Cztery wygrane konkursy podczas 66. Turnieju Czterech Skoczni to wyczyn, który przejdzie do historii nie tylko polskich, ale i światowych skoków narciarskich. Bohater całego zamieszania, Kamil Stoch, w rozmowie z polskimi dziennikarzami nie krył radości z sukcesu. Przyznał jednak, że o osiągnięciu „Wielkiego Szlema” wcale nie myślał. Poprosił też o wyrozumiałość w najbliższym czasie. – Teraz przygotowujemy się do kolejnych ważnych startów – powiedział.
Trudno nie odnieść było wrażenia, że Stoch stał się drugim w historii zawodnikiem z „Wielkim Szlemem” dzięki niezwykłej wytrzymałości psychicznej. Skoczek przyznał, że każda runda turnieju była dla niego wyzwaniem. – Cały turniej uważam za duże doświadczenie. Każdy konkurs niósł coś nowego. Cieszę się z tego, co się wydarzyło – przyznał.
Stoch stwierdził, że w przeciwieństwie do Svena Hannawalda (zwycięzcy czterech konkursów TCS w 2002 roku) nie miał problemów ze snem przed zawodami w Bischofshofen. – Nie myślałem o tym, żeby wygrać zawody, tylko o tym, żeby wykonać dobrze swoje zadanie, po prostu oddawać dobre skoki. Wiedziałem, że jestem w dobrej dyspozycji i że to mi wystarczy. Ale też zdawałem sobie sprawę, że nie zawsze wszystko będzie zależało ode mnie, bo skoki są nieprzewidywalne i wyniki nie są zależne tylko od samych zawodników – stwierdził jeden z najbardziej utytułowanych polskich skoczków.
Wyrównanie rekordu Hannawalda nie zaprzątało głowy mistrza olimpijskiego z Soczi. – Nie myślałem o tym rekordzie. Im więcej padało pytań od dziennikarzy, tym bardziej musiałem się od tego odcinać, dystansować, żeby samemu się w to nie wplątać. No bo po co mi więcej emocji, skoro i tak było ich już dużo? Uważam, że ten system, który stosowałem, sprawdził się super – i w ten sposób będę dalej podchodził do tego, co robię. Na każdej skoczni chciałem przede wszystkim cieszyć się z tego, co robię i być zadowolonym po każdym skoku – powiedział Stoch.
Zwycięzca dwóch z rzędu edycji TCS zapowiedział, że teraz całą drużynę czeka trudny okres. – Proszę wszystkich o wyrozumiałość. Chcemy przygotować się do kolejnych, ważnych startów, dalej pracować, skakać, cieszyć się – powiedział.
Stoch podziękował także osobom, które przyczyniły się do jego sukcesu. – Dzięki dla całego zespołu, trenerów, którzy wykonali ogromną pracę. Dziękuję mojej rodzinie oraz kibicom – za wsparcie, którego dostarczali na każdej skoczni. Dziennikarzom trochę też dziękuję, za wyrozumiałość (śmiech) – mówił zawodnik z podzakopiańskiego Zębu.
Przed Stochem kolejne wyzwanie – zdobycie tytułu mistrza świata w lotach narciarskich, dzięki czemu Polak skompletowałby wszystkie najważniejsze trofea. Zapytany o to, czy zdaje sobie sprawę z tego, że do tej pory takiej sztuki dokonał tylko słynny „Latający Fin” Matti Nykaenen, Stoch opowiedział: – W takim razie mu serdecznie gratuluję (śmiech). Nie chcę o tym myśleć. Nie chcę się specjalnie na nic nastawiać, ani zafiksować się na myślenie tylko o wygrywaniu, bo to nie ma sensu. To by mi odebrało wszystko to, czym się teraz kieruję w skokach – przyznał.
Według Stocha, nastawienie przede wszystkim na dobre wykonywanie swojej pracy, zamiast na odnoszenie zwycięstw, jest u niego obecne od kilku lat. – Człowiek im starszy, tym jest mądrzejszy. Wiem, żeby się nie nastawiać, bo to nic dobrego nigdy nie przynosi. Teraz łatwiej mi sobie z tym radzić, łatwiej mi się skupić na tym, co mam robić – stwierdził.
– Ale to nie jest tak, że przygotowując się do sezonu myślę tylko o tym, żeby fajnie skoczyć, a które zajmę miejsce to już mniej istotne. Chcę wygrywać, bo po to trenujemy, ale nie jadę z taką myślą na każde zawody. Wiem, że to trudne, skomplikowane, ale każdy z nas jak się na coś mocno nastawi, to może się potem gorzko rozczarować. Lepiej myśleć o tym, jak to chcę osiągnąć, niż co chcę osiągnąć – zakończył.
Korespondencja z Bischofshofen, Julia Piątkowska