You are currently viewing Stefan Kraft: „Patrząc na czoło stawki, nie można mówić, że było niesprawiedliwie”
Stefan Kraft (fot. Julia Piątkowska)

Stefan Kraft: „Patrząc na czoło stawki, nie można mówić, że było niesprawiedliwie”

Nie milkną echa piątkowego konkursu o mistrzostwo świata na normalnej skoczni w Seefeld. Loteryjne warunki w pierwszej serii były powodem wielu krótszych skoków w gronie poważnych medalowych kandydatów. W finałowej serii, właśnie oni jednak, nadrabiali. - Mam medal, a zupełnie się tego nie spodziewałem. Widząc, że zawodnicy, którzy byli najlepsi w treningach i kwalifikacjach są na czele, nie można mówić, że było to niesprawiedliwe - mówił trzeci w rywalizacji Stefan Kraft, którego wyprzedzili tylko Polacy - Dawid Kubacki i Kamil Stoch.

 

Kraft: Zaryzykowałem, jestem bliski łez

Stefan Kraft, obok dwójki polskich medalistów, był zawodnikiem, który po każdej z serii konkursowych na skoczni im. Toniego Seelosa (HS-109) miał zupełnie inne odczucia. W pierwszej rundzie przy mocnym wietrze w plecy (0,96 m/s) uzyskał zaledwie 93,5 metra plasując się na dziesiątej pozycji. Wówczas do trzeciego w stawce, Słoweńca Zigi Jelara tracił 7 punktów, co na normalnej skoczni nie jest różnicą bez znaczenia. Co więcej, przed Austriakiem znajdowało się kilku mocnych zawodników, którzy też mogli realnie myśleć o zaatakowaniu miejsc na podium. W finale 25-letni zawodnik z Goldegg poszybował 101 metrów i wówczas uplasował się zaledwie o 0,7 punktu za drugim Kamilem Stochem. Wtedy obaj nie spodziewali się jeszcze, że zakończą zmagania z medalami.

- Nigdy nie doświadczyłem takiego konkursu... Mam medal, a zupełnie nie spodziewałem się tego, że tak się stanie. Kiedy dojeżdżałem do progu, myślałem że tylko zwalniam i zwalniam, jednak totalnie zaryzykowałem. Zakładałem, że skończę na 5-6 miejscu, bo jednak oba skoki były dobre jakościowo. Wróciło jednak do mnie szczęście, którego nie miałem w pierwszej serii. Po tym co stało się z moją formą od lata do teraz, jestem bliski łez. Kolejny medal, to naprawdę niesamowite, spełnienie marzeń - komentował Stefan Kraft. Austriak, który w Seefeld bronił dwóch tytułów mistrzowskich zdobytych przed dwoma laty w fińskim Lahti, docenił klasę polskich rywali - "złotego" Kubackiego i "srebrnego" Stocha i krótko skwitował wietrzną loterię panującą na skoczni. - Widząc, że zawodnicy, którzy byli najlepsi w treningach i kwalifikacjach są na czele stawki, nie można mówić, że było to niesprawiedliwe. Z pewnością jednak patrzenie na takie "widowisko" nie miało wielkiego sensu.

Po trudnym sezonie dla austriackiej kadry mężczyzn, prowadzonej przez nowego szkoleniowca, światowy czempionat na własnym terenie nieco osłodził trudy tej zimy. Srebrny medal w konkursie drużynowym na dużej skoczni w Innsbrucku, medale z tego samego kruszcu wywalczone w rywalizacji drużyn mieszanych oraz brąz Stefana Krafta w indywidualnych zmaganiach w Seefeld nieco umocnią nadwątloną pozycję trenera Andreasa Feldera, którego nie tak dawno mocno krytykował choćby były austriacki szkoleniowiec, współautor sukcesów Thomasa Morgensterna i Gregora Schlierenzauera, Alexander Pointner. - Każda z serii konkursowych w piątek miała swoje ofiary. Był to bardzo nierównomierny konkurs, ale dzięki Bogu dla nas, po raz kolejny, rozstrzygnięcia okazały się szczęśliwe. Zasadniczo na czele stawki nie było ostatecznie żadnych outsiderów, więc organizatorzy wyszli z tych zawodów z twarzą. Stefan był na tej skoczni bardzo mocny, jednak na samym końcu przed nim uplasowali się zawodnicy, którzy byli przed nim także w treningach i kwalifikacjach - skwitował Felder.

 

Prezes ÖSV: System przeliczników nie jest poprawny

Austriaccy działacze jakkolwiek zadowoleni z wyniku osiągniętego przez Krafta, nie szczędzili słów krytyki wobec sposobu, w jaki został rozegrany mistrzowski konkurs. - To bardzo absolutnie zacne podium, mimo że same skoki nie były tego zbytnio godne. Na pewno było kilka kwestii, które można było zrobić inaczej, zwłaszcza na takich zawodach jak Mistrzostwa Świata skoki narciarskie powinny wyglądać nieco inaczej. Trzej pierwsi zawodnicy absolutnie zasłużyli jednak na swoje miejsca - stwierdził dyrektor sportowy austriackiej kadry, Mario Stecher.

Również prezes Austriackiego Związku Narciarskiego (ÖSV) zauważył, że system, który od kilku lat w skokach narciarskich przelicza prędkość wiatru i wysokość rozbiegu na punkty, podczas konkursu na normalnej skoczni w Seefeld zupełnie się nie sprawdził. - Mieliśmy szczęście, bo ten brąz wygraliśmy na loterii i z tego się cieszymy. Były to jednak szalone i niewymierne skoki. Mogliśmy zobaczyć, jak wrażliwy jest system kompensacji punktowej za wiatr. W pewnych warunkach po prostu nie sposób go dostosować i wyregulować. Przepisy dotyczące belek startowych też nie są poprawne, jednak po tym jak przyniosły nam korzyść, tym razem możemy je zaakceptować - podsumował Peter Schröcksnadel.

Warto podkreślić, że dzięki brązowemu medalowi Stefana Krafta, Austriacy podtrzymali imponującą, 12-letnią serię Mistrzostw Świata, w których na normalnej skoczni znajdują się na podium. Po raz ostatni reprezentantów tego kraju zabrakło w czołowej trójce w 2005 roku w Oberstdorfie. Później medale na tzw. "90-metrowych" skoczniach zdobywali: Thomas Morgenstern, Gregor Schlierenzauer, Wolfgang Loitzl, Andreas Kofler i wspomniany Stefan Kraft.

 

źródło: kleinezeitung.at / informacja własna

 

Dodaj komentarz