You are currently viewing Wojciech Skupień – zmarnowany talent polskich skoków?
Wojciech Skupień (źródło tvpsport.pl)

Wojciech Skupień – zmarnowany talent polskich skoków?

Czy wśród zmarnowanych talentów znajdowali się zawodnicy, którzy klasą sportową mogli zbliżyć się do sukcesów Adama Małysza lub Kamila Stocha? Trudno na to pytanie obiektywnie odpowiedzieć, jednak po latach wiemy więcej i łatwiej o analizę. Przez lata wielką nadzieją polskich skoków był Wojciech Skupień – skoczek niewątpliwie bardzo uzdolniony. Zaprezentował swój talent już na początku swojej przygody ze skokami. Natomiast czy jako zawodnik Skupień może czuć się spełniony?

 

W latach 90., dla polskich skoczków narciarskich łączenie treningów z życiem pozasportowym nie było łatwym zadaniem. Dobitnie się o tym przekonaliśmy, gdy nasi zawodnicy wspominali w rozmaitych wypowiedziach, tamte trudne czasy. Wiele spraw po latach trudno sobie wyobrazić, a jednak tak właśnie było. Teraz z niedowierzaniem i pewną nutą wspomnień spoglądamy w przeszłość, nieraz zapominając z jakimi przeciwnościami musieli się mierzyć wówczas zawodnicy. Brakowało wiele – od podstawowych niezbędnych kwestii, po sprzęt, który uniemożliwiał skuteczną i sprawiedliwą walkę z czołówką Pucharu Świata. Często to nie sport weryfikował zawodnika, a życie, które w tamtych czasach do najłatwiejszych nie należało.

Jako jeden z pierwszych, szlaki dla późniejszych pokoleń przecierał Wojciech Skupień. To on przez pewien czas, jako jedyny liczył się na poważnie w polskich skokach. To dzięki niemu Polska miała reprezentanta, o którego było tak trudno w pierwszych sezonach po porzuceniu stylu klasycznego i przejściu na popularną „V-kę”. To Skupień był naszym skoczkiem eksportowym, który reprezentował nasz kraj na mistrzostwach świata i igrzyskach.

 

Tendencja zwyżkowa

Czy większą karierę mógł zrobić Wojciech Skupień? Z pewnością zaliczał się do grona zawodników, którzy zaczynali prezentować się na arenie międzynarodowej w czasach, kiedy polskie skoki podnosiły się z kolan. Po raz pierwszy głośniej zrobiło się o polskim skoczku w 1992 roku, kiedy na mistrzostwach świata juniorów w Vuokatti zaprezentował swój potencjał. Piąte miejsce indywidualnie było ogromnym sukcesem, ponieważ z nadzieją wypatrywano drugich Fijasów i Bobaków w polskich skokach. W tym samym roku Skupień wygrał zawody Pucharu Europy, rozgrywane przed własną publicznością na skoczni w Szczyrku. Jedna próba na odległość 80 metrów pozwoliła mu odnieść zwycięstwo i wprowadzić swoje nazwisko w świat zimowego sportu. Skupień nie był już sportowcem „anonimowym”.

Sezon 1992/1993 był dla zakopiańczyka początkiem poważnej kariery i objawieniem się szerszej publiczności na mistrzostwach świata w Falun. Osiągnięte wyniki na czempionacie rozegranym w Szwecji nie rzucały na kolana, jednak 33. pozycja uzyskana na skoczni K-115 mogła sugerować o potencjale jaki drzemie w młodym Polaku. Skupień ponownie potwierdził swoje umiejętności na juniorskim czempionacie rozgrywanym w Harrachovie, będąc sklasyfikowanym ostatecznie tuż za podium, na czwartej pozycji. Polak ustąpił jedynie takim gwiazdom jak Janne Ahonen, Andreas Widhoelzl czy Alexander Herr. W tym samym sezonie skoczek osiągnął 20. lokatę podczas zawodów we włoskim Predazzo, jednak zadowalający wówczas rezultat nie gwarantował punktów, ponieważ do sezonu 1993/1994 obowiązywała stara punktacja klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Kolejny sezon 1993/1994 to pierwsze punkty i naprawdę kilka przyzwoitych konkursów w wykonaniu skoczka z Podhala. Zgromadzone 47 punktów było dobrym wynikiem, zważywszy że poprzednie sezony były w wykonaniu Biało-Czerwonych fatalne. Tego samego roku Skupień wystartował na igrzyskach w norweskim Lillehammer, jednak podobnie jak przed rokiem w Falun, odegrał jedynie marginalne znaczenie w końcowej klasyfikacji, plasując się na 31. oraz 29. lokacie. Wartym dodania jest fakt, że Skupień był jedynym Polakiem startującym podczas najważniejszej imprezy czterolecia. Świadczyło to o bardzo złej kondycji, w jakiej znajdowały się wówczas polskie skoki narciarskie.

Zdobyte punkty w sezonie 1993/1994 przez młodego zakopiańczyka były otwarciem nowego rozdziału. Skoczek zdobywając punkty, stał się symbolem transformacji polskich skoków. Jako jeden z pierwszych zawodników skutecznie walczył w Pucharze Świata, skacząc już stylem V, a zdobyte punkty były pierwszymi od sezonu 1988/1989, kiedy po raz ostatni punktował Jan Kowal.

O kondycji polskich skoków w tamtym czasie może świadczyć fakt, że Skupień pozostawał przez długi czas osamotniony. Do sezonu 1994/1995 przygotowywał się jako lider naszej kadry i to on miał reprezentować nasz kraj podczas Turnieju Czterech Skoczni. Jak pamiętamy do Skupnia dołączył Małysz, który niejako rzutem na taśmę pojechał na turniej. Klasyfikacja generalna w marcu 1995 roku mogła nieco szokować. Skupień już nie był jednym punktującym zawodnikiem, dołączył do niego Małysz, gromadząc ostatecznie więcej punktów oraz stając się niepisanym liderem kadry.

Pierwszy sezon, który Skupień w pełni przeskakał to 1995/1996. W końcówce 1995 roku (na początku sezonu zimowego) Polak latał dobrze, zdobywając punkty w trzech pierwszych konkursach sezonu (dwa razy Lillehammer, raz w Villach). W zawodach poprzedzających Turniej Czterech Skoczni, wówczas 19-letni Skupień wykręcił życiówkę, zajmując 10. lokatę na skoczni w Oberhofie, co przez długi czas było najlepszym osiągniętym rezultatem w karierze. Końcówka sezonu nie była już tak udana, a nasz reprezentant często nie kwalifikował się do drugiej serii zawodów. Przez cały sezon zgromadził 75 punktów, co przez długi czas było najlepszym wynikiem punktowym jaki osiągnął.

 

Sezony trudnej walki

W następnych sezonach Wojciech Skupień popadł w przeciętność. Przez długi czas nie mógł złapać odpowiedniego rytmu, pozostając wyraźnie w cieniu nabierającego rozpędu Adama Małysza. Start podczas igrzysk w Nagano nie zbliżył jednak obu do ścisłej światowej czołówki. Wówczas 22-letni zakopiańczyk plasował się na 32. oraz 11. pozycji. Pomimo braku spektakularnych osiągnięć nie można było skreślać skoczka z klubu WKS Legia Zakopane, ponieważ był wciąż młody i perspektywiczny, a rezultat uzyskany na skoczni dużej, obrazował potencjał jaki był widoczny u skoczka z Podhala. Ostatecznie Skupień, jak i Małysz wracali z imprezy jako przegrani i można było odczuć lekkie rozczarowanie osiągniętym wynikiem.

Renesans formy zakopiańczyka miał miejsce w latach 2000-2001, kiedy to Polak wyrównał swoje dotychczas najlepsze osiągnięcie, plasując się na 10. pozycji podczas zawodów w Engelbergu (konkursy rozgrywane po TCS). Jeszcze w tym samym sezonie 1999/2000, Skupień poprawił ten rezultat, zajmując 6. miejsce w konkursie za oceanem w Iron Mountain, co jest najlepszym osiągnięciem skoczka w karierze. W kolejnym sezonie 2000/2001 zajmowane miejsca nie plasowały zakopiańczyka w czołówce, jednak wszedł w sezon z dużą regularnością, stając się obok Małysza, solidnym partnerem do drużyny. Podobnie jak w poprzednich latach, w końcówce sezonu Skupień dość wyraźnie obniżył loty, jednak to właśnie on obok Małysza i Matei, był numerem 3. w kadrze, przyczyniając się do pierwszego drużynowego podium naszej drużyny w Villach w 2001 roku. Bez wątpienia były to dwa życiowe sezony Polaka, w których zgromadził łącznie 175 punktów. Apetyty wzrastają w miarę spożywania kolejnych sukcesów, jednak na te już w kolejnych latach się nie doczekaliśmy…

 

Zmarnowany talent

Sezon olimpijski 2001/2002 był równią pochyłą formy i w zasadzie był to koniec dobrego skakania zakopiańczyka w elicie. Skupień przez cały sezon zgromadził zaledwie 4 punkty, jednak na pocieszenie to wystarczyło, aby wystartować na trzecich igrzyskach, tym razem w Salt Lake City. Uzyskana 42. lokata na skoczni normalnej odzwierciedliła aktualną formę w jakiej Polak się znajdował. Stawał się już doświadczonym zawodnikiem, zatem była to jedna z ostatnich szans na udowodnienie talentu, który zaprezentował przed dziesięcioma laty.

Pomimo, że aktywnym skoczkiem Skupień pozostawał jeszcze jakiś czas, to w Pucharze Świata już większej roli nie odegrał. Jedyna zima, w której zgromadził jakiekolwiek punkty, to ta z sezonu 2003/2004. Długo na nie czekał, ponieważ ponad dwa lata, a ostatnimi pozostawały te z ostatniego sezonu olimpijskiego. Do punktowania Polak powrócił w Libercu w 2004 roku. Punkty jeszcze zdobywał w Zakopanem, Sapporo i Willingen, a sezon zakończył z dorobkiem 24 oczek. W kolejnych sezonach nasz niespełniony talent odpadał z rywalizacji szybko, bo zazwyczaj już na etapie kwalifikacji, co sugerowało coraz bardziej o możliwym końcu kariery. Narty na kołku odwieszał stopniowo, w momencie którym jego największy rywal z młodzieńczych lat, Adam Małysz zdobywał czwartą Kryształową Kulę w karierze.

 

Mógł osiągnąć więcej

Pojedyncze skoki Skupień oddawał jeszcze w latach 2008-2009, kiedy to startował m.in. w mistrzostwach Polski, jednak to już niewiele miało wspólnego z uprawianiem sportu na wysokim poziomie. To jak ostatecznie potoczyła się sportowa kariera, z pewnością może budzić duży niedosyt. W wieku juniorskim Skupień skakał wyśmienicie, a najlepszym przykładem na to były zajmowane lokaty podczas młodzieżowych imprez. Rywalizacja z Adamem Małyszem w połowie lat 90. dodawała kolorytu polskim skokom, bo przecież naprzeciwko siebie stało dwóch młodych utalentowanych zawodników. Niestety po latach możemy stwierdzić, że tylko jeden z tego pojedynku wyszedł zwycięsko. Szkoda, bo Wojciech Skupień potencjał do skoków miał naprawdę duży… Trudno wskazać największy sukces w karierze, jednak z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że to lokaty z samego początku kariery, miały największą wartość, otwierając drogę do późniejszej „seniorskiej” przygody.

 

Michał Pasek,
informacja własna
zdjęcie: tvpsport.pl

 

Dodaj komentarz