You are currently viewing Andrzej Cienciała dla SkokiPolska: „Nie zamieniłbym skoków Tymka na siedzenie przed telewizorem”

Andrzej Cienciała dla SkokiPolska: „Nie zamieniłbym skoków Tymka na siedzenie przed telewizorem”

Tymek Cienciała. Pierwszy raz usłyszeliśmy o nim, gdy miał zaledwie 4 lata. Dziś jest o 3 lata starszy, a na swoim koncie zanotował pierwsze skoki na obiekcie K-70. Czego jeszcze o nim nie wiemy? O treningach, rodzinnych tradycjach i codziennym życiu z chłopcem, który myśli o skokach 24 godziny na dobę, opowiedział nam Tata Tymka, Andrzej Cienciała.  

 

Kasia Nowak: Panie Andrzeju, dlaczego skoki? Od początku wiedział Pan, że Tymek jest na nie skazany, czy równie dobrze mógł wybrać inny sport, na przykład piłkę nożną, albo nie trenować żadnej dyscypliny?

Andrzej Cienciała: Odpowiedź jest dość prosta: ponieważ tą dyscypliną sportową jesteśmy niejako „obciążeni”. Już mój Tato walczył kilkadziesiąt lat temu o Mistrzostwo Polski. Podobnie było ze mną, w młodości byłem kombinatorem norweskim. „Zagrożenie” sprawiała tylko moja żona, która była dobrą judoczką. Ale tak na serio, to, choć nie wyobrażamy sobie życia bez sportu, to dyscyplina nie ma dla nas znaczenia. Najważniejsze, żeby dziecko dobrze się czuło, nie było pod presją rodziców czy trenerów. Bo w tym wieku nie przyniosłoby to żadnych dobrych rezultatów. Zdrowa zabawa w sport, delikatna motywacja – to nasz wspólny z Tymkiem cel.

 
Cienciala Tymoteusz fot.Martyna.Osuchowska 300x200 - Andrzej Cienciała dla SkokiPolska: "Nie zamieniłbym skoków Tymka na siedzenie przed telewizorem"
Tymek Cienciała, fot. Martyna Osuchowska

Jak wspomina Pan skok swojego syna na skoczni w Szczyrku o punkcie konstrukcyjnym K-70? Dlaczego zdecydował się Pan w ogóle, by Tymek spróbował swoich sił na tak dużym obiekcie?

Pierwszy skok Tymka na tej wielkiej skoczni wspominam z biciem serca. Ten sam objaw zauważyłem również u Tymka, który na belkę wchodził wyjątkowo długo i sto razy sprawdzał zapięcia, zanim z zawrotną prędkością pomknął w dół rozbiegu. Ale tu muszę podkreślić, że to nie ja decydowałem o skakaniu Tymka na tak olbrzymiej skoczni. Ja jestem tylko rodzicem i mam bardzo niewiele do powiedzenia. Tymek ma wspaniałych trenerów i to oni decydują o tym, co on ma robić. Wojtek Tajner, który tworzy plan treningowy Tymka, ostatnio kazał mu zejść i skakać na skoczni K-10. I to mi się spodobało. Trener wie, co dla tak małego dziecka jest najważniejsze, a my mamy do niego pełne zaufanie.

 

Tymek rywalizuje często z dziećmi, które są od niego dużo starsze. Jak sobie z tym radzi? Dostrzega Pan u syna czasem lęk, obawy przed skokiem?

Tak. Podobnie jak ja, Tymek ma lęk wysokości. Wiem, że brzmi to bardzo kuriozalnie, ale to fakt. Wiem jednak, że z tym zjawiskiem można sobie dać radę i szczerze z Tymkiem na ten temat rozmawiałem. Teraz Tymek, jak go strach zacznie „łaskotać w mostku”, mówi mi o tym i świadomie podejmuje decyzję: skacze – przezwyciężając strach – lub rezygnuje ze skoku, co potwierdza, że Tymka do sportu nie popycha niekontrolowane szaleństwo. Z tego bardzo się z żoną cieszymy, ponieważ rzeczą oczywistą jest, że dla nas, rodziców, najważniejsze jest bezpieczeństwo, a nie pogoń za dalszym wynikiem.

 

Czy Tymek ma jakieś szczególne predyspozycje do skoków, jest może technicznie lepszy od innych dzieci już w tym wieku?

Dość często mówi się o Tymku jako o talencie. Ja osobiście mam na ten temat odmienne zdanie. Uważam, że regularna i zdrowa praca ma kluczowe znaczenie i prowadzi do celu każdego pasjonata, również w sporcie. Kwestie predyspozycji tylko ułatwiają tę drogę.

Cienciala Tymek 2 fot.Martyna.Osuchowska 300x200 - Andrzej Cienciała dla SkokiPolska: "Nie zamieniłbym skoków Tymka na siedzenie przed telewizorem"
Tymek Cienciała, fot. Martyna Osuchowska

Co z predyspozycjami charakteru, czy u Tymka widać jakieś cechy, które pretendują go do osiągania sukcesów?

Cechy charakteru Tymka są bardzo sprzyjające. Od samego początku zauważamy, że jest ułożonym i pogodnym dzieckiem – dość łatwym do prowadzenia. Z uwagą przyjmuje wskazówki i głęboko się nad nimi zastanawia. Czasami wręcz jesteśmy zaskoczeni, jak bardzo jest zadumany. Nieraz usiądzie sam gdzieś z boku, na przykład na progu skoczni, i długi czas siedzi zamyślony. To taka jego jedna cecha, ale ma również inne, bardzo znaczące. Jest bardzo wytrwały i uparty w dążeniu do celu. To ma z pewnością po Mamie. Potrafił bez szemrania przejechać z nami kilkadziesiąt kilometrów na rowerze lub wędrować wiele godzin po górach.  

 

Jak wyglądają treningi takich młodych skoczków, czy jest coś, na co trzeba zwracać większą uwagę niż przy szkoleniu przeznaczonym dla starszych dzieci?

W tym przypadku zupełnie zdajemy się na profesjonalizm trenera. Podczas treningów Wojtek Tajner dopasowuje ćwiczenia do możliwości Tymka. Choć nie mam wrażenia, żeby różnice w stosunku do starszych dzieci były znaczne. Poza tym w przypadku naszego Tymka trzeba żartobliwie powiedzieć, że jego trening trwa cały dzień. W domu czy szkole bez przerwy skacze z czegoś. Na zajęciach w szkole, podczas rysowania, dwie kredki służą mu oczywiście jako “narty” do pokazania stylu lotu na skoczni.

 

Z jakimi wyrzeczeniami na co dzień wiąże się uprawianie skoków narciarskich przez młodego skoczka? Może nie tyle dla Tymka, bo skoki to jego pasja, ale dla rodziców, którzy postanowili wspierać dziecko w realizacji marzeń.

Cóż można odpowiedzieć na to pytanie? Po prostu wszystko kręci się wokół skoków. Prawie wszystkie wolne chwile poświęcane są na treningi lub wyjazdy. Większość naszego czasu skupia się na pasji Tymka. To jest nasz wkład w jego rozwój. Robimy to świadomie i mając wcześniejsze doświadczenie ze starszym rodzeństwem Tymka, wiemy, że jest to niezmiernie ważny element, wpływający na późniejsze życie. Związanych z tym wyrzeczeń jest pewnie dużo, ale tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawialiśmy, a to, co i jak robimy, sprawia nam olbrzymią radość i satysfakcję.

 
Cienciala Tymek 3 fot.Martyna.Osuchowska 300x200 - Andrzej Cienciała dla SkokiPolska: "Nie zamieniłbym skoków Tymka na siedzenie przed telewizorem"
Tymek Cienciała, fot. Martyna Osuchowska

Dotychczas zabierał Pan syna na treningi na skocznie do Czech. Obecnie pojawiły się małe obiekty w Wiśle-Centrum. W jakim stopniu ułatwią one Państwa życie?

Obiekt jest fenomenalny. Uzupełnił paletę skoczni w Szczyrku i Bystrej. Fakt, że doczekaliśmy się tych skoczni, to niesamowite ułatwienie dla wszystkich dzieci skaczących w klubie WSS Wisła. Nie tylko oszczędzamy wiele czasu na dojazdy, jest to również ogromne ułatwienie dla rodziców, którzy muszą dowieźć swoje małe pociechy na trening i zaopiekować się nimi w tym czasie. Obecnie jesteśmy na skoczni średnio cztery razy w tygodniu.

 

Finansowa sytuacja klubów nie jest najlepsza, jak zatem wygląda ten aspekt treningów i zawodów Tymka?

To trudny temat. Kluby robią, co mogą, ale faktycznie, pod względem finansowym niestety nie jest różowo. Jeśli chodzi o starszych zawodników, to jest trochę łatwiej. Tu wkład firmy LOTOS w rozwój tej dyscypliny sportu jest ogromny. W okresie ostatniej dekady zakupiono wiele sprzętu i ten jest “dziedziczony” w klubach przez dorastających chłopców i dziewczynki. Niestety, sytuacja jest o wiele gorsza, jeśli chodzi o naszych najmłodszych zawodników lub o małe dzieci, które chciałyby rozpocząć swoją „zabawę w skoki”. Dla nich po prostu nie ma sprzętu, również używanego. A nowy, produkowany tylko przez jedną firmę w Niemczech, jest drogi. Całkowite wyposażenie w narty z zapięciami, butami, kombinezon, kask, to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. I ten koszt spada niestety na rodziców. Fakt, czasami ucina się dłuższe narty, ale ja osobiście nie jestem tego zwolennikiem. Niestety, do tego dochodzi fakt, że małe dzieci bardzo szybko rosną i inwestycja w sprzęt jest tylko maksymalnie na dwa lata.

 

Rodzice dziś coraz mniej czasu poświęcają swoim dzieciom, a Państwo przeciwnie, wiele pracują z synem. Co daje Państwu i Tymkowi ten wspólnie spędzany czas?

Nie wiem, co przyniesie przyszłość, bo kto wie, czy Tymek zostanie dorosłym skoczkiem. Może będzie muzykiem lub naukowcem? Jedno jest pewne: to, co razem przeżyliśmy do tej pory i ten wspólnie spędzony czas, wspólne emocje, wyjazdy i wycieczki, rozmowy, piosenki, to nasze najwspanialsze chwile, których nikt nam nie zabierze. Z pewnością nie zamieniłbym tego na siedzenie przed telewizorem, na który przez pasję do skoków nie mamy czasu.  

 

rozmawiała Kasia Nowak / fotografie: Martyna Osuchowska

 

Dodaj komentarz