Tradycyjne konkursy lotów narciarskich w słoweńskiej Planicy po raz kolejny zakończą sezon Pucharu Świata. Letalnica już jest gotowa do przyjęcia najlepszych lotników globu podczas czterech dni rywalizacji. Jak twierdzi dyrektor Planica Nordic Center, Jelko Gros, w czasie weekendu możemy być świadkami nowego rekordu świata w długości lotu.
Po odwołanych konkursach w Wiśle oraz Titisee-Neustadt organizatorzy PŚ w Planicy, w porozumieniu z Międzynarodową Federacją Narciarską, postanowili, że w Planicy odbędzie się dodatkowy, czwartkowy konkurs. Skoczkowie powalczą zatem podczas trzech indywidualnych i jednego drużynowego dnia zmagań.
Od kilku dni na słoweńskim mamucie trwały intensywne prace mające na celu odpowiednie przygotowanie zarówno rozbiegu, jak i zeskoku. Sobotnia kontrola najazdu przebiegła pozytywnie, problemem nie powinien być także brak białego puchu, który w Planicy był dostępny już od kilku tygodni, w związku z innymi narciarskimi imprezami odbywającymi się w tym regionie. Największym wyzwaniem będą jednak najprawdopodobniej kwestie „kosmetyczne”, czyli oczyszczenie długo zalegającego śniegu, aby zeskok Letalnicy zachwycał bielą. Organizatorzy zapewniają także, że zeszłoroczne problemy związane z zakryciem zmrożonego rozbiegu, który pozostawał w zbyt mocnym nasłonecznieniu i zaczynał się topić, tym razem nie będą miały miejsca.
Jelko Gros, który administruje centrum narciarskim w Planicy, w wywiadzie dla portalu delo.si stwierdził, że w czasie weekendu są możliwe skoki dalsze od dotychczasowego rekordu świata (251,5 m) ustanowionego na norweskiej Vikersundbakken. Nie będzie to jednak związane ze zmianami w profilu obiektu.
– Zmiany nie mogą mieć miejsca. Jakiekolwiek korekty wymagają zgody FIS. Jeśli robi się coś na własną rękę, można spodziewać się braku akceptacji delegata technicznego. Jeżeli cokolwiek by się stało, zaszedłby jakiś upadek, a wymiary skoczni nie byłyby zgodne z certyfikatem, odpowiadałbym za to ja oraz właśnie delegat techniczny – tłumaczy Gros, dodając jednocześnie: – W ubiegłym roku nie mieliśmy odpowiednich warunków do latania. Spodziewam się, że tym razem będzie trochę więcej noszenia i bardziej prawdopodobne będą dłuższe loty. Rok temu lot na 248,5 metra Prevc zakończył telemarkiem i przy wietrze w plecy, więc można sobie wyobrazić, że z łatwością mógłby wyciągnąć z tego jeszcze co najmniej trzy metry.
Wbrew pogłoskom, Gros zapewnił jednocześnie, że nie ma słoweńsko-norweskiej rywalizacji związanej z walką o rekordy w długości lotu. - Nie czuję presji polowania na rekord, ponieważ jako organizatorzy musimy myśleć o bezpieczeństwie. Jeśli ją zagwarantujemy, może znaleźć się ktoś w doskonałej formie, kto pobije rekord. Z tym że jeżeli od początku istnieje nastawienie na rekord, może się pojawić wiele nonsensownych decyzji - przyznał. Entuzjastą dalekich lotów jest za to Primoz Peterka, który w 80. rocznicę przekroczenia przez Austriaka, Josefa Bradla, w Planicy granicy 100. metra (15 marca 1936 roku, 101,5 metra) zaznaczył, że wierzy w umiejętności skoczków, które ujawnią się na słoweńskim obiekcie. - Dla mnie mamut w Planicy wciąż jest największy na świecie i liczę, że już w najbliższy weekend wróci tu rekord świata w długości lotu - przyznał dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli na łamach portalu rtvslo.si.
Jak się jednak okazuje, mimo tych zapewnień pojawiła się pogłoska, iż w minionym sezonie działacze FIS, po ostrzeżeniach ze strony Norwegów, nawet w nocy kontrolowali słoweńskiego mamuta w obawie o manipulacje związane z pogłębianiem dolnej części zeskoku. Włodarze Vikersundbakken mieli to robić w obawie o pobicie rekordu Andersa Fannemela ustanowionego w kraju Wikingów. Czy już za kilka dni właśnie słoweńska Letalnica będzie skocznią, na której zostanie ustanowiony nowy rekord? Dowiemy się już niebawem. Wiadomo jednak, że jeśli tak się stanie, świadkami tego wydarzenia będzie nawet 100 tysięcy kibiców zgromadzonych w Planicy.
źródło: delo.si / planica.si / rtvslo.si