Pierwszy taki konkurs skoków w Polsce. W Ruczynowie skakali amatorzy i zawodowcy

Mijający weekend przyniósł wiele konkursów skoków, jednak w naszym kraju nie tylko w Wiśle była okazja pokibicować najodważniejszym. Na małej pięciometrowej skoczni w Ruczynowie rozegrano zawody o Puchar inSJders, w organizację którego zaangażowali się prawdziwi pasjonaci skoków narciarskich. Wszystko, na czele z igelitową skocznią i rywalizacją, wyglądało jednak w pełni profesjonalnie, chociaż i dobrej zabawy nie zabrakło.

Skocznia i zawody „na podwórku”

Pomysł organizacji zawodów na Ruczynów Arenie (K-4 / HS-5) zrodził się w rozmowach konstruktora skoczni, Mateusza Seremaka i przedstawicieli inSJders. Profil na Twitterze jest znany w narciarskim środowisku, a prowadzą go pasjonaci skoków narciarskich i „skoczniołazi”. W tym gronie Artur Bała ze Skisprungschanzen.com, Michał Chmielewski z Przeglądu Sportowego oraz Mikołaj Szuszkiewicz, który ma wielki wkład w działania naszego portalu SkokiPolska.pl. Panowie wspólnie uznali, że w krajowym terminarzu zawodów brakuje konkursu, w którym udział wzięliby także amatorzy, chcący choć przez chwilę poczuć się jak skoczkowie narciarscy.

W rywalizacji na małym obiekcie w Ruczynowie niedaleko Buska-Zdroju (woj. świętokrzyskie), który jest usytuowany na podwórku przy domu państwa Seremaków, wystartowało 29 zawodników i zawodniczek z Polski i Węgier. Przedział wiekowy uczestników był imponujący. W rywalizacji wziął udział choćby 6-letni Adam Okroshko reprezentujący właśnie Węgry, ale także 90-letni (!) Jerzy Cienciała, który w przeszłości również miał styczność ze skokami narciarskimi jako zawodnik. Sprzęt zawodników przygotowany własnymi siłami zawierał obowiązkowe kaski zapewniające bezpieczeństwo, opcjonalnie kombinezony, a także narty wśród których królowały „zjazdówki” będące najlepszym rozwiązaniem na skoczni o tym rozmiarze.

– To przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Myśleliśmy, że będzie z 15-20 osób, przyjechało 30. Do tego na trybunach było około 100 kibiców. Było warto. Jesteśmy po pierwszych rozmowach z Polskim Związkiem Narciarskim, który podczas przyszłorocznej imprezy w Ruczynowie, być może się w nią zaangażuje. Mam nadzieję, że przyjedzie jeszcze więcej osób i zrobimy to jeszcze lepiej! – przyznał z entuzjazmem Michał Chmielewski.

Wygrana Kaszuby, Cienciała na podium

W czteroseryjnej rywalizacji zwyciężył reprezentant podkarpackiego klubu ZKN Sokół Zagórz, Dawid Kaszuba. 23-latek rozpoczął zmagania skokiem na 4 m i 75 cm, a do tego dołożył trzy rekordowe 5-metrowe próby, gromadząc 19,75 punktu. Drugie miejsce wywalczył Jakub Radziszewski, czyli przedstawiciel słynnej grupy skoczków z Łodzi, który w poszczególnych rundach uzyskiwał 4,50, 4,25, 4,75 i 4,50 m. Skład podium uzupełnił jeden z najbardziej doświadczonych, mimo młodego wieku, 12-letni Tymoteusz Cienciała znany z seryjnych zwycięstw w dziecięcym Turnieju Czterech Skoczni rozgrywanym w Niemczech i Austrii. Tym razem Tymek reprezentujący Wiślańskie Stowarzyszenie Sportowe i Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku musiał się zadowolić trzecią lokatą po skokach na 4,00, 4,25, 4,00 i 4,50 m.

Tuż za podium wylądował jeden z organizatorów całej imprezy, Michał Chmielewski, dla którego zresztą wizyta na skoczni zarówno w roli osoby zwiedzającej, jak i skoczka to nie pierwszyzna. W czołowej szóstce zameldowali się kolejni skoczkowie z Łodzi – Bartłomiej Marczak i Dawid Jurga.

Profil skoczni na Skisprungschanzen.com >>>

Pełne wyniki rywalizacji widnieją na dole artykułu.

Fotorelacja ze zmagań
(fot. Michał Chmielewski)

Małe skocznie szansą na rozwój skoków w Polsce

Poza aspektem czysto rywalizacyjnym, warto podkreślić jak ważną rolę tego typu obiekty mogą pełnić dla najmłodszych, którzy chcą rozpocząć przygodę ze skokami narciarskimi. W Niemczech sporym zainteresowaniem cieszą się malutkie mobilne skocznie, na których można skoczyć kilka metrów i załapać skokowego „bakcyla”. W Polsce takie pomysły wciąż raczkują, jednak zawody w Ruczynowie były krokiem w dobrą stronę. – Myślę, że jest szansa na zaistnienie takich pomysłów. Wiem, że choćby skoczkowie z Łodzi chcą zrobić skocznię mobilną i jeździć z nią po świecie. Do tego trzeba jednak dużej pasji. Brakuje inicjatyw samorządowych, ludzie jeszcze nie rozumieją, że skoki narciarskie mogą być dostępne dla każdego i nie musimy oglądać ich tylko w telewizji. A właśnie na małych skoczniach zaczynają się prawdziwe, wielkie historie. Syn Mateusza, konstruktora skoczni, Kacper już mówi, że chce się uczyć skakać i zamierza pójść do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku albo Zakopanem. Gdyby tak było na nizinach, w większej liczbie miejsc, w Polsce byłoby więcej skoczków – twierdzi Chmielewski.

Warto zauważyć, że liczba skoczków narciarskich w Polsce, w porównaniu do czynnych zawodników w Austrii, Niemczech czy Norwegii, nie jest największa. Być może już na wczesnym etapie juniorskim, a nawet już wśród dzieci bezpowrotnie tracone są wielkie talenty, które nawet nie są w stanie sprawdzić drzemiących w nich możliwości. Im więcej szans na pokazanie się, tym większa możliwość, że właśnie ci z największym potencjałem zostaną zauważeni i właśnie oni dostaną szansę na rozwój i dalsze szkolenie.

Wiemy, że kolejny konkurs skoków w Ruczynowie w letnich warunkach już za rok. Można się jednak zastanowić, czy amatorskich inicjatyw w tym stylu może być więcej? Były amatorskie obiekty, o których było głośno, choćby w Łodzi czy Lublinie. Sama pasja jednak, potrzebuje wsparcia. I właśnie impreza w Ruczynowie niech będzie najlepszym apelem do osób decyzyjnych i chcących się włączyć w promocję jednej z najbardziej popularnych dyscyplin sportowych w naszym kraju.

Wyniki konkursu o Puchar inSJders:

Bartosz Leja,
informacja własna