You are currently viewing Thomas Morgenstern wskazał faworytów 67. TCS, wymienił Polaka
Thomas Morgenstern (fot. Bartosz Leja)

Thomas Morgenstern wskazał faworytów 67. TCS, wymienił Polaka

Thomas Morgenstern jest jednym z Austriaków, którzy za „złotej ery” tamtejszych skoków narciarskich sięgnęli po triumf w Turnieju Czterech Skoczni. Aktualnie 32-latek po ponad czterech latach od zakończenia sportowej kariery wspomina specyfikę wielkiego wyzwania jakim jest niemiecko-austriacki narciarski tour, a także mówi o swoich faworytach do wygrania 67. edycji cyklu.

 

Thomas Morgenstern jest jednym z najlepszych zawodników w historii całego Turnieju Czterech Skoczni. Austriak zwyciężył w 59. edycji cyklu rozgrywanej na przełomie 2010 i 2011 roku, łącznie pięciokrotnie stawał na podium jego końcowej klasyfikacji. Ponadto wygrał pięć pojedynczych konkursów i aż piętnastokrotnie kończył zmagania w czołowej trójce. Mimo, że od ponad cztery lata temu na dobre rozstał się z czynnym uprawianiem skoków narciarskich, wciąż z sentymentem wspomina rywalizację na niemieckich i austriackich obiektach.

Oberstdorf przypomina trochę Garmisch-Partenkirchen i Bischofshofen, skocznie w tych miejscach preferują lotników. Różnice między zawodnikami mogą być tam spore. Sam wygrałem dwukrotnie w Oberstdorfie z około 15-punktową przewagą, a później straciłem ją już w Garmisch – przyznał w wywiadzie z portalem Quattro.at. Sam scharakteryzował też krótko poszczególne lokalizacje rozgrywania konkursów. – Jeśli chcesz liczyć się w walce o wygraną, nie można wykonywać skoków „bezpiecznych”. W Oberstdorfie trzeba od razu wyłożyć wszystkie karty na stół, wszystkie osiem prób musi „siedzieć”. Podczas sylwestra w Garmisch spędza się czas z drużyną. O północy jest czas na lampkę szampana, a potem idzie się prosto do łóżka. Dla mnie dodatkowym motywacyjnym „kopem” była zmiana skoczni z niemieckich na austriackie. W Innsbrucku bywa niepewnie kiedy trafi się na niespokojne warunki, podczas których w locie jest się tylko „pasażerem”. Niemniej jednak zawsze czułem się tam dobrze, może dlatego że to najmniejsza z turniejowych skoczni. Poza tym posiadanie własnych fanów to ogromne wsparcie. Moją ulubioną skocznią była jednak ta w Bischofshofen. Nie jest łatwa, ale mi świetnie się na niej skakało. Rozbieg jest bardzo długi, jazda na nim trwa „wiecznie”, aż nagle… jest się na progu. Wybicie musi być trafione w punkt, większość zawodników się spóźnia.

Mistrz olimpijski z 2006 roku z Turynu, zapytany o wymienienie największych faworytów do zdobycia Złotego Orła, wymienił cztery nazwiska: – Ryoyu Kobayashi pokazuje teraz prawdziwy „ogień”. Jest bardzo pewny siebie, dodatkowo jest świetnym lotnikiem. Potrafi odlecieć rywalom, co zaprezentował choćby w  Niżnym Tagile. To może mu się udać też na niemieckich skoczniach. Do listy faworytów dopisałbym też Kamila Stocha, który już dwukrotnie wygrał Turniej i bez problemu radzi sobie z tak poważnymi sprawami. On też lubi duże skocznie. Nie mogę się też doczekać występów Evgeniya Klimova. Na pewno nie ma on tak dużego doświadczenia, ale ma argumenty, żeby zaskoczyć. To samo dotyczy Karla Geigera. Po zwycięstwie w Engelbergu mógł dumnie wypiąć pierś, a teraz skacze na „rodzimych” skoczniach. Jeśli zacznie od dobrego występu, może się zrobić ekscytująco. Wystarczy spojrzeć na Thomasa Dietharta. Po raz pierwszy stanął na podium w Oberstdorfie, a osiem dni później został zwycięzcą całego Turnieju.

Nieco więcej trudności sprawiło Morgensternowi ocena austriackich szans na sukces w 67. Turnieju Czterech Skoczni. Wszystko przez dołek, w którym niewątpliwie po „tłustych latach” znalazły się tamtejsze skoki narciarskich. – W tym sezonie wciąż czegoś nam brakuje. Nadal wierzę jednak w Stefana Krafta. On na pewno wie, czego potrzeba, aby być z przodu stawki. Zaskoczyć może Daniel Huber, reszcie będzie ciężko. Turniej Czterech Skoczni rządzi się jednak swoimi prawami, więc kto wie… – podsumował były skoczek z Karyntii.

 

źródło: Quattro.at

 

Dodaj komentarz