Największym bohaterem pucharowego weekendu w Wiśle Malince, dość niespodziewanie, okazał się reprezentant naszych południowych sąsiadów, Roman Koudelka. 26-letni czeski skoczek najpierw wygrał czwartkowe kwalifikacje, aby w piątek, ku zaskoczeniu wszystkich zdystansowałć najmocniejszych w tym sezonie rywali.
Po pierwszej serii konkursowej Koudelka plasował się na wysokiej piątej lokacie po skoku na 127,5 metra. W finale, decyzją trenera Michala Dolezala, skacząc z niższej belki, osiągnął aż 133 metry i do samego końca zawodów pozostał na czele stawki. Tym samym, reprezentant klubu LSK Lomnice nad Popelkou odniósł swoje piąte pucharowe zwycięstwo w karierze.
– Pierwszy skok był trochę nerwowy i spóźniony, ale drugi udał mi się doskonale. Dla mnie to była wielka euforia, nie spodziewałem się tego. Byłem pewny siebie i skakałem tutaj dobrze, więc nie miałem problemu z niższym rozbiegiem. Cieszę się, że taktyka z obniżoną belką wymyślona przez trenera się nam udała – powiedział Koudelka, dodając, że o decyzji związanej z niższą platformą najazdową, szkoleniowiec nie poinformował go przed zawodami i była ona dość spontaniczna. – Szkoda tylko, że było tak bardzo mgliście i była ograniczona widoczność, ponieważ wielką radością jest móc zobaczyć tak wielu kibicujących fanów. Było ich jednak słychać – dodał czeski zawodnik.
Ze swojego podopiecznego był współautor sukcesu, Michal Dolezal. – Już w czwartek Roman pokazał doskonałe skoki, a w piątek zakończył konkurs najlepiej jak mógł. W drugiej rundzie zachował spokój i dlatego wszystko się udało – powiedział szkoleniowiec.
Mimo triumfu, Koudelka zamierza na razie skupić się na kolejnych skokach. – W ogóle nie mam czasu na świętowanie, ponieważ sezon wciąż trwa. Wciąż przede mną konkursy w Titisee-Neustadt, na skoczni, którą bardzo lubię, a także w Planicy. Później będzie czas na świętowanie – podsumował.
źródło: czech-ski.com / skoky.net