Dzisiejszy konkurs w Klingenthal był ostatnim pucharowym występem dla zawodników, którzy wystąpią w Mistrzostwach Świata we włoskim Val di Fiemme. Zapunktowało w nim aż czterech naszych reprezentantów i gdyby nie dyskwalifikacja Kamila Stocha mielibyśmy czterech Polaków w czołowej ’15’. „Dziś chłopcy skakali znowu na wysokim poziomie i można być ze skoków zadowolonym. Najlepsi może nie byliśmy, ale na pewno najstabilniejsi.” – powiedział trener Łukasz Kruczek.
Piotr Żyła zajął dziś znakomite 6. miejsce co jest niewątpliwie lepszym występem od ostatnich, jak choćby w drużynówce w Willingen. „Piotrek skakał stabilnie, ale nieco na niższym poziomie. Teraz 'złapał’ pozycję najazdową i skakał skutecznie” – wyjaśnił szkoleniowiec Polaków.
Świetny występ zaliczył także Krzysztof Miętus (11. miejsce), dla którego był to życiowy sukces, warto też zwrócić uwagę na bardzo daleki lot z I serii – aż 145 metrów, 1,5 metra od rekordu skoczni Michaela Uhrmanna. „Krzysiek skakał tak jak ostatnio w Willingen, dziś w pierwszej serii dopisało mu szczęście, ktore w 100% wykorzystał.” – przyznał Kruczek.
Do lepszych skoków zdaje się też wracać Maciej Kot, który po ostatnich swoich próbach był bardzo niezadowolony. „Ostatni konkurs w wykonaniu Maćka był słabszy i dziś był ważny dzień, by wszystko wróciło do normy, złapał właściwa koncepcję skakania.” – ocenił trener Polaków.
O sporym pechu może mówić trzydziesty Kamil Stoch, który gdyby nie dyskwalifikacja w drugiej serii znalazłby się na 9. miejscu. „Występ udany pod względem skoków, ale przebieg konkursu był już nie bardzo. Po pierwsze warunki z pierwszej serii, po drugi dyskwalifikacja po drugiej.” – stwierdził Kruczek.
Obecnie polscy kadrowicze od piątku będa trenować na skoczni w Szczyrku -Skalitem, aby niedługo później wyruszyć na najważniejszą imprezę sezonu – Mistrzostwa Świata we Włoszech.
informacja własna