tym razem wszystko było przygotowane na 100 procent, szkoda jednak, że nasi najlepsi skoczkowie musieli walczyć w Japonii o powiększenie kwot startowych na zimę i nie mogli wystąpić w Memoriale.
Organizatorskie doświadczenie Mazoch zamierza wykorzystać, by zamienić wydarzenie obsadzone głównie skoczkami z drugich kadr w imprezę z największymi gwiazdami Pucharu Świata. Podobno już w tym roku toczyły się rozmowy, by we Frenstacie zorganizować konkurs Letniej Grand Prix zamiast Letniego Pucharu Kontynentalnego, jednak ostatecznie nie doszło do porozumienia. Mimo to, jak podkreśla Mazoch, niewiele potrzeba, by obiekt spełniał pucharowe standardy i stał się areną zmagań zawodów najwyższej rangi. - Musimy dokonać pewnych zmian, ale nazwałbym je kosmetycznymi, chodzi m.in. o podium i dekorację zawodników czy tzw. strefy VIP - mówi.
Dlatego też były skoczek miejscowego klubu przyznaje, że zorganizowanie we Frenstacie konkursu Pucharu Świata jest dla niego nie tyle marzeniem, co raczej wizją, celem, do którego dąży. Problem stanowią jednak duże koszty - o ile zawody z cyklu Pucharu Kontynentalnego pociągają ze sobą konieczność wydania ok. 1,5 miliona czeskich koron (240 tys. złotych), o tyle przy Pucharze Świata wartość ta wzrasta do 3,5-4 milionów. Również koszty otrzymania Letniej Grand Prix byłyby według Mazocha wyższe, ponieważ aby zachęcić do przyjścia na skocznię media oraz kibiców bądź co bądź zimowego sportu, należałoby więcej pieniędzy przeznaczyć na reklamę czy transmisje telewizyjne. Mimo to wnuk utytułowanego skoczka nie poddaje się w swoich staraniach. Czy zatem w kolejnych sezonach najlepsi skoczkowie świata zamiast do Harrachova przyjadą do Frenstatu, by uczcić pamięć swojego poprzednika i rywalizować na obiekcie jego imienia?
źródło: sport.idnes.cz
