You are currently viewing Przelicznik psujący zabawę

Przelicznik psujący zabawę

Już od kilku sezonów w Pucharze Świata stosowany jest tzw. przelicznik wiatru, za który punkty są dodawane lub odejmowane zawodnikom. Jednakże podczas Igrzysk Olimpijskich ten system będzie miał swój debiut.

 

Doskonale wiemy na czym polega przelicznik wiatru w skokach narciarskich. Dla jednych kompletny niewypał, dla drugich większa sprawiedliwość. Pomysł mający wielu orędowników, wprowadzany od sezonu 2009/10 zadebiutuje w Soczi, podczas Igrzysk Olimpijskich. Wielki entuzjasta tego systemu – Walter Hofer, wraz ze swoimi współpracownikami z FIS-u jest zapewne dumny z faktu, iż punkty za wiatr wkroczą na najbardziej prestiżową imprezę w skokach.

Hofer Walter Zakopane B.Leja  - Przelicznik psujący zabawęPoczątki pomysłu Hofera były trudne. Wiele spekulacji odnośnie wzoru, wedle którego mają być przyznawane dodatkowe lub ujemne punkty. Skocznie narciarskie różnią się między sobą w wielu aspektach, w związku z czym potrzebni byli specjaliści, którzy unormowaliby ten system i w miarę możliwości dostosowali do panujących na skoczniach realiów. Jako że został on wprowadzony na próbę tuż przed Igrzyskami w Vancouver (dokładnie podczas Letniej Grand Prix w 2009 roku), nie można było z niego skorzystać. Przepis mówi jasno, że zmiany wprowadzone w tzw. olimpiadzie, czyli okresie między igrzyskami, nie mogą być wykorzystywane na jego zakończenie. Na ten przykład przelicznik zadebiutował w 2009 roku, czyli w okresie między Turynem (2006) a Vancouver (2010), więc podczas zmagań na skoczniach w Whistler nie można było z niego skorzystać. W Soczi ten system się pojawi.

Jak już wspomniałem jest wielu zwolenników i przeciwników tego rozwiązania. Osobiście zaliczam się do pesymistycznego podejścia w tym temacie. Niestety, ale „dziecko Hofera”, które miało wyrównać poziom rywalizacji, niejednokrotnie wypacza jej zakończenie. Można zadać pytanie, dlaczego nie jest brany pod uwagę wiatr boczny? Wszyscy przecież zdajemy sobie sprawę z tego, że wiatr w plecy mocno komplikuje sytuację skoczka, ale skoczek lot zima - Przelicznik psujący zabawępozostaje wyżej wymieniony element. Gdy pojawia się taka sytuacja, z bocznym podmuchem skoczek ma jeszcze trudniejszą sytuację, niż podczas niezbyt mocnego uderzenia wiatru z tyłu. Wyraźny tego przykład mieliśmy w Kulm, kiedy to Morgenstern przy bocznym podmuchu runął na zeskok. W dużym stopniu, taki wiatr może nie wypaczyć wyniki, ale także zagrażać bezpieczeństwu zawodników.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: skocznia o rozmiarze 140 metrów, na progu wiatr w plecy, na setnym metrze pojawiają się podmuchy boczne, a w okolicach punktu konstrukcyjnego podwiewa od dołu skoczni. Jeśli ten ostatni wieje z największą mocą spośród wszystkich pojawiających się na zeskoku, to skoczek mimo iż tam nie doleci, może dostać… ujemne punkty za całość. A w ostatecznym rozrachunku okaże się, że odległość próby nie przekracza nawet punktu K. Gdzie tu logika? Jeśli fani skoków mają być zwolennikami tego systemu – jak to chcą „Panowie z FIS-u”, to trzeba coś z tym fantem zrobić. Obawiam się, że obecna forma, uznawana poniekąd za sprawiedliwą przez Waltera Hofera, w najbliższym czasie może się nie zmienić. Chociaż do Igrzysk w Pyeonchang zostały 4 lata… może wówczas?

Piotrek Więcławek

 

 

 

Dodaj komentarz