You are currently viewing Dawid Kubacki: „Drużyna potrzebuje czterech skoczków na dobrym poziomie. Dzisiaj tak nie było”
Dawid Kubacki (fot. Julia Piątkowska)

Dawid Kubacki: „Drużyna potrzebuje czterech skoczków na dobrym poziomie. Dzisiaj tak nie było”

Dawid Kubacki był najmocniejszym ogniwem polskiej drużyny podczas konkursu w Zakopanem. Zawodnik z Szaflar oddał skoki na odległość 135 oraz 139,5 metra, jednak ostatecznie Biało-Czerwoni uplasowali się dopiero na piątej pozycji. – Drużyna potrzebuje czterech skoczków na dobrym i równym poziomie. Dzisiaj tak nie było – przyznał 29-latek.

 

„Optymalnie nie było. Skoki były spóźnione”

Gdyby dzisiaj rozgrywany był konkurs indywidualny, Dawid Kubacki zająłby drugie miejsce, ustępując tylko Niemcowi Stephanowi Leyhe. Sam stwierdził jednak, że jego dzisiejsze skoki nie były idealne. – Optymalnie nie było. Dzisiaj w obu skokach było lekkie spóźnienie na progu. Mimo tego, że to były skoki spóźnione, to sam początek odbicia był w dobrym kierunku i mimo wszystko próg oddawał i to chciało później lecieć. To znaczy, że ta baza jest w porządku. Jak się trafi, to będzie chciało lecieć jeszcze lepiej. Skoki nie były rewelacyjne, ale były całkiem okej. Jest pewien niedosyt i sam sobie wbiłem taką szpileczkę, że te spóźnienia się pojawiały. Z drugiej strony mam świadomość, że mimo błędów chciało lecieć i to jest bardzo pocieszające – komentował na gorąco po zawodach. 

W polskiej ekipie słabsze próby w porównaniu do skoków rywali oddali Piotr Żyła (123,0 / 136,5 m) i Jakub Wolny (122,5 / 118,0 m). W obu seriach uzyskiwali szóste wyniki w swoich grupach. Kamil Stoch skoczył 134,5 i 135,5 metra, co było odpowiednio pierwszym i trzecim skokiem w jego grupie. To było jednak za mało, aby stanąć na podium. Polakom do trzecich Słoweńców zabrakło 6,4 punktu.

 

Jest smutniej, jak się odstaje”

Trzeba po prostu więcej metrów. Drużyna potrzebuje czterech skoczków na dobrym i równym poziomie. Dzisiaj tak nie było, ale myślę, że do następnego drużynowego konkursu, karty się poodwracają – skwitował Kubacki. Zaznaczył jednak, że sobotnia rywalizacja na Wielkiej Krokwi stała na bardzo wysokim poziomie. – Gdybym był tutaj jako kibic, to wydaje mi się, że widowisko było fajne. Było dużo dalekich skoków. To daje kibicom emocje. Wiadomo, że wszyscy chcielibyśmy, żebyśmy tu stali na podium, ale ta sztuka nam dzisiaj nie wyszła. Taki jest sport, że nie zawsze wychodzi tak, jakby człowiek chciał. My jako drużyna nie możemy się tym dołować, bo jutro mamy kolejny dzień i kolejny start i nad tym musimy pracować. Ja idę do góry i robię to samo, co robiłem wczoraj i co będę robił jutro. Pod względem oddawania skoków nic mi się nie zmienia. Na pewno jest trochę smutniej, że w trakcie rywalizacji widzi się, że się jednak trochę odstaje i te szanse topnieją. Walczy się jednak do samego końca.

 

Kubacki o rekordzie Sato: „Bywały tu skoki po 150 metrów”

Podczas dzisiejszych zmagań, Japończyk Yukiya Sato poszybował aż 147 metrów i o 3,5 metra pobił dotychczasowy rekord Wielkiej Krokwi należący do Dawida Kubackiego. Jak na imponujący wyczyn rywala z Kraju Kwitnącej Wiśni zareagował były rekordzista? – Czy żal? Nie. Byłem rekordzistą przez jakiś czas, gdzieś to się zapisało, gdzie się miało zapisać. W tej chwili jest ktoś inny, za jakiś czas może znowu będzie ktoś inny. Rekordy mają to do siebie, że wystarczy jedna chwila, wszystko się fajnie poukłada i ten rekord się zmienia – powiedział podopieczny trenera Michala Doležala.

Kubacki dodał też, że na zakopiańskiej dużej skoczni, które rozmiar (hill size) jest usytuowany na 140. metrze, da się polecieć jeszcze dalej. – Jak dzisiejszy dzień pokazał, da się tu skoczyć 147 metrów. Tyle ile się da skoczyć, tak naprawdę zależy od warunków. Jeżeli będzie wiaterek z dołu, który trochę „podpiera” i lekko zwalnia podejście do lądowania, to wtedy nawet bardzo dalekie skoki można lądować telemarkiem. Jak leci się z wysoka, to już jest trudno i niestety wbija w zeskok, fizyki się nie oszuka. Przy odpowiednich warunkach można sporo dalej zalecieć. Jeszcze na tej starej, nieprzebudowanej skoczni bywały tu skoki po 150 metrów, ale przy dość mocnym halnym z przodu. Dla mnie rekordy jednak nigdy nie są celem. Celem są dobre skoki i to jest to, na czym się będę skupiał. O rekordach na razie myślicie wy, dziennikarze – zakończył ze śmiechem.

 

korespondencja z Zakopanego,
Bartosz Leja

 

Dodaj komentarz