You are currently viewing Norweska tajna broń odkryta? W czym teraz latają skoczkowie?
Robert Johansson w locie (fot. Bartosz Leja)

Norweska tajna broń odkryta? W czym teraz latają skoczkowie?

Ubiegłoroczny sezon w wykonaniu Norwegów uznać można za niezwykle udany, a wszystko to za sprawą kombinezonów, który stanowić miał o wysokiej formie zawodników. Nowinki technologiczne mają jednak to do siebie, że szybko przestają być nowinkami, a wykorzystywać zaczyna je co raz większa liczba reprezentacji. Tak jest również tym razem w przypadku coraz słynniejszych „czarnych kombinezonów”.

 

Sezon 2017/18 to dla Norwegów jedna z najbardziej udanych zim. Dwa złote medale, srebrny oraz dwa brązowe podczas Igrzysk Olimpijskich w PyeongChang, tytuł Mistrza Świata w Lotach Narciarskich dla Daniela Andre Tande, 6 zwycięstw drużynowych na 8 możliwych i zwycięstwo w Pucharze Narodów z ogromną przewagą nad drugimi Niemcami stanowiły o potędze „Wikingów”. W tym roku sprawy mają się zupełnie inaczej, forma wspomnianego byłego lidera Norwegów, czy też Andreasa Stjernena pozostawia wiele do życzenia, a poziom utrzymują jedynie Robert Johansson i Johann Andre Forfang, który stał na najwyższym stopniu podium w Niżnym Tagile.

 

Przepis na sukces

Norwedzy radzą sobie przeciętnie, natomiast zaskakujące wyniki prezentowali dotychczas Evgeniy Klimov, pierwszy rosyjski zwycięzca konkursu Pucharu Świata, Karl Geiger i obecny lider PŚ Ryoyu Kobayashi. Co łączy triumfatorów tegorocznych imprez? Właśnie czarny kombinezon, który owiany był tajemnicą jeszcze przed ubiegłorocznymi igrzyskami. Broń, z której korzystali wówczas tylko Norwegowie, w obecnym sezonie staje się co raz popularniejsza, a żadna nacja nie chce przecież zostać w tyle. Kombinezon wykonany ze specjalnego materiału, szyty jest w taki sposób, aby w trakcie lotu przylegał jak najbliżej ciała, natomiast na plecach tworzy się „efekt skrzydeł” - duża ilość powietrza ma unosić zawodników, co przekłada się w końcu na odległość. W czym tkwi jednak sekret, bo na pewno nie w kolorze? Tkanina z których wykonuje się stroje podobna jest do tych wykorzystywanych w branży motoryzacyjnej. Składa się z pięciu warstw, z czego najcieńsze są ze sobą zszyte. Obecnie największa fabryka produkująca tkaninę znajduje się w Szwajcarii i to stamtąd pozyskuje się kombinezony dla skoczków.

Norwedzy już w ubiegłym roku ściśle współpracowali z krawcami, którzy przygotowywali stroje odpowiednie dla sylwetki danego zawodnika. – Znaleźliśmy idealny materiał, który spełniał wszystkie nasze wytyczne i umożliwiał oddawanie dłuższych skoków. Wykupiliśmy całą partię i żadna drużyna nie mogła z tego samego materiału uszyć kombinezonu. W tym roku jednak fabryka wyprodukowała więcej takich strojów – wyjaśnił Alexander Stoeckl w rozmowie z norweską TV2. Nowe kombinezony testowane były w tunelu aerodynamicznym i dostosowane do indywidualnych potrzeb zawodników, w końcu po wielu godzinach testów okazały się strzałem w dziesiątkę.

 

Polacy gonią najlepszych

Kadra Polski nie pozostaje w tyle i również zmienia kombinezony na matowe, pozostaje jednak przy dobrze znanym brązowym kolorze. Elementy nowego stroju miał już okazję testować Maciej Kot, który w ostatnim konkursie w Engelbergu startował z ciemniejszą przednią stroną kombinezonu, w wyniku czego oddał dwa zadowalające skoki. Biało-czerwoni korzystają jednak z innej firmy niż Norwegowie, przez co materiał jest bardziej chropowaty i zatrzymuje więcej powietrza, co wpisuje się w typowy dla polskich zawodników styl. Podopieczni trenera Horngachera w początkowej fazie lotu są nieco wolniejsi, aby jednak nabrać prędkości w dolnym etapie. Przyjmuje się, że kombinezony testowane przez naszą kadrę spisują się lepiej podczas wiatru w plecy, co zauważono podczas zamkniętego treningu w Zakopanem na Wielkiej Krokwi. Nowy sprzęt ma zostać wykorzystany podczas zbliżającego się świątecznego Turnieju Czterech Skoczni, szczegóły nie są jednak na razie znane, a zbrojenia Polaków owiane tajemnicą.

 

Techniczna rewolucja

Kombinezony, w którym skoki oddają zawodnicy zmieniały się w raz z rozwojem dyscypliny. Zaczynano od startów w zwykłych uniformach, które szybko zostały zastąpione przez te o pełnej długości, które premierowo wprowadzili Austriacy. - Przełomowe były zmiany Austriaków. Mieli stroje wyposażone w gumę na plecach, co dawało wrażenie „balonu” na plecach - opowiada Bertil Pålsrud, odpowiedzialny za kombinezony w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Wówczas, kiedy przewagę zaczął zdobywać styl V w skokach, stroje  stały się jeszcze ważniejsze, a nawet kluczowe i to wtedy tak naprawdę zaczęła się prawdziwa batalia o jak najlepszy kombinezon. Wprowadzono także pierwsze regulacje, które systematycznie zmieniano zgodnie z pojawiającymi się nowinkami technicznymi. W latach 90. po złoty medal olimpijski sięgnął Espen Bredesen skacząc w znacznie za dużym kostiumie. – Rozciągnął kombinezon od kolana w dół i osiągnął większą powierzchnię w kroku. To jak chodzenie ze spodniami nieco niżej – powiedział Atle Roensen Pedersen, norweski skoczek narciarski w wywiadzie dla VG w 2015 roku. W międzyczasie zakazano rozciągania stroju i wprowadzono konieczność stosowania wszytego w kombinezon na wysokości biodra pasa, mającego zapobiec jego deformacjom. Od kilku lat przepisy regulujące to, co ubierają na siebie skoczkowie, zmieniają się prawie przed każdy sezonem, a wymogi są coraz to bardziej restrykcyjne, co skutkuje pojawiającymi się licznymi dyskwalifikacjami za nieprzepisowy kombinezon.

 

Nowy sezon, nowe zagadki

Walka technologiczna w skokach narciarskich trwa od dawna i nie dotyczy ona tylko samych kombinezonów, to w końcu w dużej mierze sprzęt, z którego korzysta zawodnik decyduje o jego dyspozycji. Asystent trenera Stoeckla, Magnus Brevig, nie ma wątpliwości, że rozwój kombinezonu będzie najważniejszą bronią w przyszłości. Zbliżający się Turniej Czterech Skoczni będzie tylko przedsmakiem Mistrzostw Świata w austriackim Seefeld w 2019 roku, w którym mogą one odgrywać jedną z kluczowych ról. Obecni pucharowi triumfatorzy oddają już skoki w nowych „norweskich” kombinezonach, a wykorzystywać je zacznie już wkrótce większość zawodników. Wydawać by się mogło, że rywalizacja stanie się wówczas bardziej wyrównana, nic bardziej mylnego. Obecnie matowe czy testowane przez Polaków chropowate stroje mogą wkrótce zostać zastąpione przez te bardziej szorstkie lub aksamitne, tego nie wiadomo. Technologia pędzi w zawrotnym tempie, a nowinki pozostają nowinkami dopóki nie zacznie wykorzystywać się ich na szerszą skalę. Nie ma jednak wątpliwości, że w zeszłym sezonie na arenach królował kolor czarny, na to jaki kolor zwycięży na koniec obecnego cyklu pucharowego musimy jeszcze poczekać, obserwując uważnie nową modę prosto ze skoczni narciarskich.

 

źródło: informacja własna / nrk.no / skiforbundet.no

Dodaj komentarz