Manuela Malsiner jako najstarsza ze skaczących na nartach włoskich sióstr, najbardziej zapisała się w pamięci kibiców złotym medalem Mistrzostw Świata Juniorów zdobytym w 2017 roku. Po świetnym sezonie, w którym wywalczyła podium zawodów Pucharu Świata, trudno jej wrócić do wielkiej formy. Minioną zimę straciła przez poważną kontuzję. Co się wtedy wydarzyło? I co sądzi o nieporozumieniach na linii zawodnicy – Włoski Związek Sportów Zimowych?
Pechowy upadek zakończył sezon
Minionej zimy, 23-letnia reprezentantka Italii wystartowała tylko w grudniowym, inauguracyjnym konkursie Pucharu Świata w austriackim Ramsau. Zajęła tam 40. miejsce, jednak wydawało się, że start w styczniowych zmaganiach w słoweńskim Ljubnie ma zapewniony. Wraz z młodszymi siostrami, Larą i Jessicą, Manuela stanowi przecież o sile żeńskiej kadry Włoch. Niestety stało się inaczej i w kolejnych etapach sezonu, a także na Mistrzostwach Świata w Oberstdorfie, najstarszej z sióstr nie zobaczyliśmy.
– Dzień przed naszym wyjazdem na zawody Pucharu Świata do Ljubna, zrobiliśmy krótki postój w Villach, aby potrenować. Podczas lądowania jednego ze skoków, moja narta wpadła w dziurę w śniegu, po czym upadłam. To nie był bardzo poważny wypadek, ale kiedyś miałam już zwichnięty bark, więc tym razem wydarzyło się to „łatwiej” – mówi nam Malsiner. – Razem z lekarzami zdecydowaliśmy nie poddawać się operacji od razu, ponieważ dla barku mogło to być ryzykowne. Powiedziano mi, aby poczekać miesiąc z nadzieją, że sytuacja sama się poprawi. I tak się stało, wszystko samo się wyleczyło. Miałam więc szczęście, że uniknęłam tej operacji – dodaje.
Niestety wymuszona, i podyktowana względami zdrowotnymi przerwa, sprawiła że już w styczniu zimowy sezon 2020/2021 się dla niej zakończył. Czym 23-latka zajmowała się do końca zimy? – To był czas na zabiegi fizjoterapeutyczne, a pomiędzy nimi udało mi się spędzić więcej czasu z moim chłopakiem – przyznaje.
Trzy włoskie siostry
Nie oznacza to jednak, że Włoszka nie interesowała się żeńskim Pucharem Świata. – Oczywiście, oglądałam konkursy kobiet. Według mnie, największą pozytywną niespodziankę sprawiła Sara Marita Kramer. Przybyła prawie „znikąd” i nagle zdominowała światową rywalizację. Miała ogromnego pecha związanego z koronawirusem, bo gdyby nie ta sytuacja, jestem pewna że zdobyłaby Kryształową Kulę. Cieszę się jednak także z sukcesu Niki Kriznar, ponieważ ona także na to zasłużyła – mówi.
Podczas gdy najstarsza z sióstr nabierała sił, młodsze całkiem odważnie poczynały sobie w Pucharze Świata. 18-letnia Jessica po raz pierwszy zdobywała punkty i w klasyfikacji generalnej zameldowała się na 28. miejscu. 20-letnia Lara nie powtórzyła co prawda sukcesów z poprzedniej zimy (podium w konkursie PŚ i 15. miejsce w „generalce”, medal MŚ Juniorów), jednak ostatecznie i tak zajęła solidne 25. miejsce. Czy oglądając ich skoki, bardziej doświadczona Manuela starała się im doradzać? – Trenujemy razem naprawdę dużo, ale nie daję im specjalnych rad. Oczywiście, kiedy były młodsze, zdarzało się i tak, ale teraz każda z nas podąża swoją sportową drogą i wie, co jest najlepsze właśnie dla niej. Ponadto nasza technika i styl, są zupełnie inne. Mimo tego, w domu rozmawiamy o skokach narciarskich naprawdę często – podkreśla.
Kontuzje i problemy z federacją
A to właśnie najstarsza z sióstr osiągnęła jak do tej pory najwięcej. Tuż po sensacyjnym podium wywalczonym w zawodach Pucharu Świata w japońskim Zao, w lutym 2017 roku w amerykańskim Park City została mistrzynią świata juniorek. Tamtą zimę skończyła na 15. pozycji w klasyfikacji generalnej PŚ. W kolejny sezonie była 21., jednak później… coś się zacięło. – Czasy, w których byłam juniorką były doskonałe. Skakałam wtedy naprawdę świetnie. Niestety, w 2018 roku doznałam bardzo poważnego upadku. Uszkodziłam już drugie kolano i od tego czasu moje starty w zawodach to prawdziwa walka, borykam się z problemami. Szczególnie pod względem mentalnym trudno mi jest wszystko dopracować – nie ukrywa.
Dużej nadziei na przyszłość nie dają Włoszce niestety także… działania rodzimej federacji narciarskiej. Bez podania wyraźnego powodu, jej siostry nie zostały wysłane na finałowe zawody Pucharu Świata w Rosji. Szansy na start w Planicy nie dostali też włoscy skoczkowie. Mimo tego, że cała kadra miała negatywne wyniki testów na obecność koronawirusa. O lekceważącym podejściu Włoskiego Związku Sportów Zimowych (FISI) do skoków narciarskich, mówiło już co najmniej kilku włoskich zawodników. Łukasz Kruczek, który w latach 2016-2018 był trenerem męskiej kadry Italii, przyznawał później, że skoki narciarskie nie są traktowane przez tamtejszych działaczy tak poważnie, jak choćby narciarstwo alpejskie.
– Myślę, że Łukasz miał rację w tym co mówił. Nasz związek wkłada wiele środków finansowych w inne dyscypliny sportowe, nie w naszą. Poza tym, we Włoszech jest tylko jedno poważne miejsce do trenowania skoków narciarskich w Predazzo. Kiedy chcemy potrenować na innych skoczniach, musimy liczyć się z dalekimi zagranicznymi wyjazdami. Dopóki cały system pozostanie taki, jak do tej pory, ciężko będzie cokolwiek zmienić. Włochy powinny brać przykład z innych silnych narciarskich nacji – podsumowała Malsiner.
Bartosz Leja,
informacja własna