You are currently viewing Engelberg 2018 w liczbach – fakty i ciekawostki (podsumowanie)
Żyła, Kobayashi i Stoch na podium w Engelbergu (fot. Julia Piątkowska)

Engelberg 2018 w liczbach – fakty i ciekawostki (podsumowanie)

Nawet się nie obejrzeliśmy, a pierwszy z zimowych periodów w zawodach rangi FIS właśnie dobiegł końca. Skoczkowie rywalizujący w Pucharze Świata, po tygodniu przerwy powrócili do walki o Kryształową Kulę. Zobaczmy, do kogo uśmiechnęło się szczęście podczas weekendu zmagań na  Gross-Titlis-Schanze (K-125 / HS-140) w Engelbergu.

 

Piątek: Zaczynamy weekend na „Górze Aniołów”, Kobayashi najlepszy w kwalifikacjach

Zgodnie z tradycją, tuż przed bożonarodzeniową przerwą, skoczkowie rywalizujący w Pucharze Świata przyjechali do Engelbergu, aby walczyć o kolejne punkty w wyścigu o Kryształową Kulę. Areną zmagań podczas czwartego przystanku (nie licząc odwołanych konkursów w Titisee-Neustadt) tegorocznego cyklu była dobrze znana polskim kibicom Gross-Titlis-Schanze (HS-140).

Dwa konkursy indywidualne, które mogliśmy śledzić w sobotę i niedzielę, były odpowiednio zawodami nr 57 i 58 w historii obecności obiektu położonego w kantonie Obwalden w kalendarzu zawodów międzynarodowej elity. Chociaż każdy kibic skoków narciarskich ma tego świadomość, warto przypomnieć, że Engelberg był dotychczas bardzo szczęśliwym miejscem dla biało-czerwonych. W przeszłości konkursy na „Górze Aniołów” wygrywali Adam Małysz (2001 r.), Jan Ziobro oraz Kamil Stoch (2013 r.), a reprezentanci Polski stawali na podium łącznie czternaście razy.

Piątek upłynął pod znakiem treningów, które poprzedziły rundę kwalifikacyjną. Najlepsi okazali się w nich Ryoyu Kobayashi (I seria) oraz Stefan Kraft (II seria). Eliminacje do konkursu głównego także padły łupem 22-letniego lidera  klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Polacy byli w czołówce, więc emocje były zagwarantowane! 

 

Sobota: Pierwszy triumf Geigera, ale za to niedziela …

Gdy do walki o jak najlepsze lokaty przystępują czołowi lotnicy globu, nie możemy narzekać na brak emocji na najwyższym poziomie. Szczególnie w pierwszych tygodniach sezonu 2018/2019, kiedy to w czołówce pucharowej rywalizacji pojawiło się kilka „nowych” nazwisk. Przejdźmy jednak do meritum – czyli do bohaterów weekendu w Engelbergu i do liczb.

Chylę czoła przed tą osobą, która poprawnie wytypowała dotychczasowych zwycięzców pucharowych zmagań. „Góra Aniołów” okazała się szczęśliwa dla Karla Geigera, który zanotował pierwszy triumf w historii swoich startów w Pucharze Świata, poprawiając tym samym o jedną pozycję swoją „życiówkę” (Lahti – 21 lutego 2016 r.). Ponadto, podopieczny Wernera Schustera został 19. reprezentantem naszych zachodnich sąsiadów (wliczając zawodników z NRD), który przynajmniej raz stanął na najwyższym stopniu podium.

Wyższość 25-latka z Oberstdorfu musiał uznać Piotr Żyła, dla którego początek obecnego sezonu jest wręcz wymarzony. Skoncentrowany, unikający mediów lub odpowiadający półsłówkami. Jednym słowem: odmieniony. Właśnie takiego „Wiewióra” obserwujemy od inauguracyjnych zmagań w Wiśle Malince. Sport ma to do siebie, że liczy się końcowy rezultat, a ten pozwolił 31-letniemu Wiślaninowi po raz ósmy w karierze zakończyć konkurs w czołowej trójce. Jak się potem okazało, w sobotę Żyła nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Trzecim zawodnikiem podczas pierwszego dnia rywalizacji w Engelbergu został dość nieoczekiwanie reprezentant Austrii, Daniel Huber. Starszy ze skaczących braci osiągnął w Engelbergu najlepszy rezultat w historii startów w zawodach elity. Występ jak najbardziej na plus, chociaż wyraźny cień na poczynaniach 25-latka na „Górze Aniołów” położył brak awansu do konkursu głównego rozgrywanego w niedzielę.

Jak spisali się pozostali podopieczni Stefana Horngachera? Punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zdobyli: Kamil Stoch (9. pozycja), Dawid Kubacki (13. pozycja) oraz Maciej Kot (26. pozycja). O dużym pechu może mówić Stefan Hula, który awansował do serii finałowej, ale ostatecznie punktów nie zdobył – najstarszy z reprezentantów naszego kraju zajął 31. lokatę. Jakub Wolny zakończył sobotni konkurs na odległym 41. miejscu, wyprzedzając m.in. Severina Freunda, Markusa Eisenbichlera czy Simona Ammana – jednak to marne pocieszenie. Odnotujmy jeszcze, że za nieprzepisowy strój zdyskwalifikowany został Philipp Aschenwald (Austria).    

 

Niedziela: Latający Samuraj znów nie dał szans rywalom. Co wiemy przed TCS?

Jak wiadomo, na sobocie weekend się nie kończy. Niedziela na Gross-Titlis-Schanze rozpoczęła się kwalifikacjami, w których najdalej poszybował lider Pucharu Świata, Ryoyu Kobayashi. Lekkie podmuchy wiatru, zmieniające swój kierunek, sprawiły nieco trudności najlepszym skoczkom świata. Jedynym zawodnikiem z całej stawki, który przekroczył granicę punktu konstrukcyjnego był właśnie reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni.

Eliminacyjne sito pomyślnie przebrnęli wszyscy reprezentanci naszego kraju. Największe nadzieje na indywidualny sukces podczas drugiego dnia zmagań w Engelbergu wiązaliśmy chyba z Piotrem Żyłą. Skoro nie udało się wygrać w sobotę, to może uda się w niedzielę? Zadając sobie to pytanie, nie każdy z kibiców miał świadomość pewnej prawidłowości, która co kilka lat występuje na „Górze Aniołów”.

Niestety, ze zwycięstwa ucieszył się ten, który dość nieoczekiwanie dominuje w pierwszym zimowym periodzie Pucharu Świata – Ryoyu Kobayashi. Młodszy ze skaczących japońskich braci zapisał na swoim koncie czwarty triumf w Pucharze Świata (wszystkie tej zimy), czym zrównał się m.in. ze swoim rodakiem Daiki Ito czy reprezentantem Austrii, Wolfgangiem Loitzlem. Wyrównał także rekord skoczni należący do Domena Prevca (144,0 m). Co więcej, podopieczny Hideharu Myiahiry ma na swoim koncie uzbierane 556 „oczek” w rywalizacji elity – co stanowi już 297 % dorobku punktowego z minionego sezonu.

Zobacz klasyfikację wszechczasów zwycięzców konkursów Pucharu Świata >>

Skład podium uzupełnili podopieczni Stefana Horngachera. Podobnie jak w sobotę, drugie miejsce zajął Piotr Żyła, dla którego był to 215. start w zawodach najwyższej rangi FIS. Wiślanin w swoim sportowym CV może pochwalić się już dziewięcioma miejscami na podium (1-3-5). Za plecami swojego reprezentacyjnego kolegi niedzielne zmagania zakończył Kamil Stoch. Dla „Orła z Zębu” był to 60. konkurs, który zakończył w ścisłej czołówce. Bardzo dobry start zaliczył także Dawid Kubacki, który został sklasyfikowany na 5. miejscu. Swój dorobek punktowy o kilka „oczek” powiększyli także Jakub Wolny (22. pozycja) oraz Stefan Hula (27. pozycja). Sztuka awansu do finałowej serii nie udała się Maciejowi Kotowi, który zajął 42. lokatę.

 

Co wiemy przed zbliżającym się Turniejem Czterech Skoczni? Za nami cztery pełne weekendy z Pucharem Świata w skokach narciarskich 2018/2019. Patrząc na dotychczasowe rozstrzygnięcia, mógłbym postawić na tego, który swoją formą zadziwia obecnie cały narciarski świat. Owszem, Ryoyu Kobayashi jest w gazie, jednak zastanawiam się czy w obliczu prestiżowego turnieju i rosnącej presji będzie w stanie utrzymać obecną dyspozycję? Nie zapominajmy także o znaczących nazwiskach, które na początku tego sezonu jeszcze niczym szczególnym nas nie zachwyciły. Konkursy w Engelbergu zostały rozegrane na dwa tygodnie przed rozpoczęciem niemiecko-austriackiej imprezy, więc pewnie sztaby poszczególnych reprezentacji będą starały się jak najlepiej wykorzystać ten czas, aby przygotować swoich liderów. Oczami wyobraźni widzę na podium Kamila Stocha i Piotra Żyłę, ale do tego jeszcze bardzo długa droga – od Oberstdorfu, przez Ga-Pa i Innsbruck, aż do Bischofshofen. Jedno jest pewne – zapowiada się bardzo ciekawa walka o Złotego Orła, kto wie czy nie zakończona niespodzianką na miarę tej z sezonu 2013/2014?  

 

Skok do sieci – czyli przegląd mediów społecznościowych

  • Od Wisły do Planicy – czyli twarze Graneruda

Pewien norweski skoczek czasami wpada na bardzo nietypowe pomysły, które potem realizuje, szokując przynajmniej część narciarskiego świata. Tak, tak – to Halvor Egner Granerud, znany znacznie bardziej ze swoich szalonych i „nieoficjalnych” występów na skoczni. Przy okazji konkursów Pucharu Świata 2018/2019, 22-latek urodzony w Oslo postanowił wrzucać do mediów społecznościowych tzw. selfie z areną zmagań w tle, opatrzone krótkim komentarzem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wyraz twarzy Norwega na tych zdjęciach.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Comp week4️⃣: Engelberg was not perfect but not bad either, 4 good jumps and 16th and 21st, something to build on towards the new year. #reklame #lo #konicaminolta #norsktipping #nermo #icepeak

Post udostępniony przez Halvor Egner Granerud (@halvorgranerud)

 

  • „Uczniowie” przeskoczyli Mistrza, czyli Małysz vs. Reszta Polaków

Odkąd Adam Małysz postanowił zawiesić narty na przysłowiowym “kołku”, wszyscy zastanawialiśmy się jak długo będzie trzeba czekać na następców wielkiego „Orła z Wisły”. Minęło parę lat, a my nadal pamiętamy o sukcesach, wymieniamy i odmieniamy nazwisko 41-letniego Wiślanina przy różnych okazjach. Co więcej, doczekaliśmy się silnej drużyny. „Uczniowie” przeskoczyli Mistrza i w liczbie miejsc na podium PŚ prowadzą 94:92. Duża w tym zasługa Kamila Stocha.  

 

  • Panie sędzio! Powracająca dyskusja o notach za styl

W świecie skoków narciarskich są chyba tylko dwa tematy, które powracają jak bumerang. Pierwszym jest przebudowa "mitycznego" Copper Peak, a drugim dyskusja na temat not za styl. Nie inaczej było podczas weekendu w Engelbergu m.in. przy porównaniu stylu w jakim swoje próby oddali Piotr Żyła czy Ryoyu Kobayashi. „Za wysoko”, „Za nisko” - ile osób tyle opinii i chociaż skoki idą do przodu, to wydaje mi się, że w tej jakże istotnej kwestii chyba jeszcze przez długi czas nic się nie zmieni…

 

  • Dziwne hobby Daniela Hubera

Zastanawiam się, jak najlepiej określić zmagania Daniela Hubera na Gross-Titlis-Schanze i chyba jedynym określeniem, które w tym momencie przychodzi mi do głowy jest doskonale wszystkim znane - „Z piekła do nieba”, a dokładniej to - „Z nieba do piekła”. Najlepszy wynik w karierze w sobotę, brak awansu do konkursu rozgrywanego w niedzielę. Jak zauważył dziennikarz sportowy Polskiego Radia, Andrzej Grabowski - bardzo dziwne hobby ..

 

źródła: informacja własna / Twitter / Instagram  

 

Dodaj komentarz