You are currently viewing Oscar Westerheim dostanie szansę zimą? „Jestem marzycielem. Przed nami sezon olimpijski”
Oscar Petersen Westerheim (fot. Magdalena Janeczko)

Oscar Westerheim dostanie szansę zimą? „Jestem marzycielem. Przed nami sezon olimpijski”

Zwycięstwo Oscara Westerheima w mistrzostwach Norwegii można z powodzeniem określić największą sensacją letniego sezonu w skokach narciarskich. Zawodnik, który do tej pory nie zdobył punktów Pucharu Świata i nigdy nie uplasował się na podium międzynarodowych zmagań FIS, w pokonanym polu zostawił choćby zdobywcę Kryształowej Kuli, Halvora Egnera Graneruda. – Jestem marzycielem. Przed nami sezon olimpijski… Któż nie chciałby się tam znaleźć? – mówi o Pekinie 25-latek.

 

Trzeba przyznać, że jeszcze przed krajowym czempionatem w Oslo, postać Oscara Petersena Westerheima była znana wyłącznie najbardziej zagorzałym kibicom studiującym konkursowe statystyki. Wystarczy wspomnieć, że jego największym sukcesem było do tej pory szóste miejsce wywalczone w „trzecioligowych” zawodach FIS Cup. Ponadto skoczek z Oslo dwukrotnie wystartował w zawodach Pucharu Świata w Lillehammer, jednak rywalizację w 2019 i 2020 roku kończył na 48. i 41. miejscu. Dodajmy, że tego lata Westerheim w finałowej trzydziestce zameldował się tylko dwa razy – dwukrotnie zajmując trzydzieste miejsce podczas Letniego Pucharu Kontynentalnego w Oslo.

Dlatego też nic nie zwiastowało sobotniej sensacji na Midtstubakken (K-95 / HS-106). Po pierwszej serii indywidualnego konkursu mistrzostw Norwegii 25-latek był czwarty ze 102 metrową odległością. Już wtedy wydawało się to dość zaskakujące. W finale skoczek ze stolicy Norwegii zaskoczył jeszcze bardziej – powtórzenie 102 metrowego rezultatu dało mu zwycięstwo i największy jak dotąd sukces w karierze. Bezpośrednio za nim znalazł się Halvor Egner Granerud, który mimo minimalnej starty punktowej (0,2 pkt) musiał uznać wyższość rówieśnika. – Znam Oscara od dziecka. Może być nieznany szerszej publiczności, ale dla mnie to kolega z byłej klasy – mówił Granerud przyznając, że skoki zwycięzcy były pozytywnym „szaleństwem”. Co ciekawe, dominator poprzedniej zimy w swoim dorobku nie ma jeszcze tytułu indywidualnego mistrza kraju. Tym razem z trzeciego szeregu wyprzedził go sensacyjny zwycięzca.

Co o swoim triumfie mówił sam Oscar Westerheim? – To niesamowite, wręcz nieprawdopodobne. Lepiej późno niż wcale. Przywykłem do tego, że większość rzeczy nie udaje mi się za pierwszym razem. Przyznaję, że jestem czasem dość uparty w mojej pracy, ale teraz okazuje się, że zaczyna to przynosić efekty. Wszystko zaczyna się układać w całość. Jestem wysokim facetem z długimi nogami i przez to jest wiele aspektów, które muszę rozwiązywać, aby w stanie dobrze skakać. Teraz zaczyna to wszystko działać. Potrzeba było wielu lat i wiele mądrości do nabycia, którą teraz mogę wykorzystać – komentował swój triumf w rozmowie z przedstawicielem norweskiej kadry skoczków. Zapytany o plany na zimowy sezon po tak spektakularnym zwycięstwie, zahaczył o Pekin: – Oczywiście przed nami sezon olimpijski… Któż nie chciałby się tam znaleźć? To moje marzenie i tam właśnie celuję.

Zwycięstwo Westerheima, który do tej pory najwyżej w krajowym czempionacie był ósmy i nawet nie aspirował do znalezienia się w norweskiej kadrze narodowej, wprowadziło nieco zamieszania do ekipy trenera Alexandra Stöckla. Na trzy tygodnie przed inauguracją zimowego Pucharu Świata, kiedy wydawało się, że siedmioosobowy skład drużyny na Niżnym Tagił można ze sporą dozą prawdopodobieństwa wytypować, zupełny outsider pokonuje wielkich faworytów. Czy szkoleniowiec norweskiej drużyny widzi mało doświadczonego 25-latka w zawodach elity?  – Jego zwycięstwo było dość zaskakujące. Oddał jednak dwa bardzo dobre skoki – nie ukrywa Stoeckl w rozmowie z portalem Dagbladet.no. Okazuje się jednak, że od sensacyjnego triumfu w krajowym czempionacie do Pucharu Świata, droga nie jest aż tak prosta i oczywista. – Pytanie, jak Oscar poradzi sobie na innych skoczniach. Jeśli będzie kontynuował to, co robił tutaj, może być bardzo dobrze. Skoki w Rosji mogą być jednak trudnym wyzwaniem – twierdzi trener „Wikingów” podkreślając, że zanim postawi na Westerheima, musi zobaczyć więcej jego udanych prób także na innych obiektach.

 

Bartosz Leja,
źródło: Hopplandslaget / Dagbladet.no / informacja własna

 

Dodaj komentarz