Minionej zimy Klemens Murańka osiągnął życiowy sukces w seniorskiej rywalizacji w skokach narciarskich. Wraz z kolegami został brązowym medalistą MŚ w Falun. Dla 20-latka sezon 2014/15 składał się jednak zarówno ze wzlotów, jak i upadków. – Myślę, że problem tkwił w głowie – przyznał Murańka dodając, że nie potrzebuje pomocy psychologa.
Pierwsza część minionego sezonu nie była dla Murańki wymarzona. Utalentowany skoczek miał problemy, aby na stałe zadomowić się w rywalizacji w Pucharze Świata. W listopadzie i grudniu 2014 roku punktował tylko raz (21. miejsce w Lillehammer). Lepsze wyniki nadeszły w drugiej części sezonu, a najlepszy indywidualny rezultat zakopiańczyk uzyskał w marcu 2015 r. w Oslo (10. miejsce). Do tego doszedł drużynowy brązowy medal Mistrzostw Świata, solidne występy indywidualne w Falun (17. i 20. miejsce), a także nowy rekord życiowy ustanowiony na Letalnicy (221,5 m). Ostatecznie podopieczny trenera Kruczka uplasował się na 42. lokacie (102 pkt) w klasyfikacji generalnej PŚ. Dodajmy, że coraz lepsze wyniki uzyskiwał także w zawodach z cyklu Pucharu Kontynentalnego, gdzie trzykrotnie plasował się na podium (dwa drugie miejsca w Wiśle i zwycięstwo w Planicy).
– Myślę, że problem tkwił bardziej w głowie. W drugiej połowie sezonu to puściło tak, że motywacja, podejście do zawodów i same skoki były coraz lepsze – przyznaje Murańka, jednak sam dodaje: – Szczerze powiedziawszy, nie jest mi potrzebny psycholog. Sam daję sobie radę i sam muszę odpowiednio nastawić się do zawodów.
Dodajmy, że w kwietniu 20-letni Murańka wziął ślub z Agnieszką Rzadkosz, matką swojego synka, Klimka. Czy od tego czasu w życiu młodego skoczka zaszły większe zmiany? – Nic się w sumie nie zmieniło, poza tym, że mam obrączkę na palcu – przyznał ze śmiechem i zakończył: – Myślę, że teraz moje skoki będą lepsze, tak jak to było w przypadku Kamila.
Kasia Nowak, informacja własna