Do historii przeszedł już pierwszy konkurs drużynowy kobiet, który mogliśmy oglądać w ubiegłą sobotę. Wielu zapamięta jednak te zmagania poprzez pryzmat niebezpiecznie wyglądającego upadku Svenji Wuerth, który odebrał faworytkom rywalizacji, Niemkom, szansę na dziejowe zwycięstwo, a pozbawił 24-latkę możliwości występu na Igrzyskach w PyeongChang.
Wuerth zaliczyła upadek w pierwszej rundzie konkursu drużynowego na obiekcie Adlerschanze (HS-108) w niemieckim Hinterzarten. 24-letnia zawodniczka wylądowała na 97. metrze skoczni, jednak chwilę później straciła równowagę i upadła do przodu, w konsekwencji uderzając z impetem w bandy reklamowe po swojej prawej stronie. Służby ratunkowe długo udzielały na zeskoku pomocy reprezentantce gospodarzy, finalnie Wuerth została zniesiona na noszach i przetransportowana do szpitala Helios-Klinik w położonym nieopodal Titisee-Neustadt. Skoczkini cały czas pozostawała w pełni świadoma i sygnalizowała dolegliwości bólowe w lewym kolanie. Wstępne badania wykazały uraz kolana, jednak pełna diagnostyka zostanie przeprowadzona w poniedziałek. Do tego czasu 24-latka miała odpoczywać z drużyną w hotelu. – W poniedziałek Svenja przejdzie rezonans magnetyczny w celu stwierdzenia czy doszło do zerwania więzadła krzyżowego przedniego – zdradził szkoleniowiec Niemek, Andreas Bauer.
Jak stwierdził trener, główną przyczyną upadku Wuerth był jej specyficzny styl skakania, który sprawia, że zawodniczka nie ląduje zazwyczaj po środku zeskoku, a który w połączeniu z dużą ilością świeżego śniegu spowodował utratę równowagi i uderzenie o podłoże. Bauer skrytykował jury zawodów, które nie zdecydowało się na skrócenie rozbiegu dla najlepszych w pierwszej serii skoczkiń. Ze względu na trudne warunki atmosferyczne panujące na skoczni selekcjoner Niemek poprosił o skrócenie rozbiegu dla Kathariny Althaus w finale. – Wiele lat trenerzy walczyli o to, żeby najlepsze zawodniczki osiągały maksymalnie 95% wielkości skoczni, a w przypadku "Adlerschanze" byłyby to niecałe 103 metry – dodał Bauer.
Jak podał w poniedziałek Niemiecki Związek Narciarski, badanie rezonansem magnetycznym wykazało u Svenji zerwanie więzadła przedniego krzyżowego. Diagnoza ta wykluczyła 24-latkę z występów w PŚ do końca sezonu, a co dotkliwsze, również z udziału w XXIII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, które odbędą się w lutym 2018 r. – Po upadku na skoczni w Czajkowskim z 2014 r. opanowałam już umiejętność radzenia sobie z takimi sytuacjami. Oczywiście, czuję się sfrustrowana, ale jedyne, co mogę zrobić, to po prostu czekać. Moim celem są teraz MŚ w Seefeld w 2019 r. – diagnozę lekarzy skomentowała Wuerth.
– Będzie nam brakować Svenji na Igrzyskach, podobnie jak brakowao jej w Sochi, kiedy również bya kontuzjowana. Wiem jednak, że jest profesjonalistką i również z tej sytuacji wyjdzie silniejsza – zadeklarował trener Niemek.
Faworytkami historycznych zmagań drużyn żeńskich były gospodynie konkursu, Niemki w składzie: Carina Vogt, Juliane Seyfarth, Katharina Althaus i Svenja Wuerth. Upadek tej ostatniej, a w rezultacie jej brak w drugiej serii konkursu, pogrzebał szanse ekipy gospodarzy na dziejowe zwycięstwo, mimo to reprezentantki naszych zachodnich sąsiadów zakończyły rywalizację na czwartej lokacie (dla przypomnienia: w konursie startowało 11 drużyn). Pierwsze miejsce padło łupem świetnie dysponowanych Japonek, na drugiej lokacie uplasowały się Rosjanki, zaś podium uzupełniły Francuzki, do których Niemki traciły 9,9 punktu.
– Jestem dumny z moich podopiecznych. Myślę że to dla nich komplement, że tylko kilka punktów dzieliło je od podium w pierwszym w dziejach żeńskim konkursie drużynowym – podsumował trener ekipy Niemiec, Andreas Bauer.
Wideo z upadku Svenji Weurth:
źródła: sport1.de / suedkurier.de / informacja własna