You are currently viewing Eddie Edwards po prawie trzydziestu latach skoczył w Calgary!

Eddie Edwards po prawie trzydziestu latach skoczył w Calgary!

Eddie Edwards Calgary.2017 fot.Gregor.Linsig - Eddie Edwards po prawie trzydziestu latach skoczył w Calgary!Eddie Edwards powrócił na skocznię w kanadyjskim Calgary, aby promować kandydaturę tego miasta w walce o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2026 roku. To właśnie w Kraju Klonowego Liścia brytyjski skoczek 29 lat temu spełnił swoje marzenia. - Pokonywanie samego siebie jest kluczem do sukcesu – ocenił scenarzysta filmu o Edwardsie.

 

Prawie trzydzieści lat minęło od udziału Eddiego Edwardsa w igrzyskach olimpijskich, które odbywały się w Calgary. Choć w 1988 roku skoczek zajął dwa razy ostatnie miejsca, był to historyczny występ. "Orzeł" był pierwszym zawodnikiem z Wielkiej Brytanii, który wziął udział w konkursie skoków podczas olimpijskich zmagań. Na skoczni dużej skoczył 71 metrów i jest to jego najdłuższy lot w oficjalnych zawodach.

W niedzielę 5 marca zawodnik przyleciał do Kanady i oddał skoki na skoczniach K-70, K-38 i K-18, mimo tego, że ma już 55 lat. Dopingowali go dość licznie przybyli kibice. Warto zaznaczyć, że Brytyjczyk skakał stylem klasycznym, a więc tym, który był stosowany jeszcze w czasach, kiedy Edwards brał udział w Pucharze Świata. Przed tym wydarzeniem zawodnik trenował razem z juniorami zajmującymi się kombinacją norweską, były to jego pierwsze skoki od prawie dwudziestu lat. – Ostatnie skoki oddałem bardzo, bardzo dawno temu. Myślę, że prawie dwadzieścia lat temu, około 1997 roku ostatni raz skakałem. Czuję niepokój, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i uda mi się skoczyć na wszystkich trzech skoczniach. – mówił jeszcze przed powrotem na skocznię.

Eddie "The Eagle" Edwards, a właściwie Michael Edwards jest nazywany jednym z najgorszych, a zarazem najsłynniejszych skoczków w historii tej dyscypliny. Zazwyczaj zajmował ostatnie miejsca, a do kolejnego zawodnika tracił nawet kilkadziesiąt punktów. Jego największym osiągnięciem nie są miejsca punktowane, nie mówiąc już nawet o miejscach na podium, ale wyprzedzenie ośmiu skoczków i zajęcie 36. miejsca w zawodach Pucharu Kontynentalnego w amerykańskim Lake Placid w 1996 roku pod koniec swojej narciarskiej kariery. To właśnie w Stanach Zjednoczonych zaczynał on swoją przygodę ze skokami mając 22-lata. Wcześniej trenował narciarstwo alpejskie, jednak ostatecznie zdecydował się skakać na nartach. W ten sposób było mu łatwiej dostać się na igrzyska olimpijskie, o których marzył. W Wielkiej Brytanii nie miał konkurencji, a skoki były tańszą dyscypliną od narciarstwa zjazdowego... tak zaczęła się kariera Eddiego Edwardsa. Wszystkie starty opłacał sam zarabiając jako tynkarz. Brytyjczykowi brakowało sponsora, a sprzęt często otrzymywał od innych reprezentacji.

"Orzeł" jest więc znany nie ze sportowych osiągnięć, ale z tego, że pomimo zajmowania ostatnich miejsc i wielu upadków, za każdym razem wracał na skocznię. Swoją odwagą zyskał sympatię kibiców, którzy dopingowali go na całym świecie. Okulary zakładane pod różowe gogle były jego znakiem rozpoznawczym. Zawodnik nie ściągał ich nawet podczas skoku, ponieważ cierpiał na dalekowzroczność.

W historii skoków narciarskich zapisał się jeszcze z jednego powodu. To patrząc na poczynania Edwardsa na skoczni Międzynarodowa Federacja Narciarska wprowadziła minima dla zawodników chcących startować w zawodach najwyższej rangi. Według zawodnika była to zła decyzja. Brytyjczyk stwierdził, że zamiast zachęcać młode osoby do uprawiania sportu, zniechęca się je.

W sezonie 2013/2014 Eddie chciał zostać przedskoczkiem podczas Turnieju Czterech Skoczni, ale FIS w obawie o bezpieczeństwo Brytyjczyka nie zgodził się na jego skok na Schattenbergschanze. Edwards pojawił się jednak w Oberstdorfie i wziął udział w akcji "Pokonać Orła". Startował na małej, specjalnie zbudowanej mini-skoczni z młodymi skoczkami z miejscowego klubu. Po skoku z radością rozdawał autografy i pozował do zdjęć z fanami.

W 2016 roku znowu zrobiło się głośno o zawodniku z Wielkiej Brytanii, a to za sprawą filmu "Eddie zwany Orłem". Dzięki filmowi, skoczka dobrze rozpoznali też młodzi kibice skoków, którzy przybyli do Calgary. Sean Macaulay, scenarzysta filmu o Edwardsie tak opisywał skoczka: – Był on zabawnym facetem z wąsami, w różowych goglach, pomimo, że był ostatni na najważniejszej imprezie to zaskarbił sobie serca kibiców w Wielkiej Brytanii.

Stał się ich ulubieńcem, pomimo, że na tych samych igrzyskach najwyższe miejsce w historii brytyjskiego narciarstwa zjazdowego (ósme) zajął Martin Bell. – Jeżeli nigdy nie będziesz jak Michael Jordan lub Tiger Woods, jeżeli nie masz naturalnego talentu w wieku dwóch lat, kim będziesz?... Pokonywanie samego siebie jest kluczem do odniesienia sukcesu – dodał Macaulay. Te słowa idealnie opisują postawę Edwardsa na skoczni. "Orzeł" swoją odwagą zachęcił młode osoby do uprawiania sportu i podążania za własnymi marzeniami, nie zwracając uwagi na wszelkie przeciwności losu.

 

źródła: cbc.ca, ctvnews.ca, informacja własna

 

Dodaj komentarz