Alexander Stoeckl został trenerem Norwegów w marcu 2011 r., zastępując na tym stanowisku Mikę Kojonkoskiego. Austriak stanął przed trudnym zadaniem utrzymania poziomu narciarskiej potęgi oraz wprowadzenia do zespołu nowych twarzy. Ze swojej misji wywiązał się świetnie, jednak wiele wskazuje na to, że czas Stoeckla w Norwegii dobiega końca.
Puchar Narodów zdobyty przez "Wikingów" w 2013 oraz 2016 roku, tytuły mistrzowskie wywalczone przez Rune Veltę i Andersa Bardala, który na swoim koncie zapisał także Kryształową Kulę, do tego tytuły czempionów dla norweskiej ekipy w mistrzostwach świata i MŚ w lotach... to tylko największe trenerskie osiągnięcia Alexandra Stoeckla. Łącznie podopieczni 43-letniego trenera z Tyrolu 24-krotnie wskakiwali na podium najważniejszych pucharowych klasyfikacji, turniejów, a także imprez rangi mistrzowskiej. Jest to zasługa zarówno ogromnego narciarskiego potencjału Norwegów, jak i nowych metod szkoleniowych (i nowinek sprzętowych) wprowadzonych przez Stoeckla.
Po ponad 6 latach pracy w Norwegii, trener który odnalazł wspólną platformę porozumienia ze swoimi podopiecznymi, co więcej, nauczył się języka norweskiego, aby jak najlepiej kontaktować się z zawodnikami, mówi o zmęczeniu. - Nie chodzi o wynagrodzenie. Jednym z pytań jest to, czy wciąż mam motywację do kontynuowania mojej pracy. Drugą kwestią jest to, czy ludzie zgromadzeni wokół mnie faktycznie chcą abym nadal ją wykonywał. Pytanie, czy nadal jestem właściwą osobą - zastanawia się Stoeckl cytowany przez portal nrk.no. - Motywacja bywa problemem, pojawiają się jej wzloty i spadki. Składa się na to stres, liczne podróże. To wszystko utrzymuje się na poziomie, który nie jest optymalny dla zdrowia. Nie jestem chory mówiąc w ten sposób, jednak czuję się zmęczony nadmiarem pracy. To bardzo wymagające, zwłaszcza jeśli chce się być liderem w tym biznesie - dodaje trener Norwegów.
Aktualny kontrakt doświadczonego szkoleniowca z Norweskim Związkiem Narciarskim wygaśnie po zbliżającym się sezonie olimpijskim. Póki co pierwsza rozmowa z dyrektorem sportowym Clasem Brede Braathenem nie przyniosła porozumienia i podpisania kontraktu. Ostateczna decyzja związana z przyszłością Stoeckla w "Kraju Wikingów" ma zapaść najprawdopodobniej pod koniec sezonu letniego.
Mimo pewnych wątpliwości, sam zainteresowany zapewnia, że w trwającym okresie przygotowawczym i nadchodzącym czasie startów, zrobi wszystko co w jego mocy, aby doprowadzić norweskich skoczków do sukcesów. - Musze podróżować tak często jak dotychczas i wykonywać moją pracę tak dobrze, jak tylko będę mógł. Chcę mieć jak największy wpływ na sukces dzięki mojej wiedzy i postawie - stwierdził. Zapytany o propozycje pracy ze strony innych narciarskich federacji, szczególnie z Austrii, odparł kurtuazyjnie: - Jeszcze o tym nie myślałem.
Sam Alexander Stoeckl zapewnił jednak, że nadal widzi swoją przyszłość w skokach narciarskich jako trener. Mimo iż 43-latek nie podał żadnego konkretnego kraju, w którym mógłby kontynuować swoją karierę, stwierdził, że zawsze może powrócić do szkolenia młodzieży w słynnym gimnazjum narciarskim w austriackim Stams. Spoglądając jednak na jego bogaty trenerski dorobek, chętnych do zatrudnienia Austriaka z pewnością nie zabraknie.
źródło: nrk.no / nettavisen.no