Kryzys związany z pandemią koronawirusa jest na tyle poważny, że Norweski Związek Narciarski obawia się o przyszłość tamtejszych skoków narciarskich. Zaniepokojeni Norwegowie dostrzegają podobieństwa w problemach, z którymi niegdyś borykali się Finowie. Czy "Kraj Wikingów" podąży śladami fińskich skoków, które nadal znajdują się w potężnym kryzysie?
Kryzys w czasach pandemii, zwolnienia w Norwegii
Sytuacja epidemiologiczna dotknęła niemalże wszystkie obszary codziennego życia, w tym sportu. Odwołane lub przełożone imprezy sportowe, w tym tak wielkie i kosztowne jak Letnie Igrzyska Olimpijskie, które przełożono na przyszły rok, skutkują w ogromnych stratach finansowych. Wiele klubów sportowych jest dotkniętych poważnymi cięciami budżetowymi powiązanymi z utratą sponsorów, a także zwolnieniami pracowników, co negatywnie wpływa na dalszy rozwój zawodników i dyscypliny. Taką sytuację można też zauważyć w skokach narciarskich, które w głównej mierze czerpią wsparcie finansowe od dużych firm państwowych bądź mniejszych przedsiębiorstw, w których uderzył kryzys. Aby poszczególne związki oraz ich podopieczni mogli się dalej rozwijać, potrzebne są cięcia budżetowe i zmniejszenie kosztów ponoszonych przez związek. Jedną z nacji, która najbardziej odczuwa skutki pandemii jest Norwegia.
W ubiegłym miesiącu wspominaliśmy o decyzji o zwolnieniu aż 96 pracowników Norweskiego Związku Narciarskiego, co pozwoliło Norwegom nieco zredukować ponoszone koszty. Więcej o masowych zwolnieniach w norweskich kadrach przeczytacie TUTAJ.
Cięcia budżetowe, skrócony o zawody w Trondheim i Vikersund turniej Raw Air, czy utrata ważnego sponsora (Konica Minolta) przed początkiem ubiegłego sezonu, są składowymi głębokiego kryzysu, który nastał w świecie norweskich sportów zimowych. Do tego dochodzi nagła decyzja ze strony Chin o wycofaniu się z projektu olimpijskiego na 2022 rok, co poskutkowało także brakiem regulacji poniesionych przez Norwegów kosztów, co wywołało irytację i coraz większe problemy finansowe w "Kraju Wikingów".
Bråthen: "Sytuacja jest dramatyczna"
- Obecna sytuacja jest dla nas bardzo poważna i dramatyczna. Pracujemy dzień i noc wraz ze związkiem, aby znaleźć rozwiązania - komentuje Clas Brede Bråthen, dyrektor sportowy norweskich kadr, w rozmowie z NRK.
Zgodnie z założeniami norweskich działaczy, związek planuje obciąć budżet skoków narciarskich o 30 procent, co przyniosłoby Norwegom oszczędności w wysokości około 8 milionów norweskich koron. Taka redukcja budżetu napawa cały związek strachem i obawą o przyszłość tej dyscypliny. Przypomnijmy, że norweska kadra ma w swoim zanadrzu wiele talentów, między innymi Mariusa Lindvika, który w ubiegłym sezonie sprawował się znakomicie, zajmując drugie miejsce w ogólnej klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni oraz trzecie miejsce w turniejach Raw Air i Willingen Five.
Nic dziwnego, że Norwegowie boją się o przyszłość skoków. Przez wiele lat pracowali nad silną pozycją w międzynarodowej czołówce, stawiając na ciągły rozwój swoich podopiecznych. Teraz norwescy działacze i trenerzy obawiają się utraty tego, nad czym tak długo pracowali. - Niewiele osób ma wysoki poziom wiedzy w naszym sporcie. Chcemy uniknąć scenariusza, w którym utracimy większość naszych kompetencji ze względu na obecną sytuację - twierdzi z obawą Bråthen.
Mniej zawodników w kadrze i fiński scenariusz?
Nie mamy jeszcze informacji na temat kadry na sezon 2020/21, lecz Norweski Związek Narciarski dotknięty kryzysem wspomina o redukcji kadr skoczków, co tylko budzi obawy u Alexandra Stöckla, głównego trenera reprezentacji Norwegii, który obawia się o dalszy los jego podopiecznych ze względu na brak środków na ich dalszą współpracę i rozwój. - Kadra B może zostać całkowicie rozwiązana, a kadra A może zostać zredukowana w liczbie swoich zawodników. Dodatkowo nastąpią zwolnienia w sztabie trenerskim - podkreśla Stöckl dodając, że w przyszłości norweskie kadry mogą utracić przychody ze sponsoringu ze względu na mniejszą liczbę zawodników, a co za tym idzie, mniejsze szanse na wyróżnienie się na tle innych skoczków.
Wszystkie te obawy i problemy powodują, że w Norweskim Związku Narciarskim panuje napięta sytuacja. Coraz bardziej zauważalne jest podobieństwo historii kryzysu fińskich skoków do obecnej sytuacji w Norwegii.
Karolina Lisiewicz,
źródło: nrk.no