You are currently viewing Adam Małysz: „Czy można w tydzień zbudować formę na ważną imprezę? Odpowiadam: nie”
Adam Małysz (fot. Julia Piątkowska)

Adam Małysz: „Czy można w tydzień zbudować formę na ważną imprezę? Odpowiadam: nie”

Pierwsze weekendy pucharowych zmagań nie były dla polskich skoczków udane. Mimo sporych nadziei, które miały być poparte treningami i wynikami na platformie dynamometrycznej, Biało-Czerwoni wyraźnie odstają od rywali. Iskierką nadziei było co prawda podium Kamila Stocha w Klingenthal, jednak na ile wymierny jest to wynik? O tym, a także o „donosach” na polskie kombinezony, kryzysie kadry, stawianiu na juniorów i szybkim powrocie do formy na najważniejsze imprezy porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym polskiej drużyny, Adamem Małyszem.

 

Bartosz Leja: Czy dolegliwość Kamila z zatokami może niepokoić? I czy może mieć wpływ na ten przełom w skokach?

Adam Małysz: Trudno powiedzieć, czy wszystko jest okej. Kamil się musi wyleczyć i więcej będziemy wiedzieć w Engelbergu. Mamy taką nadzieję.

 

A jeśli chodzi o same kwestie techniczne. W jak dużym stopniu w Klingenthal udało się wyeliminować jego duże spóźnienie na progu?

Kamil zawsze spóźnia, pytanie brzmi, czy spóźni więcej czy mniej. Jeśli więcej, to wiadomo, że jest mu ciężko odlecieć, jak mniej – od razu odlatuje. Skoki Kamila w Klingenthal były nadal spóźnione, ale już nie tak bardzo. Gdyby nie wiatr w plecy, który miał, to pewnie wygrałby ten konkurs. Tak naprawdę więcej mamy problemów z innymi zawodnikami, żeby się doczepiać do Kamila. Po prostu potrzebował więcej szczęścia. Od początku zimy wydawało się, że te skoki są dobre, tylko metrów cały czas brakowało. Trenerzy cały czas pracowali też nad kombinezonami, żeby zawodnicy byli w jak najlepszym sprzęcie. Do tego doszła lepsza dyspozycja Kamila, który w końcu się „wstrzelił”. Jego podium nie było niespodzianką i oczekujemy takich rezultatów. Tak samo od Piotrka Żyły i pozostałych zawodników.

 

Jeśli chodzi właśnie o grupę, która trenowała w Ramsau… Pan też jeździł tam w momentach kryzysów, aby naprawiać formę. Czy tamtejsza skocznia faktycznie potrafi zdziałać cuda?

Skocznia skocznią, ale to zawodnik musi zdziałać cuda. Tamta skocznia jest trudna. Może nie ma najnowszego profilu, ale jeśli skaczesz tam dobrze, to raczej z innymi skoczniami też sobie poradzisz. Dla mnie zawsze ta skocznia była wytyczną. Ponadto tam zazwyczaj jest wiatr z tyłu i ciężko jest odlecieć.

 

Największy niepokój wywołały skoki Dawida Kubackiego, który wcześniej będąc filarem drużyny. Czy jego próby rzeczywiście były aż tak złe, jak choćby ten z drużynowego konkursu w Wiśle, po którym Polacy przegrali podium?

U Dawida brakuje zdecydowanie więcej, niż u Kamila. Jest pogubiony i potrzebuje odbudowy. Miejmy nadzieję, że w Ramsau przynajmniej częściowo się odbudował. Jedzie do Engelbergu i tam zobaczymy rezultaty. To jest zawodnik, który nie powinien mieć problemów, aby kwalifikować się do trzydziestki, on powinien walczyć o czołową dziesiątkę, czy o podium.

 

Skoki Piotra Żyły wyglądają nie najgorzej, ale też nie najlepiej… Brakuje tej „iskry”, ale czy on nadal jest w stanie tak po prostu „odpalić”?

Z Piotrkiem jest trochę inna sprawa, bo on jak to on, trochę kombinował, chciał skakać po swojemu… Teraz trenerzy pracują nad nim, żeby wrócił do wcześniej ustalonej pozycji najazdowej, która dobrze funkcjonowała. Wiemy, że Piotrek zawsze jest niecierpliwy i lubi coś od siebie dodać. Ciężko to idzie, ale widać progres. Dwa razy w Klingenthal był w konkursach w drugiej dziesiątce, więc miejmy nadzieję, że i u niego w końcu to przełamanie nastąpi.

 

Stoch, Żyła, Kubacki… Ale wciąż nie widać postępu następców. Jakub Wolny świetnie skakał w lecie, Andrzej Stękała poprzedniej zimy, Klemens Murańka tradycyjnie miał być „czarnym koniem” sezonu. Znowu jednak czegoś brakuje.

To bardzo trudny temat. Jeszcze przed sezonem wydawało się, że niewiele im brakuje, a przychodzą zawody zimowe i jest inaczej. Często padają pytania o nich, dlaczego Polski Związek Narciarski nie robi czegoś, żeby ci młodzi prezentowali się zdecydowanie lepiej, żeby zastępowali tych starszych, gdy im nie idzie. W zeszłym roku połączyliśmy kadry między innymi po to, żeby u tych młodych nastąpiła poprawa. I ona w zeszłym roku była, bo jak sobie przypomnimy, to aż jedenastu polskich zawodników punktowało w Pucharze Świata. Było widać progres, ale w tym roku znów poszło to w drugą stronę. Ciężko jest mi w tym momencie mówić, skąd się to bierze. Czas na analizy przyjdzie po sezonie. Zima się dopiero rozpoczęła i trzeba liczyć na to, że oni się jeszcze rozkręcą, bo nawet jeśli chodzi o Puchar Kontynentalny, to kiepsko to wygląda…

 

A czy pojawiają się u Pana myśli, że kiedy Kamil, Piotr i Dawid, skoczkowie bądź co bądź nie najmłodsi, zakończą skakanie, to zacznie się większa posucha w polskich skokach narciarskich? I czy w związku z tym, zawodnicy tacy jak Jan Habdas i inni juniorzy, powinni dostawać częściej szansę w Pucharze Świata?

To jest właśnie trochę takie dziennikarskie podejście, bo od razu chcecie go wrzucać na głęboką wodę. Popatrzmy, że pojechał na Puchar Kontynentalny i nic nie zdziałał. A na Pucharze Świata poziom jest totalnie inny, wyższy. Wystarczy zauważyć, że nawet zawodnicy, którzy wygrywają zawody drugiej ligi, w pierwszej lidze mają problemy z zakwalifikowaniem się do konkursu, czy do trzydziestki. Dla Janka jest jeszcze trochę za wcześnie na częstsze Puchary Świata. Dajmy mu się rozwijać. Niech nabiera doświadczenia w zawodach niższej rangi. Na pewno jednak jest to talent, trzeba go rozwijać, żeby w przyszłości był z niego super zawodnik.

 

Nawiązując jeszcze do najbardziej utytułowanych zawodników… Może Kamil Stoch nie jest już zawodnikiem, który będzie seryjnie wygrywał zawody Pucharu Świata, ale czy on, albo Piotr Żyła wciąż są w stanie zbudować tej zimy formę na jeden moment, na najważniejsze zawody takie jak Igrzyska Olimpijskie, Turniej Czterech Skoczni, czy Mistrzostwa Świata w lotach?

Formę tak naprawdę buduje się w lecie. Nie da się wiec określić sobie, że tuż przed igrzyskami czy turniejem poświęcę się, bo chcę tę formę zbudować. To jest ciężka praca, która wymaga czasu. Szkopuł w tym, żeby trener dobrze to obliczył, żeby faktycznie na te najważniejsze zawody forma przyszła. To też jednak często jest przypadek. Bo możesz robić wszystko w tym kierunku, żeby tak się stało, ale czy tak będzie, nie da się przewidzieć. Dochodzi do tego tak wiele czynników, że jest to wróżenie z fusów. Można tylko robić wszystko w tym kierunku i liczyć na to, że akurat wtedy ta forma będzie. Jeśli chodzi o to o co pytasz, czy można „w tydzień” zbudować formę na daną imprezę… Odpowiadam: nie.

 

Można jeszcze zakładać, że dużą rolę odgrywać będzie mentalne przygotowanie i mocna psychika, z której słynie Kamil.

To jest dodatek. Jeśli jesteś dobrze przygotowany fizycznie i głowa pozwala na wszystko, to na pewno jesteś w stanie odnosić sukcesy. To musi być jednością.

 

Gorącym tematem w ostatnich dniach są kombinezony polskich skoczków. Najpierw dyskwalifikacja Macieja Kota w Wiśle, ostatnio Pawła Wąska w Klingenthal, który sam zapewniał, że mierzył kilka razy ten sam strój i wtedy był w porządku… Do tego wspomniał Pan w Eurosporcie, że Polacy są wyjątkowo często sprawdzani przez kontrolera FIS Mikę Jukkarę. Coś jest na rzeczy?

Mam nadzieję, że nikt na nas nie doniósł, ale były takie sygnały, kiedy już w Wiśle Mika Jukkara zaczął nas bardzo często kontrolować. Stwierdził, że na kombinezonie mamy tzw. „dziubek”, którego nie powinno być. Okazało się, że niczego takiego nie było. Przyznał się, że dostał od kogoś taki sygnał i musiał to sprawdzić. Widać było, że ktoś chce nam utrudnić sprawę. Bądźmy szczerzy, gdybyśmy byli krajem, który by się nie liczył, to nikt by na nas nawet nie popatrzył, ale jesteśmy krajem z zawodnikami, którzy liczą się w Pucharze Świata, dlatego takie sytuacje mogą mieć miejsce.

 

A czy zauważyliście u zagranicznych rywali jakieś poszukiwania sprzętowe przed igrzyskami?

Jeśli ktoś coś szykuje, to na pewno będzie wyciągał to później. Przypuszczaliśmy, że Halvor Egner Granerud coś testuje, bo jego skoki naprawdę były bardzo dziwne. Potrafił skoczyć bardzo daleko, a za chwilę wręcz przeciwnie, na bulę. Nie musi tak jednak być, to mogą być tylko nasze podejrzenia.

 

Kończąc, pojawiła się informacja o staraniach Polskiego Związku Narciarskiego o dodatkowe zawody Pucharu Świata za te odwołane w Sapporo. Przez chwilę była nawet mowa o Szczyrku, jednak obecnie w grę wchodzi Wisła. Jak Pan widzi szansę powodzenia tych zawodów?

Jeśli chodzi o Wisłę, myślę, że jak najbardziej, jeśli chodzi o Szczyrk to od początku było wątpliwe. Skocznia Skalite jest mała, a infrastruktura, która tam jest, jest słabsza. Zmieściłoby się tam też mniej kibiców, a to wszystko dyskwalifikuje to miejsce. W tym momencie poszło zgłoszenie do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, że Wisła jest gotowa zorganizować te styczniowe zawody.

 

rozmawiał Bartosz Leja

 

Dodaj komentarz