You are currently viewing Mistrzostwa Polski… omyłek: Co nie zagrało w Zakopanem?

Mistrzostwa Polski… omyłek: Co nie zagrało w Zakopanem?

IMG 20161226 114935540 HDR 2 - Mistrzostwa Polski... omyłek: Co nie zagrało w Zakopanem?Świąteczny konkurs o mistrzostwo Polski w skokach narciarskich w Zakopanem miał być nowym otwarciem na wpół zmodernizowanej Wielkiej Krokwi. Powrót oficjalnych zmagań krajowej czołówki na legendarną polską skocznię miał być znakiem nowej jakości. Niestety, gołym okiem (i uchem) widać było (i słychać) niedociągnięcia.

 

Mowa tutaj nawet nie do końca o samych skoczkach, którzy tradycyjnie, starali się jak mogli i z pewnością chcieli wykonać swoją prace i jak sami mówią „dwa dobre konkursowe skoki”. Nieco słabszy poziom sportowy pierwszej serii zrekompensowały nam imponujące skoki pod koniec serii finałowej w wykonaniu choćby Macieja Kota (139,0 m), Dawida Kubackiego (138,0 m), Jana Ziobry (136,0 m) czy świeżo upieczonego mistrza Polski, Piotra Żyły (135,5 m). Nie chodzi także o samą skocznię, która bądź co bądź jest (prawie, a prawie robi wielką różnicę) zmodernizowana. 

To co należy wyciągnąć na światło dzienne działo się zupełnie niezależnie od rywalizujących na Wielkiej Krokwi zawodników. Reklamowany od pewnego czasu konkurs Mistrzostw Polski miał przyciągnąć do stolicy polskich Tatr wielu kibiców, którzy zachęceni świąteczną atmosferą i bardzo dobrą dyspozycją podopiecznych trenera Horngachera mieli tłumnie zjawić się pod Wielką Krokwią. To miało być preludium do styczniowych zawodów Pucharu Świata, kiedy to na obiekcie im. Stanisława Marusarza pojawi się światowa czołówka. Niestety jak się okazało, organizator zawodów zapomniał zgłosić całe wydarzenie jako imprezę masową. Tym samym zgodnie z obowiązującym prawem na trybunach mogło się pojawić nie więcej niż 1000 osób. A przed skocznią na wejście czekało jeszcze kilka razy tyle… Nie wszyscy się doczekali, mimo iż byli gotowi uiścić opłatę za wejście na skocznię. Skandaliczne niedopatrzenie organizatorów nie umknęło uwadze kibiców, którzy w mocnych słowach komentowali organizacyjną farsę. - Trybuny puste, a tłumy za płotem, bo nie chcą ludzi wpuścić! Kto jest odpowiedzialny za taką organizację?! Skandal!!! I to mają być Mistrzostwa na skalę ogólnokrajową?!! Śmiechu warte! - napisała na naszym portalu jedna z fanek. Pozostaje mieć nadzieję, że podczas styczniowego Pucharu Świata kibice będą mogli zawitać na Wielką Krokiew i zawody nie odbędą się przy pustych trybunach.

Kolejną kwestią, która mogła przykuć uwagę czujniejszych kibiców była frekwencja... skoczków. Na liście startowej seniorskich Mistrzostw Polski ujrzeliśmy zaledwie 37 zawodników, podczas gdy nie tylko najstarsi górale pamiętają krajowe czempionaty, w których trzeba było przeprowadzać serię kwalifikacyjną, aby wyłonić najlepszą pięćdziesiątkę, która walczyła o tytuł mistrzowski. Na nic mogą zdać się tłumaczenia, że część kadry B była w drodze do Engelbergu, że Kamil Stoch się przeziębił, a niektórych dopadła inna tajemnicza niemoc. Mało to mało. Zaplecze polskiej czołówki wyraźnie się kurczy i nie widać światełka w tunelu. A ci, którzy mimo osiągnięcia wieku seniorskiego i absencji w kadrach narodowych nadal chcą poświęcać się niepewnemu finansowo zajęciu jakim są skoki narciarskie, nie mają łatwo także przez oporne zachowanie działaczy. Choćby 28-letni Łukasz Rutkowski, który początkowo nie znalazł się na liście startowej, jak sam twierdzi - z powodu negatywnego nastawienia lokalnych działaczy.

Trzecią część negatywnego warto poświęcić telewizyjnemu komentarzowi. Jakkolwiek oczywiście można cenić charakterystyczny tembr głosu Stanisława Snopka, a także towarzyszącego mu na komentatorskim stanowisku Telewizji Polskiej Rafała Kota, to obaj panowie wydawali się podczas relacjonowania Mistrzostw Polski mocno zdezorientowani wypełnianiem swoich ról. Pomijając brak charyzmy, którą można przypisać Włodzimierzowi Szaranowiczowi czy Markowi Rudzińskiemu, wypadałoby chociaż orientować się w realiach polskich skoków narciarskich komentując krajowy czempionat. Jak się okazuje - nawet to okazało się zbyt dużym wyzwaniem. Dzięki temu, albo raczej przez to, dowiedzieliśmy się, że Artur Kukuła jest stałym bywalcem zawodów Pucharu Kontynentalnego (w rzeczywistości w latach 2010-2016 zaliczył zaledwie 16 konkursowych startów), a także poznaliśmy nowe imiona polskich juniorów - Bartłomieja (w rzeczywistości Bartosza) Czyża oraz Dawida (w rzeczywistości Damiana) Skupienia. 

Można tylko mieć nadzieję, że styczniowy Puchar Świata w Zakopanem odbędzie się bez takich wpadek i "kwiatków", zarówno komentatorskich, jak i organizatorskich. A drugi etap modernizacji Wielkiej Krokwi (przebudowa zeskoku) przyniesie długo oczekiwaną pełną, a nie tylko częściową zmianę w Zakopanem. Bo nadzieja umiera ostatnia.

 

informacja własna

 

Dodaj komentarz