You are currently viewing Primoz Roglic, czyli od dwóch desek do… dwóch kółek

Primoz Roglic, czyli od dwóch desek do… dwóch kółek

Roglic.Primoz kolarstwo fot.TeamLottoJumbo - Primoz Roglic, czyli od dwóch desek do... dwóch kółek„Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść” – mówi się często przy okazji rezygnacji sportowców z kontynuowania kariery. Jedni po jej zakończeniu zajmują się biznesem, drudzy próbują swoich sił w innej dyscyplinie. Do grona tych ostatnich dołączył były skoczek Primoz Roglic, który sprawił w kolarskim świecie niemałe zamieszane, zajmując drugą lokatę w pierwszym etapie Giro d’Italia.

 

Kariera juniorska: podwójne mistrzostwo świata i wypadek na mamucie

Roglic jako skoczek na arenie międzynarodowej startował w latach 2003-2011, reprezentując słoweński klub SK Zagorje. W czasie swojej kariery Słoweniec występował głównie w konkursach Pucharu Kontynentalnego, w których pięciokrotnie stawał na podium. W najlepszym dla siebie sezonie 2006/2007 uplasował się na 8. miejscu w klasyfikacji generalnej tego cyklu.

Do jego największych sukcesów można zaliczyć drużynowe medale juniorskiego czempionatu zdobyte w 2006 roku w Kranju (srebro) i w Tarvisio rok później (złoto). W 2006 roku był też indywidualnym młodzieżowym mistrzem Słowenii. Krótko, bo tylko rok, jego nazwisko widniało na liście rekordzistów obiektu Snowflake w Westby w Stanach Zjednoczonych (125,5 metra z 2007 r.; w 2008 wynik poprawił Frederik Bjerkeengen).

W październiku 2007 r. Słoweniec poważnie upadł na mamuciej skoczni w Planicy (WIDEO >>>), w wyniku którego doznał wstrząsu mózgu, urazu nosa i licznych potłuczeń. Mówi się, że to właśnie to zdarzenie było przyczyną późniejszej rezygnacji sportowca ze skoków. Ostatnią próbę Roglic oddał w 2011 r. w Szczyrku podczas konkursu FIS Cup, natomiast decyzję o zakończeniu kariery podjął latem 2012 r.

 

Na dwóch kółkach po sukces

Przygodę z profesjonalnym kolarstwem Roglic zaczął w marcu 2013 r. podczas wyścigu Trofej Porec w Chorwacji, w którym zajął ostatecznie 106. miejsce. W tym samym roku plasował się na 10. pozycji w mistrzostwach Słowenii. Dwa lata później wygrał wyścig dookoła Azerbejdżanu, a w czerwcu zeszłego roku zajął 4. lokatę w krajowym kolarskim czempionacie. W lipcu triumfował w klasyfikacji górskiej rumuńskiego Sibiu Cycling Tour, natomiast w sierpniu został zwycięzcą wyścigu Croatia-Slovenia. Obecnie jest zawodnikiem profesjonalnej grupy kolarskiej Team LottoNL-Jumbo (podpisał kontrakt z zespołem zimą tego roku).

W piątkowym wyścigu inaugurującym 99. edycję Giro d’Italia Roglic niespodziewanie zajął drugie miejsce, przegrywając o 0,01 sekundy z Holendrem Tomem Dumoulinem (grupa Giant Alpecin). – Ten sukces przyszedł zupełnie nieoczekiwanie. Wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany, ale nie spodziewałem się, że moja dyspozycja jest tak dobra. Moim celem przed wyścigiem było bezpieczne przejechanie trasy i uniknięcie upadku. I przy okazji wykorzystanie pełni moich możliwości – powiedział były skoczek tuż po wyścigu, dodając: – Jestem stosunkowo nowy w tym sporcie, dlatego ciągle sprawdzam swoje możliwości i uczę się. Chcę dać z siebie maksimum. Dążę do tego małymi krokami.

Mimo kilku spektakularnych sukcesów Rogliciowi do pełni szczęścia wciąż brakuje zwycięstwa w pierwszym etapie tzw. Grand Tour. - Jestem zadowolony z mojego osiągnięcia, jednak trochę żałuję, że nie udało mi się zdobyć koszulki lidera. Trudno mi powiedzieć, w którym miejscu na trasie straciłem cenne setne sekundy, prawdopodobnie było kilka takich sytuacji. Myślę, że mogłem bardziej zaryzykować, ale kiedy widziałem lukę, w której mogłem się zmieścić, wybierałem to jako bezpieczniejsze rozwiązanie – wyznał Roglic. - Oczywiście, chciałbym zdobyć różową koszulkę lidera, ale nawet w najśmielszych snach nie oczekiwałem tak dobrego wyniku w debiutanckim występie i tego, że będę realnym rywalem dla najsilniejszych zawodników – uzupełnił swoją wypowiedź. Słoweniec przyznał, że ogromną motywacją dla niego był doping holenderskich kibiców, którzy w ogromnej liczbie 245 tys. zgromadzili się wzdłuż trasy wyścigu: - To było szaleństwo, nie byłem nawet w stanie usłyszeć lidera mojego zespołu z powodu głośnego dopingu fanów. Czuję się zaszczycony, będąc tutaj i przeżywając to wszystko.

Warto zaznaczyć, że na Giro d’Italia Primoz Roglic został zabrany jako asysta dla lidera grupy LottoNL-Jumbo - Stevena Kruijswijka. Słoweniec ma wspierać kolegę z zespołu głównie na odcinkach górskich.

 

Nadzieje na przyszłość

Obecny sezon zapowiada się dla Roglicia równie dobrze jak poprzednie. Zaczął go od zajęcia drugiego miejsca w wyścigu Katalonii. W lutym tego roku wywalczył piątą lokatę w klasyfikacji końcowej Tour of Algarve.- Wciąż jeszcze nie wiemy, gdzie leży granica umiejętności Primoza, i to jest w tym wszystkim najbardziej ekscytujące – powiedział po piątkowym sukcesie Słoweńca członek grupy Team LottoNL-Jumbo Jan Boven. - Każdy konkurs traktuje jak kolejne wyzwanie. Starty w światowej klasy wyścigach dały mu sportowe obycie i świadomość, nad czym powinien jeszcze pracować. Technicznie może się jeszcze wiele nauczyć, jednak pod względem fizycznym jest świetnie przygotowany – chwalił podopiecznego Boven.

Nadzieje w rodaku Petera Prevca pokłada również dyrektor sportowy grupy. - Nie ma jeszcze planu dotyczącego przyszłości Primoza (przyp. red. - w kontekście objęcia pozycji lidera zespołu). Zobaczymy, co przyniosą kolejne wyścigi – powiedział Addy Engels. Giro d’Italia potrwa do 29 maja. Słoweńcowi można życzyć tylko jednego – spełnienia marzenia o wywalczeniu koszulki lidera.

 

źródło: velonews.competitor.com / cyclingnews.com. / nu.nl

 

Dodaj komentarz