MŚ Oberstdorf: Piotr Żyła mistrzem świata na normalnej skoczni!

Piotr Żyła, który jeszcze w treningach nie plasował się w czołówce, w dzisiejszym konkursie Mistrzostw Świata na normalnej skoczni w Oberstdorfie okazał się zdecydowanie najlepszy! 34-letni reprezentant Polski, który prowadził już na półmetku zmagań, w finale w wielkim stylu wytrzymał presję i wywalczył tytuł mistrzowski, złoty medal i potwierdził, że wiek… to tylko liczba.

Żyła mistrzem świata!

Jeszcze przed konkursem faworyt do złota wydawał się być tylko jeden i był nim norweski dominator Halvor Egner Granerud. Polscy kibice najbardziej stawiali z pewnością na medalowe lokaty Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. A Piotr Żyła jeszcze podczas treningów powoli się rozkręcał i nie nakładał na siebie wielkiej presji. Już w trakcie serii próbnej jednak, czwartym miejscem zasygnalizował, że dzisiaj na Schattenbergschanze (HS-106) czuje się bardzo dobrze.

W pierwszej serii konkursowej skoczek z Ustronia poszybował aż 105 metrów, lądując zaledwie pół metra od oficjalnego rekordu skoczni, nalężącego od wczoraj… do Graneruda. To dawało mu prowadzenie i przewagę trzech punktów nad drugim w stawce Słoweńcem Anze Laniskiem (102,5 m). Trzecie miejsce zajmował Japończyk Ryoyu Kobayashi (104,0 m), a dopiero szesnasty był wspomniany Halvor Egner Granerud (99,0 m), który nie najlepiej poradził sobie z wiatrem w plecy.

W serii finałowej mimo ataków rywali, to Piotr Żyła w imponującym stylu wytrzymał presję i bardzo pewnie przeskoczył zieloną linię oznaczającą prowadzenie. 102,5 metra oznaczało, że to właśnie Polak pewnie wygra dzisiejszą mistrzowską rozgrywkę o medale. Tym samym 34-latek w świetnym stylu zdystansował rywali i nawiązał do sukcesu Dawida Kubackiego, który wywalczył tytuł mistrza świata na normalnej skoczni przed dwoma laty w Seefeld. Tuż po zwycięskiej próbie po na ramiona Żyłę wzięli jego koledzy, w przeszłości także mistrzowie świata, czyli wspomniany Kubacki oraz Kamil Stoch. Warto dodać, że dla Żyły to już drugi indywidualny medal MŚ. Przed czterema laty na dużej skoczni w Lahti nasz popularny „Wiewiór” wywalczył brąz.

Geiger i Lanisek z medalami, Granerud za podium

Piotr Żyła w finałowym skoku rozwiał marzenia rywali o złocie, jednak skoczków, którzy próbowali doskoczyć do liderującego Polaka nie brakowało. Jako pierwszy zaatakował Halvor Egner Granerud, który w finale poszybował 103 metry. Norweg prowadził bardzo długo, a jego kolejne awanse zaczęły przypominać historię polskich skoczków z Seefeld. Lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wyprzedził jednak w końcu Karl Geiger, który skoczył 102 metry. Chwilę później po słabszym finałowym skoku Ryoyu Kobayashiego (96,5 m) niemiecki mistrz świata w lotach był już pewny medalu także i na normalnej skoczni. Swoje zadanie wykonał również Anze Lanisek, który skacząc 101 metrów uplasował się wprawdzie za Geigerem, jednak również miał już pewne podium i pierwszy w karierze medal. Ostatecznie zakończyło się drugim srebrem w sportowym dorobku dla 28-letniego Niemca (po tym z dużej skoczni z Innsbrucka) i brązem dla 24-letniego Słoweńca. Wielki faworyt do złota, Granerud, zakończył zmagania 1,8 punktu za podium.

Piąte miejsce utrzymał ostatecznie broniący tytułu mistrzowskiego Dawid Kubacki, który w konkursowych próbach uzyskał 102 i 99 metrów. Co prawda mistrz musiał „abdykować”, jednak z pewnością bardzo pocieszające jest to, że zwycięskie laury przejął jego reprezentacyjny kolega. Niestety do walki o medal nie zdołał włączyć się najwyżej sklasyfikowany polski skoczek w Pucharze Świata, Kamil Stoch. Mistrz świata sprzed ośmiu lat i wicemistrz świata z poprzedniego czempionatu dwukrotnie trafiał na trudne warunki wietrzne, a ponadto jego skoki nie były najlepszej próby. Dwie 96 metrowe odległości dały 33-latkowi dopiero 22. pozycję. Finałową trzydziestkę zamknął Andrzej Stękała (95,0 / 87,5 m), który wyraźnie nie zaprzyjaźnił się z normalną Schattenbergschanze (HS-106). Już po pierwszej serii z rywalizacją pożegnał się 36. Klemens Murańka (93,0 m).

Wyniki pierwszej serii >>>

Końcowe wyniki konkursu:

Bartosz Leja,
informacja własna