You are currently viewing Krzysztof Biegun, od skoczka do kierowcy… „Chcę zatęsknić za skokami”
Krzysztof Biegun (fot. Magdalena Janeczko)

Krzysztof Biegun, od skoczka do kierowcy… „Chcę zatęsknić za skokami”

CoC.Zakopane2017.Krzysztof.Biegun.fot .Magdalena.Janeczko 147 - Krzysztof Biegun, od skoczka do kierowcy... "Chcę zatęsknić za skokami"Jeszcze w 2013 roku kiedy wygrywał inauguracyjny konkurs Pucharu Świata w Klingenthal, wydawało się, że mamy talent na miarę Adama Małysza i Kamila Stocha. Póki co był to jednak kulminacyjny moment kariery Krzysztofa Bieguna, który od wczoraj nie jest już reprezentantem polskiej kadry skoczków. Aktualnie podjął pracę jako… kierowca.

 

„Przeklęte” Klingenthal

Krzysztof Biegun od sezonu 2012/2013 był reprezentantem polskiej kadry B w skokach narciarskich. W 18-letnim zawodniku z Gilowic trener Maciej Maciusiak dostrzegł spory potencjał. Potwierdziło się to w startach na międzynarodowej arenie. W 2013 roku reprezentant klubu LKS „Sokół” Szczyrk najpierw czterokrotnie wskakiwał na podium konkursów Pucharu Kontynentalnego (w zimowej i letniej odsłonie), a później odniósł najbardziej znaczące triumfy w dotychczasowej karierze – w sierpniu wygrał konkurs FIS Grand Prix w Hakubie, w listopadzie wygrał inauguracyjny konkurs Pucharu Świata w Klingenthal, a w grudniu zdobył złoty i srebrny medal Zimowej Uniwersjady w Predazzo. Świetny sezon 2013/2014 dopełnił także w Val di Fiemme, drużynowym tytułem mistrzowskim podczas światowego czempionatu juniorów. Od tego czasu trzykrotnie wskoczył na podium zawodów FIS (w Pucharze Kontynentalnym). - Najbardziej wkurza mnie to, że wszyscy porównują mnie do tego Klingenthal. Wiadomo, super że tak wyszło. Dużo ludzi pamięta mnie jednak tylko z tego. Tak naprawdę miałem dużo dobrych wyników, jak choćby w mistrzostwach świata juniorów... Są wyniki, które cieszą mnie chyba nawet bardziej niż tamto zwycięstwo - powiedział sam zainteresowany.

 

Powrót dopiero wiosną?

Mimo aktualnie nie najlepszej dyspozycji, wykluczenie Krzysztofa Bieguna z kadry narodowej było w ostatnich dniach mocno zaskakującą informacją. Skontaktowaliśmy się z 23-latkiem i zapytaliśmy o jego odczucia związane z tą decyzją. Okazuje się, że zastaliśmy go w trasie. Były lider Pucharu Świata pracuje... jako kierowca i zajmuje się dostarczaniem towaru na terenie całej Europy. - Nie mam czasu nawet myśleć o skokach. Na chwilę uciekłem od tej rzeczywistości. Będę jeździł trzy tygodnie, a później zobaczę co dalej. Rozważam rozpoczęcie wszystkiego na nowo na wiosnę. Nie chcę zimą "doskakiwać", tylko mieć nowy start z pełną "pompą". W klubach jednak nie ma tak dużych możliwości, jak w kadrze. Możliwe, że odpuszczę zimę. Myślę o kontynuacji, chcę dalej skakać, ale chwila przerwy dobrze mi zrobi. Takie też jest moje założenie, żeby trochę za tymi skokami zatęsknić - powiedział podczas jednego z postojów we francuskiej Tuluzie. Wspomniał też o zajęciu, które podjął, aby móc się samodzielnie utrzymać. - Na razie mam inne rzeczy na głowie. Nie spodziewałem się, że przy tym jest tyle pracy związanej nie tylko z jazdą, ale też z dokumentacją. Dla mnie to jest nowość, jeszcze się tego uczę.

Biegun opowiedział też o kulisach decyzji szkoleniowców, na którą spory wpływ miał także dyrektor koordynatorem ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN, Adam Małysz. - Po jednym z treningów jako cała grupa mieliśmy spotkanie z Adamem Małyszem i szkoleniowcami. Przeczuwałem o co może chodzić. Wtedy została nam przekazana decyzja o wykluczeniu. Wszystko było wyjaśnione normalnie. Nie dowiadywaliśmy się tego z innych źródeł, zostało nam to ogłoszone prosto w oczy. Powiedziano nam, że nie mamy zamkniętej drogi do powrotu i że będziemy obserwowani. Mamy dalej walczyć. O wsparciu ze strony Polskiego Związku Narciarskiego mowy jednak nie było.

 

"Mocne plecy" kadrowiczów?

Okazuje się, że ostatnie miesiące były dla Bieguna wyjątkowo trudnym czasem. Brak sukcesów, niełatwa sytuacja finansowa, wspomniane nawiązania do Klingenthal będące w rzeczywistości przywoływaniem utraconej dyspozycji... Sama współpraca z nowym trenerem kadry B, Radkiem Zidkiem, mimo iż przyniosła nowinki, nie była łatwa. - Bywało różnie. Robiłem sporo nowych ćwiczeń, Radek Zidek wprowadził trochę innych rzeczy. Wymagał ode mnie nieco odmiennych rzeczy niż poprzedni trenerzy. Zbyt mocno chciał jednak zmienić moją pozycję najazdową - przyznał 23-letni skoczek.

Jak sam podkreślił, na życiowych zakrętach mocno pomógł mu psycholog sportowy Łukasz Mika z Fundacji "Myśl Pozytywnie, Działaj Odważnie". - Dalej z nim współpracuję. Nie jest to nawet na zasadzie "współpracy", to jest po prostu mój kolega. Cały czas mamy bardzo dobry kontakt. Tak pozytywnego człowieka spotyka się bardzo rzadko - stwierdził Biegun, który w październiku miał nawet wziąć udział w specjalnych warsztatach zorganizowanych przez wspomnianą fundację pod hasłem: "Pozytywny i Odważny sposób na sukces". - Na początku założenie było takie, że miałem być współprowadzącym podczas tych warsztatów. Zaczynają się one jednak 21 października, więc tymczasowo będę musiał je odpuścić - dodał.

Należy podkreślić, że wyrzucenie z kadry B zarówno Krzysztofa Bieguna, jak i Andrzeja Stękały, czyli zawodników bardzo utalentowanych i perspektywicznych, odbiło się sporym echem w narciarskim środowisku. Nie brakuje głosów, mówiących, że niektórzy z wciąż aktualnych kadrowiczów mniej zasługują na objęcie centralnym szkoleniem. Jak o całej sytuacji wypowiada się skoczek z Gilowic? - Szczerze, to nie myślałem o tych personalnych sprawach tak bardzo. To jest decyzja trenerów i widocznie widzą oni w zawodnikach, którzy pozostali w kadrach większy potencjał. Odkąd wypłynęła informacja, że mnie i Andrzeja Stękały nie ma w kadrze, coraz częściej słyszałem określenie "mocne plecy", ale nie wiem co ludzie mają na myśli mówiąc takie rzeczy. My wszyscy jesteśmy kolegami i ja nie myślę o tym w takich kategoriach. Ludzie lubią gadać - stwierdził, po czym dodał, że w związku z aktualnymi obowiązkami, nie ma zbyt wiele czasu, aby śledzić wieści ze świata sportu: - W ogóle nie jestem na bieżąco z tematami, kompletnie nie wiem co się dzieje.

 

 

rozmawiał Bartosz Leja

 

Dodaj komentarz