Zimowy sezon w pełni, zatem sporym zaskoczeniem była informacja o zwolnieniu trenera czeskiej kadry skoczków, Davida Jiroutka. Z decyzją tą trudno pogodzić się liderowi tamtejszej reprezentacji, Romanowi Koudelce, który w mocnych słowach skrytykował postanowienie komisji ds. skoków w Czeskim Związku Narciarskim. Do końca sezonu czeską kadrę prowadził będzie Antonin Hajek.
Czeski trener zwolniony w środku sezonu
Od kilku lat czeskie skoki narciarskie zaczynają przypominać pod względem sportowego poziomu choćby te fińskie. Brak wyników na miarę światowej czołówki, brak lidera, który byłby w stanie pociągnąć za sobą młodszych zawodników, brak też wystarczającego zaplecza. W 15 rozegranych tej zimy konkursach, czescy skoczkowie zdołali wywalczyć w Pucharze Narodów zaledwie 122 punkty. Aż 107 z nich to zasługa Romana Koudelki, zaledwie 15 Viktora Polaska. Dla pierwszego z nich, który w swoim sportowym dorobku ma jednak 5 pucharowych zwycięstw i 11 podiów, nie jest to sytuacja zadowalająca.
Ostatni weekend we włoskim Predazzo przyniósł jednak dla 30-latka światełko w tunelu za sprawą 14. i 11. miejsca. Tuż po powrocie do kraju, okazało się jednak, że trener David Jiroutek, który od 2018 roku prowadzi swoich rodaków, pożegnał się ze swoim stanowiskiem. Decyzję o zakończeniu współpracy z 46-letnim szkoleniowcem podjęła komisja ds. skoków w Czeskim Związku Narciarskim, na czele której znajduje się były znakomity zawodnik, a obecnie również parlamentarzysta, Jakub Janda.
Janda: „Skoki narciarskie w Czechach upadają”
41-latek postanowił przedstawić argumenty tego postanowienia, które w środku sezonu wydaje się być zaskakujące. – Od samego początku, kiedy zostałem przewodniczącym komisji, dałem jasno do zrozumienia, że w skokach nie możemy pracować tylko na jednego lidera. Jest to złe, ponieważ wpływa na wyniki naszej drużyny narodowej, ogranicza w konkursach drużynowych, a ostatecznie wywiera nieprzyjemną presję właśnie na tej osobie. Znam to dobrze z własnego doświadczenia. Nie da się tego utrzymać w perspektywie długoterminowej i w rzeczywistości zagraża przyszłości czeskich skoków narciarskich. Po zakończeniu kariery lidera, cała dyscyplina sportu może u nas upaść – napisał Janda na swoim profilu na Facebooku, zauważając, że zespół potrzebuje co najmniej kilku zawodników będących w stanie osiągać lepsze rezultaty.
Jak się okazuje, większość członków komisji ds. skoków, po dokładnej analizie aktualnej sytuacji w czeskiej kadrze, zagłosowało za zwolnieniem Davida Jiroutka. Janda twierdzi, że nie jest to decyzja nagła, i wszystko było dokładnie przemyślane. – Wcześniej razem z Davidem opracowaliśmy system i plan, jak powinna wyglądać cała praca, przyjęliśmy koncepcję działania. Nie zawsze był między nami kompromis, nie zawsze się zgadzaliśmy, co nie jest tajemnicą. Skoki narciarskie w Czechach upadają, to fakt. Nie mamy skoczni, nie mamy pieniędzy, nie mamy technologii… To nie łatwe, jednak jego zwolnienie jest koniecznym i logicznym krokiem. Jestem tego pewny i wierzę, że w ten sposób otworzymy drogę do wyjścia z obecnej trudnej sytuacji – ocenił Jakub Janda.
Jak poinformowała czeska kadra skoczków, do końca sezonu 2019/2020, obowiązki trenera głównego przejmie 32-letni Antonin Hajek, niegdyś skoczek narciarski, a od kilku lat próbujący swoich sił jako szkoleniowiec czeskiego zaplecza.
Koudelka krytykuje: „Myślałem, że to Prima Aprilis”
Jak jednak do tak drastycznej, z punktu widzenia kadry decyzji, odnoszą się czescy skoczkowie? Okazuje się, że było to negatywne zaskoczenie szczególnie dla nieco „wywołanego do tablicy” przez Jandę lidera zespołu, Romana Koudelki. – Przez dłuższy czas się nie odzywałem, chciałem się skupić na swojej pracy, próbować poprawiać swoje wyniki… Ale muszę teraz napisać: David, dziękuję za wszystko! Kiedy dowiedziałem się, że trener został zwolniony, myślałem, że do Prima Aprilis. Został zwolniony z powodu złych wyników, po konkursach we Włoszech, które były dla nas najlepsze tej zimy, kiedy poczułem, że w końcu idziemy w dobrym kierunku – wyraził zdziwienie 30-letni skoczek za pośrednictwem Facebooka.
Doświadczony skoczek wbił jednocześnie szpilkę działaczom, po ich kontrowersyjnej decyzji. – Teraz nie robię nic innego, jak tylko odpowiadam dziennikarzom na pytania. W chwili gry wracam z zawodów, chcę odpocząć od skoków i spędzić czas z rodziną. Świetnie będzie podejść do następnych konkursów z czystą głową. Dziękuję wszystkim z komisji ds. skoków, że robicie wszystko dla sportowców, czapki z głowy, tego nie zrobiłby nawet Chuck Norris – pisze prześmiewczo zawodnik z Lomnic nad Popelkou.
Roman Koudelka podkreślił jednocześnie największe bolączki rodzimych skoków narciarskich, które jego zdaniem wpływają na wielki kryzys tej dyscypliny w Czechach. 30-latek wymienił m.in. brak czynnych skoczni narciarskich i wystarczającej bazy treningowej, a także skupianie się na personalnych rozgrywkach zamiast zajęcia się poprawą infrastruktury. Podsumowując, dodał, że nie ma nic przeciwko Antoninowi Hajkowi, który będzie jego szkoleniowcem przynajmniej do finałowych zmagań w Planicy.
Bartosz Leja
źródło: Facebook / Jakub Janda / Roman Koudelka