Jak mówi znane polskie przysłowie, „Wszystko co dobre, kiedyś się kończy”. Tak więc po tygodniu emocjonujących zmagań, 67. edycja Turnieju Czterech Skoczni przeszła już do historii. Co z niej zapamiętamy? Prześledźmy raz jeszcze wydarzenia z austriackiej części imprezy – za nami konkursy w Innsbrucku i Bischofshofen.
Przystanek Innsbruck: Kobayashi w innej lidze, dla Polaków gorsze jedynie Kulm
Dla zawodników rywalizujących w konkursach najwyższej rangi rozgrywanych pod egidą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), dzień przerwy w harmonogramie Turnieju Czterech Skoczni wcale nie oznaczał chwili odpoczynku po trudach niemieckiej części imprezy. W kalendarzu widniały bowiem kolejne konkursy zaliczane zarówno do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, jak i klasyfikacji końcowej całego prestiżowego tournee. Bohaterowie batalii o „Złotego Orła” spakowali więc walizki i tradycyjnie, tuż po zakończeniu noworocznych zmagań w Ga-Pa, udali się w drogę do zaśnieżonej Austrii.
Dzień przerwy i przejazd na Bergisel (K-120 / HS-130) będącą areną zmagań podczas trzeciego etapu niemiecko-austriackiej imprezy, nie zrobił wrażenia na dotychczasowym liderze sezonu 2018/2019. Ryoyu Kobayashi zwyciężył podczas rundy eliminacyjnej przed piątkowym konkursem w Innsbrucku, wyprzedzając będącego w coraz lepszej dyspozycji Romana Koudelkę oraz Johanna Andre Forfanga. Awans do zawodów uzyskało pięciu reprezentantów naszego kraju: Dawid Kubacki, Kamil Stoch, Jakub Wolny, Piotr Żyła, a także Stefan Hula. Dwaj pozostali podopieczni Stefana Horngachera – Aleksander Zniszczoł i Maciej Kot, występ w trzeciej odsłonie Turnieju Czterech Skoczni zakończyli w kwalifikacjach.
We wczesne piątkowe popołudnie, słynąca z zaskakujących rozstrzygnięć Bergisel, okazała się łaskawa dla zawodników. Może za wyjątkiem walczącego o końcowe podium, Dawida Kubackiego, któremu po słabszym skoku w finałowej kolejce, nieco odskoczyli najwięksi rywale. Zaskoczenia ostatecznie nie było. Kolejne zwycięstwo odniósł Ryoyu Kobayashi. Dla lidera PŚ był to siódmy triumf tej zimy. Tuż za plecami młodszego z japońskich braci znalazł się reprezentant gospodarzy, Stefan Kraft. Podopieczny Andreasa Feldera, startując przed własną publicznością, udowodnił, że po wpadce podczas konkursu w Ga-Pa nie ma już najmniejszego śladu. Dla 25-latka było to 46. podium w zawodach Pucharu Świata w dotychczasowej karierze. Wśród trzech najlepszych skoczków całego konkursu, 7. raz w historii startów w międzynarodowej elicie, znalazł się także Andreas Stjernen.
Należy otwarcie powiedzieć, że nie był to najlepszy konkurs w wykonaniu biało-czerwonych. Najwyżej sklasyfikowanym z Polaków był Kamil Stoch, który w rundzie KO pokonał Clemensa Aignera i ostatecznie zajął w Innsbrucku 5. miejsce. Dawid Kubacki (wygrana z Rokiem Justinem) ukończył zawody na 18., a Stefan Hula (wygrana z Antti Aalto) uplasował się na 30. pozycji. Niestety, na pierwszej serii swój udział w zawodach zakończyli Jakub Wolny oraz Piotr Żyła, przegrywając pojedynki z rywalami - Vladimirem Zografskim i Timim Zajcem. Polacy zajęli odpowiednio 34. i 42. lokatę. Okazuje się, że za kadencji Stefana Horngachera, gorszy konkurs zaliczyliśmy jedynie podczas lotów w Tauplitz / Bad Mitterndorf. Odczucia?
Ryoyu #Kobayashi 🇯🇵 jest niesamowity! Obecnie w innej lidze, nie do zatrzymania. I tylko tej drugiej próby Dawida jakoś tak cholernie szkoda. Nasuwa się też pytanie: Gdzie się podziała forma Piotrka? 🤔 #skijumpingfamily #4hills #Skijumping
— Oskar Szechnicki (@szechnicky) 4 stycznia 2019
Warto odnotować, że podczas konkursu na Bergisel, swoje życiowe rezultaty w zawodach elity osiągnęli: Yukiya Sato (6. miejsce), Killian Peier (7. miejsce), a także debiutujący w PŚ reprezentant gospodarzy, Jan Hoerl , który zajął 29. pozycję. Ponadto, podczas konkursu, za nieprzepisowy kombinezon zdyskwalifikowany został Halvor Egner Granerud. Norweg dołączył tym samym do Robina Pedersena, Caseya Larsona oraz Maksima Sergeeva, którzy na kontroli stroju wpadli w czwartkowych kwalifikacjach. Z wykluczeniem dla młodego Rosjanina wiąże się bardzo ciekawa historia.
🇷🇺#Sergeev podczas kwalifikacji w #Innsbruck🇦🇹 zapomniał na skok swoich gogli😅 Pożyczył jednak od #BoydClowes po czym dostał dyskwalifikacji na kontroli jeszcze przed skokiem za nieprzepisowy kombinezon😆#skijumpingfamily
— localSJresults (@localSJresults) 6 stycznia 2019
Przystanek Bischofshofen: Mamy „Trzech Króli” TCS-u, Kubacki tuż za podium!
Nadszedł czas na ostatnią odsłonę 67. Turnieju Czterech Skoczni. Przed zawodami na skoczni im. Paula Ausserleitnera (K-125 / HS-140) w Bischofshofen wszystko wydawało się jasne. Tak naprawdę rywalizacja toczyła się o to, kto zajmie dwa pozostałe miejsca na podium niemiecko-austriackiek imprezy. Lider tegorocznych tabel, Ryoyu Kobayashi, musiał jedynie uniknąć niespodziewanej wpadki, aby nie wypuścić z rąk „Złotego Orła”.
Należało obawiać się jedynie o pogodę, bowiem czołowych skoczków globu, którzy przyjechali do miasta położonego w dolinie rzeki Salzach, przywitała prawdziwie zimowa sceneria. Opady śniegu były tak intensywne, że nie pozwoliły na prawidłowe przygotowanie obiektu i skutecznie storpedowały sobotnie plany organizatorów. Treningi i kwalifikacje odwołano, przekładając je na niedzielę. Oznaczało to, że finałowy konkurs nie będzie rozgrywany według systemu KO, co zawsze dostarcza dodatkowych emocji.
Najlepszym zawodnikiem kwalifikacji okazał się Markus Eisenbichler, który wyprzedził Roberta Johanssona oraz Ryoyu Kobayashiego. Mimo braku lokaty w czołowej trójce rundy eliminacyjnej, na uwagę zasługuje Dawid Kubacki. Zawodnik z Szaflar uzyskał aż 145 metrów, ustanawiając tym samym nowy rekord skoczni im. Paula Ausserleitnera i został trzecim polskim rekordzistą na arenach turniejowych zmagań. Dodajmy, że poprzedni najdłuższy, oficjalnie uznany skok należał do Andreasa Wellingera (144,5 metra).
Polacy rekordzistami skoczni w #4hills
Oberstdorf: Małysz (2000)
Ga-Pa: Małysz (2001)
Innsbruck: Przybyła (1964), Małysz (2001)
Bischofshofen: Przybyła (1964), #Kubacki (2019)#skokitvp #skijumpingamily— Mateusz Leleń (@LelenMat) 6 stycznia 2019
Kończąc wątek kwalifikacji. Oprócz wyżej wspomnianego Dawida Kubackiego, do konkursu głównego awansowali także: Piotr Żyła, Kamil Stoch, Stefan Hula, Jakub Wolny oraz Maciej Kot. Niestety, przez eliminacyjne sito nie przebrnął Aleksander Zniszczoł. Odnotujmy w tym miejscu, że za nieprzepisowy kombinezon wykluczony został reprezentant USA, Kevin Bickner.
Nadszedł czas na końcowe rozstrzygnięcia. I chociaż po pierwszej serii wydawało się, że lider tegorocznych tabel, „Latający Samuraj” nie wskoczy do elitarnego grona zwycięzców wszystkich czterech konkursów, końcowe rozstrzygnięcia rozwiały te wątpliwości. Ryoyu Kobayashi znów wygrał, potwierdzając swoją dominację w tej części sezonu. Dla podopiecznego Hideharu Miyahiry było to 8. zwycięstwo w zawodach międzynarodowej elity, czym zrównał się m,in. z Richardem Freitagiem, Martinem Hoellwarthem czy Bjoernem Einarem Romoerenem, Młodszy z japońskich braci został „trzecim królem” TCS-u, dołączając do Svena Hannawalda i Kamila Stocha.
Drugie miejsce zajął w niedzielę Dawid Kubacki, dopisując do swojego dorobku jubileuszowe, 5. miejsce w ścisłej czołówce. Niestety, to nie wystarczyło do wskoczenia na podium klasyfikacji końcowej Turnieju Czterech Skoczni, który zakończył na bardzo dobrej, 4. pozycji. Skład czołowej trójki, 47. raz w historii swoich 152 startów w zawodach międzynarodowej elity, uzupełnił reprezentant gospodarzy, Stefan Kraft.
Pozostała piątka naszych reprezentantów spisała się nieco poniżej oczekiwań. Kolejne punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zdobyli tylko Kamil Stoch (12. miejsce) i Piotr Żyła, który zakończył konkurs w Bischofshofen jedno „oczko” niżej. Stefan Hula został sklasyfikowany na 36. pozycji, a Maciej Kot był 40. Najsłabiej wypadł Jakub Wolny, zajmując 45. lokatę.
"Skok do sieci" - czyli przegląd mediów społecznościowych
- Poszedł po bandzie, czyli „skok przez płot” Muminova
Prawda jest taka, że nie każdy skoczek zostanie przez nas zapamiętany, gdy zdecyduje się na zakończenie przygody ze sportem. Jedni zyskują sławę przez sukcesy, inni przez niecodzienne, czasem pozasportowe wyczyny. Bez dwóch zdań do tej drugiej grupy śmiało możemy zaliczyć reprezentanta Kazachstanu, Sabirzhana Muminova, który podczas treningu na Bergisel nie wyhamował na przeciwstoku i zaliczył „skok przez płot”. Cała sytuacja wyglądała bardzo groźnie, na szczęście Kazachowi nic poważnego się nie stało.
- Drewniana miarka i timing Ryoyu Kobayashiego
Czy są tutaj entuzjaści nieoczywistych zastosowań różnych przedmiotów? Jeśli kiedykolwiek ktoś z was będzie zastanawiał się w jaki sposób wykorzystać drewnianą miarkę, pomysł na antenie ZDF Sport podrzucił Toni Innauer. Teraz każdy może mieć swój własny „model” skoczka narciarskiego!
Warum springt @ryo_koba8118 so weit? Toni #Innauer erklärt das #Kobayashi-Timing - anhand eines Zollstocks. 😃 #ZDFwintersport pic.twitter.com/bZtCVczMPV
— ZDF Sport (@ZDFsport) 5 stycznia 2019
- Turniej gromadzi tłumy! Ponad 32 tysiące kibiców w Austrii
Zgodnie z przewidywaniami organizatorów, konkursy Turnieju Czterech Skoczni cieszyły się ogromnym zainteresowaniem kibiców z całego świata. Zdecydowanie lepiej pod tym względem wypadła jednak niemiecka część turnieju. Zmagania międzynarodowej elity śledziło w Innsbrucku 17.200 fanów skoków narciarskich, a pod skocznią w Bischofshofen zameldowało się 15.000 kibiców. Podsumowując, konkursy Turnieju Czterech Skoczni oglądało łącznie 78.700 widzów.
Wyświetl ten post na Instagramie.Wir danken 17.200 Zuschauern am #Bergisel fürs Kommen! #4hills #Innsbruck #sponsored
Wyświetl ten post na Instagramie.Wir bedanken uns für 15.000 Zuschauer beim Tournee-Finale in #Bischofshofen! #4hills #sponsored
Oskar Szechnicki
źródła: informacja własna / YouTube / Twitter / Instagram