Zimowy sezon rozpoczął się fatalnie dla młodej norweskiej gwiazdy, 18-letniego Phillipa Sjøena. W treningu przed kwalifikacjami do niedzielnego konkursu PŚ w Klingenthal, poszybował on na rekordową odległość 148 metrów, ale przy lądowaniu zaliczył groźny upadek i został przewieziony do szpitala. Na kolejne pucharowe starty utalentowany skoczek będzie musiał poczekać.
Sjøen szybując na 148 metr (>> zobacz ten skok <<) przeskoczył o 8 metrów wielkość obiektu (HS) oraz o 1,5 metra rekord skoczni należący do Michaela Uhrmanna. Tuż po wylądowaniu młody Norweg jednak się przewrócił i potrzebował pomocy służb medycznych aby opuścić zeskok, po czym z kołnierzem ortopedycznym został przetransportowany do szpitala, gdzie przeszedł badania.
- Phillip został zabrany do szpitala na prześwietlenie, na szczęście nie zdiagnozowano żadnych złamań. Niestety nie wystartuje już w Klingenthal, mamy jednak nadzieję, że za dwa tygodnie będzie już w stanie wziąć udział w konkursach w Lillehammer - poinformował Clas Brede Braathen, dyrektor sportowy norweskiej kadry.
Sam skoczek czuje się już lepiej, powrócił już do hotelu w Klingenthal i z nadzieją czeka na kolejne starty. - Jestem posiniaczony, ale cieszę się, że nie stwierdzono żadnych obrażeń. Wkrótce powrócę - zapewnia Sjøen.
Źródło: NRK / andersfannemel / Instagram