You are currently viewing Jarosław Krzak: „Chcę upewnić trenerów i siebie, że podium nie było wybrykiem”
Jarosław Krzak (fot. Julia Piątkowska)

Jarosław Krzak: „Chcę upewnić trenerów i siebie, że podium nie było wybrykiem”

We wtorek Jarosław Krzak wywalczył swoje pierwsze podium w zawodach FIS Cup. Dzień po trzecim miejscu na skoczni Skalite, w wietrznej loterii nie awansował do serii finałowej. Mimo tego, dzięki świetnej postawie w pierwszym konkursie w Szczyrku, zdołał wywalczyć powiększoną (siedmioosobową) kwotę startową dla reprezentacji Polski na kolejne konkursy Pucharu Kontynentalnego.

 

Życiowy sukces w Szczyrku

Skoki na 98 i 103,5 metra zapewniły 20-letniemu reprezentantowi polskiej kadry narodowej trzecie miejsce we wtorkowym konkursie narciarskiej „trzeciej ligi”. Przed nim uplasowali się jedynie Niemiec Richard Freitag oraz Austriak Mika Schwann. W drugim konkursie Krzak nie miał już tyle szczęścia do warunków wietrznych i po skoku na 80,5 metra zakończył zmagania na 32. pozycji. Pierwszy konkurs w Szczyrku pokazał jednak, że duży potencjał, jaki zauważyli w nim trenerzy dołączając go do kadry narodowej, powoli się budzi.

Dwa skoki konkursowe we wtorek były solidne i taki poziom chciałbym prezentować. Niestety, wyczerpałem wtedy zapas szczęścia na środę – komentuje 20-latek, który jeszcze podczas grudniowych zawodów FIS Cup w Kanderstegu, prezentował znacznie gorszą formę niż latem. W Szwajcarii zajął 37. miejsce, a w drugim konkursie został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon. Narzekał wówczas na problemy związane z najazdem. – Cały czas próbujemy znaleźć optymalną pozycję dojazdową, a we wtorek znów coś „zaskoczyło”, więc mam nadzieję, że podążając tym tropem znajdę automatyzm – przyznaje jeden z najmłodszych kadrowiczów.

Warto zauważyć, że konkursowa stawka na normalnej skoczni Skalite była całkiem solidna. W rywalizacji wzięło udział 68 skoczków z 9 krajów, a w tym gronie nie brakowało doświadczonych i utytułowanych zawodników. Byli niemieccy medaliści imprez najwyższej rangi, Richard Freitag i Andreas Wellinger (wiadomo, w słabszej formie), byli mocni Austriacy mający za sobą starty w Pucharze Świata i sukcesy w Pucharze Kontynentalnym, jak choćby Clemens Aigner czy Stefan Huber. W tej stawce Krzak zdołał jednak po raz pierwszy w karierze zameldować się na podium, jak i wskoczyć do czołowej dziesiątki międzynarodowych zmagań. Czy obecność renomowanych rywali była dla niego sporym przeżyciem? – Samo stanie na podium było dla mnie wielkim zaszczytem, nie przejmowałem się obecnością bardziej utytułowanych zawodników. Niemniej jednak jest to przeżycie, które bardzo motywuje – potwierdza.

 

Kadra narodowa, ale treningi z juniorami

W ostatnich tygodniach mimo obecności w kadrze narodowej, Jarosław Krzak więcej czasu spędzał na treningach z kolegami z kadry młodzieżowej. – Do tej pory więcej trenowałem z trenerami kadry narodowej, ale sytuacja jest dynamiczna. Jestem przypisywany do trenera prowadzącego grupę na danych zawodach – potwierdza 20-latek, który w Szczyrku startował pod czujnym okiem trenera Zbigniewa Klimowskiego. Czy wywalczenie dodatkowej kwoty startowej dla polskiej kadry na Puchar Kontynentalny sprawi, że już w dniach 5-7 lutego zobaczymy Krzaka na zawodach w Willingen? – Miejmy nadzieję, chciałbym jednak najpierw upewnić trenerów, jak i siebie, że postęp z wtorku i podium, nie były pojedynczym wybrykiem – podkreśla.

Ponadto w całkiem niedalekiej perspektywie jest Puchar Świata w Zakopanem (12-14 lutego), podczas którego polski sztab szkoleniowy wystawi dodatkową, sześcioosobową grupę narodową. – Tak jak już kiedyś wspominałem, nie nastawiam się na żadne zawody. Start w Zakopanem bardzo by mnie ucieszył, ale to trenerzy zadecydują kto dostanie szansę. Mi pozostaje tylko dawać z siebie sto procent na treningach – kwituje. Nawet mimo obecności w kadrze narodowej, Krzak nie może być jeszcze pewny udziału w zawodach elity na Wielkiej Krokwi. – Mam wrażenie, że ostatnie sukcesy chłopaków spoza naszej stałej trójki Stoch, Kubacki, Żyła, dodają wszystkim trochę „powera”. Jest to dobry przykład na to, że cierpliwa praca w końcu owocuje – przyznaje odnosząc się do wewnętrznej, międzykadrowej rywalizacji i postępów poczynionych przez Andrzeja Stękałę.

 

Koronawirus i… ukulele

Jak wiemy, poza skupieniem się na treningach, skoczkowie w tym sezonie muszą zważać także na zaostrzony reżim sanitarny. Czy w zawodach niższych lig również jest on tak restrykcyjny, jak w Pucharze Świata? – Da się do tego przyzwyczaić. Jedyną różnicą między cyklem FIS Cup, a innymi szczeblami, jest brak wymogu wypełniania kwestionariusza na dwa tygodnie przed zawodami, nie trzeba też dostarczyć wyniku testu PCR na obecność koronawirusa, żeby dostać akredytację. Poza tym jest standardowo – maski, dezynfekcja i dystans społeczny – zdradza Krzak.

Oczywiście poza obostrzeniami, skoczkowie znacznie więcej czasu spędzają w hotelowych pokojach i nie wychodzą na dłuższe plenerowe spacery. 20-latek jest jednak znany z zamiłowania do muzyki, a także gier komputerowych, które zajmują jego wolny czas. Czy także podczas zawodów i treningów ma okazje realizować swoje pasje? – Tych okazji jest niestety bardzo mało. Staram się brać ze sobą ukulele na obozy, ale bez śpiewu to nie to samo. Nie będę się przecież wydzierał w hotelu pełnym ludzi (śmiech). Co do gry w Deluxe Ski Jump… Gram w nią rzadko, lubię tą grę, ale nigdy mnie nie ciągnęło do tego, żeby siedzieć przy tym tak, jak niektórzy. Przecież to jasne, że lepsze wrażenia są na żywo na skoczni – podsumował.

 

Bartosz Leja,
informacja własna

 

Dodaj komentarz