Kamil Stoch w wywiadzie dla Rzeczpospolitej odpowiada na pytania dotyczące problemów na początku sezonu oraz przerwie w startach spowodowanej treningiem w austriackim Ramsau.
Polski skoczek został zapytany czy jest to najcięższy okres w jego karierze, zawodnik stanowczo zaprzecza: „Nie dramatyzujmy, wszystko w życiu jest po coś. Dostaję teraz lekcję, dzięki której mam stać się lepszy. Miałem trochę czasu po Pucharze Świata w Kuusamo, żeby nabrać dystansu. Musiałem zwolnić obroty, doprowadzić ciało do porządku: biodro, łokieć i szyja ucierpiały przy upadku po lądowaniu na treningu w Kuusamo. Jeszcze mnie pobolewają, ale zupełna bezczynność nie byłaby dobra.”
Psychiczne zażegnanie problemów Kamil rozpoczął już w Kuusamo, dodaje także, że polska kadra nigdy nie zaczynała sezonu dobrze, dlatego nie należy oceniać całej zimy po kilku startach. Zawodnik nalega aby dać drużynie czas na regenerację.
Okazuje się, że jedną z przyczyn problemów Polaków mógł okazać się zbyt duży entuzjazm – „Nakręciliśmy się, zapominając, że to na nas dobrze nie działa. A prawdziwy problem zaczął się, gdy zobaczyliśmy, że nam nie idzie, wtedy koło się zamknęło. Nie tylko presja nas zniszczyła, ani problemy z kombinezonami, mimo że o nich jest najgłośniej. Kilka przyczyn się splotło, teraz to rozplątujemy.”
Zawodnik twierdzi, że przerwa w Ramsau wyjdzie mu na dobre, jednakże nie planuje więcej takich przerywników podczas sezonu, woli działać i próbować. Na zakończenie skoczek wyraźnie zaznaczył, że popiera pozostanie Łukasza Kruczka na stanowisku trenera kadry. Dodaje także, iż skoro wcześniej szkoleniowiec nie zawodził to obecne problemy nie wynikają z jego strony.
Źródło: Rzeczpospolita
