You are currently viewing O co w tym wszystkim chodzi?

O co w tym wszystkim chodzi?

skocznia rozbieg - O co w tym wszystkim chodzi?

W Willingen wiatr wieje, skoki odwołane, jest więc czas na to, aby poświęcić kilka chwil na dyskusję o problemach tej jakże pięknej dyscyplinie. Ostatnimi czasy najgłośniej poruszanymi tematami są dwie kwestie. Pierwsza, to zróżnicowane noty noty sędziowskie, druga system przyznawania lub odejmowania punktów za wiatr.

{jcomments on} 

Co do sędziowskich not – temat rzeka. Sędziowie przy wystawieniu oceny za styl patrzą głównie na nazwisko skoczka. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że Gregor Schlierenzauer za tak brzydkie lądowanie dostaje aż tak wysokie noty?

Temat ten poruszył kiedyś na antenie Eurosportu sam Adam Małysz. Zdaniem mistrza sędziowie mają bardzo mało czasu na podjęcie decyzji o danej nocie, dlatego też zamontowane specjalnie dla nich monitorki niewiele pomagają. Jest to w jakimś stopniu wytłumaczenia, jednak chyba nie do końca. No bo nawet bez powtórki można ocenić, kto wylądował telemarkiem, kto się zachwiał, a kto o mały włos nie upadł. Pomijając już nawet styl lotu, czy wykonywane podczas niego ruchy. Czym więc kierują się arbitrzy? Może słabym widokiem z wieży sędziowskiej? Albo tym, że kibice machający wielkimi flagami zasłaniają im lot i lądowanie skoczka? Tak już zupełnie poważnie to chyba nikt z pozycji zwykłego kibica nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Można oczywiście snuć jakieś teorie spiskowe, lecz raczej niewiele to zmieni, a już na pewno nic nie wyjaśni.

Drugą dużo bardziej złożoną i chyba wywołującą największe kontrowersje sprawą jest wspomniane uzależnienie punktowania od warunków panujących na skoczni oraz zmiana wysokości belki.

Ostatnio oglądając skoki z człowiekiem, który niespecjalnie interesuję się sportami zimowymi doświadczyłem ciekawego zdarzenia. Zapatrzony w wyniki po pierwszej serii kolega zapytał mnie: „O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego Stoch który skoczył 143 m. jest za skoczkiem który wylądował na 132 metrze?” Gdy tłumaczyłem mu te całe zasady przyznawania i odejmowania punktów patrzył na mnie jak na dziwaka i stwierdził: „To tak jakby Barcelona grała z Realem przegrała 3:1, ale sędziowie dali jej wygraną, bo drugą połowę miała pod wiatr”. Coś chyba w tym jest. Skoki Narciarskie stały się strasznie matematyczne i pomimo, że w jakiś sposób wyrównuje to szansę zawodników którym przyszło rywalizować w gorszych warunków, to poniekąd duch oraz urok tego sportu jest przez to zabity.

Dwa. Podczas zawodów można zmienić też belkę. Oczywiście wygodne jest to dla samego jury, które w każdej chwili może zmniejszyć lub zwiększyć wysokość najazdu nie zaczynając przy tym konkursu od nowa. Przepis ten uważam osobiście jako w miarę korzystny, zwłaszcza gdy przypomnę sobię moje dawne zdenerwowanie, gdy po skokach pierwszej dwudziestki, wszystko zaczynało się od początku. Kuriozalne jest natomiast wprowadzenie możliwości zmiany belki przez trenerów. Zupełnie nie wiem czemu ma to służyć, albo w czym pomagać. W mojej opinii jest to po prostu kolejna komplikacja, która w niczym nie pomaga, a tylko drażni i wprowadzana w zakłopotanie i tak już ogłupionego widza.

Zdaję sobie sprawę, że wiele osób może się ze mną nie zgodzić, podając przy tym szereg własnych argumentów, ale ja i tak pozostanę przy swoim zdaniu. Matematyka i maszyny zabiją to co najpiękniejsze w sporcie, takie są niestety fakty… Niemniej uważam, iż dyskusja jest jak najbardziej wskazana, choć wskórać cokolwiek to misja niemalże niemożliwa. Dyskutujmy jednak, bo jako kibice skoków mamy do tego pełne prawo.

                                                                                         Rafał Kyć – SkokiPolska.pl

 

 

Dodaj komentarz