You are currently viewing Dawid Kubacki po triumfie w TCS: „Nerwy były, ale sobie z nimi poradziłem. Jestem dumny” [WIDEO]
Dawid Kubacki ze Złotym Orłem (fot. Julia Piątkowska)

Dawid Kubacki po triumfie w TCS: „Nerwy były, ale sobie z nimi poradziłem. Jestem dumny” [WIDEO]

Dawid Kubacki, który jeszcze przed Turniejem Czterech Skoczni nie był wymieniany w gronie faworytów, dziś w Bischofshofen triumfował i odebrał statuetkę Złotego Orła. Po zawodach konsekwentnie powtarzał słowo-klucz, mówiąc, że najważniejsza była praca. Przyznał też, że pomimo wielkich emocji, zdawał sobie sprawę ze swojej wysokiej dyspozycji.

 

„Nerwy były, ale sobie z nimi poradziłem”

Skoki na odległość 143 i 140,5 metra pozwoliły Dawidowi Kubackiemu na wywalczenie drugiego zwycięstwa, trzynastego podium i co najważniejsze, triumfu w całym 68. Turniejem Czterech Skoczni. Jakie wrażenia towarzyszyły 29-latkowi jeszcze podczas konkursowej rywalizacji?

Oczywiście nerwy i emocje dzisiaj były. Zaczynały się pojawiać rano, ale poradziłem sobie z nimi jadąc na skocznię. Miałem po prostu jasny plan, co chcę zrobić i jak to ma wyglądać i w ten plan wierzyłem, wierzyłem że jeżeli tak to zrobię, to będzie działało. Seria próbna tylko mi to potwierdziła – komentował.

Można pokusić się o stwierdzenie, że już pierwszy konkursowy skok zamknął marzenia rywali o wyprzedzeniu Polaka. – Miałem świadomość tego, że to był dobry skok, że nadrobiłem jeszcze parę punktów. Ale zawody kończą się po ostatnim skoku, po kontroli sprzętu, a nie po pierwszej serii. Skoki są też na tyle nieprzewidywalną dyscypliną, że różne rzeczy się mogły dziać, w historii różne rzeczy się działy, pamiętam takie rzeczy nawet na Turnieju Czterech Skoczni. Pozostawałem skoncentrowany. Dla mnie po pierwszej serii jeszcze nic nie było wygrane. Była zrobiona robota, ale czekała mnie kolejna jej część, na tym się skupiałem – zapewnił Kubacki.

 

„Miałem świadomość, że do dobrych skoków niewiele brakuje”

Zawodnik z Szaflar znany jest w ostatnim czasie ze sporej wytrzymałości psychicznej i olimpijskiego spokoju. Czy ten udało się zachować po tak wielkim sukcesie?  – Łezka wzruszenia się jeszcze nie pojawiła, ale gardło mi ścisło. Jestem dumny z tego, co dzisiaj pokazałem na skoczni i z tego, co pokazałem przez cały Turniej. Nie był na pewno idealny, nie wszystkie skoki były super, ale ciężko pracowałem i ta praca została wynagrodzona. Mimo błędów, które popełniałem, na końcu okazało się, że jednak popełniłem ich najmniej – ocenił.

Warto dodać, że jeszcze podczas zawodów w Engelbergu, które poprzedzały Turniej Czterech Skoczni, Kubacki zajął dopiero … miejsce. Co pozwoliło na nagłą odmianę? – Po prostu pracowałem. To nie jest tak, że nagle znalazł się jakiś mistyczny sposób, na to jak skakać. Po Engelbergu może to nie wyglądało super, ale miałem świadomość, że do tych dobrych skoków niewiele brakuje. Odpocząłem przez święta, wiedziałem co mam robić i nad czym pracować. I to działało – zapewnił, po czym dodał: – Idąc na skocznię, mamy serie próbne, kwalifikacje, w tych skokach można coś próbować. Różnie to wychodziło, bo kwalifikacje w Turnieju jeśli chodzi o mnie, nie były rewelacyjne. Ale po to są te dodatkowe skoki, żeby wypracować to, co ma być później w konkursie. Najważniejszy konkurs był pewnie ten dzisiejszy, bo uwieńczył cały Turniej, tutaj jest rozdanie nagród. Dla mnie osobiście Innsbruck był jednak takim miejscem, w którym wcześniej nie miałem super konkursów, ale sam sobie udowodniłem, że jak się człowiek przyłoży do swojej roboty, to nieważne jaka skocznia, a to działa.

Słowo „praca” tradycyjnie bardzo często pojawiała w ustach naszego skoczka. Także i tym razem podkreślił, że jest prawdziwym „narciarskim rzemieślnikiem”. – Praca to bardzo duża część każdego sukcesu. Choćby nie wiem ile kto miał talentu, to bez pracy daleko nie zajedzie. To nie jest tylko moja praca, ale też wszystkich, którzy są z nami na co dzień, których nie widać, bo pracują po cichu i troszeczkę schowani. Oni są jednak nam, zawodnikom potrzebni – zauważył.

 

Wsparcie od najbliższych pod skocznią

Okazuje się, że podczas finałowych zawodów w Bischofshofen, Dawida Kubackiego wspierali nie tylko liczni polscy kibice, ale też osoby wyjątkowe. Pod skocznią im. Paula Ausserleitnera niespodzianką dla triumfatora miała być obecność najbliższych. Do Austrii, wprost z Plebiscytu Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca 2019 roku (Kubacki zajął w nim piąte miejsce), udała się jego żona Marta, która odbierała statuetkę, a także ojciec skoczka, Edward.

Nie wiedziałem o tym, dopóki nie jechaliśmy na skocznię, bo wypatrzyłem ich auto w mieście. Stało tam i rzuciło mi się w oczy. Wiedziałem, że ktoś przyjechał, ale nie wiedziałem kto konkretnie. Żona wracała wczoraj z plebiscytu, więc myślałem, że może jej tu nie być. Okazało się jednak, że przyjechała razem z moim tatą. Na skoczni się przede mną chowali i dopiero po ostatnim skoku ich zobaczyłem – mówił ze śmiechem. Dodał jednak, że najważniejsze było dla niego utrzymanie koncentracji, a radość mogła wkroczyć dopiero po zawodach. – Skupiłem się na tym co mam zrobić. Na dole jest bardzo fajnie się z rodziną pocieszyć, ale na górze jestem sam. Tego się muszę trzymać. To, czy ktoś jest na dole, czy go nie ma, to w tej koncentracji nie ma tam miejsca. Tam jest myślenie nad tym, co jest do zrobienia, a nie nad tym kto patrzy i kibicuje.

 

 

korespondencja z Bischofshofen, Julia Piątkowska
+ Bartosz Leja

 

Dodaj komentarz