Stefan Hula i Jakub Wolny nie zachwycali podczas piątkowych treningów i kwalifikacji w Innsbrucku. Pierwszemu z nich udało się jednak dostać do konkursu, drugi z naszych reprezentantów piąty raz z kolei w pucharowych zawodach nie zdobędzie punktów. – Robię wszystko, co w mojej mocy, ale nie wychodzi. Jestem na siebie zły – mówił rozgoryczony.
Hula: „Wyleciałem, nie czując nart”
Podczas treningów na Bergisel, najstarszy z reprezentantów Polski, 33-letni Stefan Hula zajmował 38. i 35. miejsce po skokach na 111 i 117 metrów. W kwalifikacjach lądował na 114. metrze, co dało mu dopiero 47. pozycję. Zawodnik ze Szczyrku awans do sobotniego konkursu uzyskał, ale ze swoich prób zadowolony być nie mógł.
– Ciężko, cały czas jedno dziwne uczucie mi towarzyszyło, że wylatuję bez nart… Gdzieś tam coś nie grało na progu. Najlepszy jeszcze był ten drugi skok. W kwalifikacjach chciałem wszystko zaryzykować, ale coś tam nie zagrało, znowu wyleciałem, nie czując tych nart i zamiast przyjemnego lotu była bardziej trochę męczarnia w powietrzu – mówił nieco zrezygnowany podopieczny trenera Michala Doleżala.
Doświadczony skoczek przyznał, że wszystkie błędy są następstwem błędów na progu. Czy jest na to prosta recepta? – Będę musiał coś zmienić, żeby czuć, że po prostu ten próg mi oddaje i że mogę spokojnie lecieć. Taki sobie daję cel na jutro, żeby wszystko zagrało, wtedy będzie dobrze – podsumował.
Dodajmy, że po 30. pozycji wywalczonej w Oberstdorfie i 40. lokacie zajętej w Garmisch-Partenkirchen, obecnie Hula zajmuje 30. lokatę w klasyfikacji generalnej 68. Turnieju Czterech Skoczni. Powtórzenie życiowego sukcesu w niemiecko-austriackim tournee (12. miejsce w sezonie 2017/2018) wydaje się zatem nierealne. Dla 33-latka celem powinny być teraz pojedyncze konkursy. Do tej pory najlepszym wyskakanym przez niego rezultatem w Innsbrucku jest 11. lokata w 2018 roku. W sobotę taki rezultat byłby niewątpliwie sukcesem.
Wolny: „Próbowaliśmy paru rzeczy, żadna nie zafunkcjonowała”
Z jeszcze większymi problemami podczas turniejowych zmagań w tym sezonie boryka się Jakub Wolny. Zawodnik, który minionej zimy zdawał się już pukać do światowej czołówki, tej zimy póki co spisuje się poniżej oczekiwań, zarówno kibiców, jak i swoich. W Innsbrucku po raz trzeci tej zimy nie zdołał przebrnąć nawet kwalifikacji – zajął w nich odległe 56. miejsce (111,0 m). Już treningowe próby (113,5 i 112,5 m), po których był 42. i 57., nie zwiastowały jednak nic dobrego.
– Nie wiem, co mam powiedzieć, bo jestem na siebie zły. Nie po to człowiek się przygotowuje cały sezon, tyle poświęcenia, a tu taka kicha. Próbowaliśmy tutaj paru rzeczy, ale żadna z tych rzeczy nie zafunkcjonowała – mówił niezadowolony 24-latek.
Niepokoić może to, że najmłodszy z podopiecznych trenera Doleżala, nie za bardzo wie, co powoduje błędy w jego próbach. – W kwalifikacjach wydawało mi się, że coś dalej poleci, ale niestety, siadłem szybko. Nie wiem dlaczego, wydawało mi się, że odbicie było w końcu takie, że próg mi coś „oddał”, że tak powiem, no ale… słabo. Jest to dla mnie trochę przykre, bo się staram i robię wszystko, co w mojej mocy, ale nie wychodzi. Miałem może trochę za dużo pomysłów naraz, wiedziałem, co chcę zrobić, ale nie potrafiłem tego zrobić do końca – komentował zrezygnowany.
22. miejsce, które Wolny wywalczył w Turnieju Czterech Skoczni minionej zimy, jest w tym sezonie niemożliwe do powtórzenia. Wystarczy zauważyć, że po dyskwalifikacji w Oberstdorfie i nieudanych kwalifikacjach w Garmisch-Partenkirchen, zawodnik z Wilkowic nie jest w ogóle ujęty w klasyfikacji generalnej imprezy.
korespondencja z Innsbrucka, Julia Piątkowska
+ Bartosz Leja, Anna Libera