W skokach narciarskich często zdarza się, że uzyskana przez zawodnika ocena za styl, nie jest adekwatna do tego, jaką w rzeczywistości skoczek powinien uzyskać. Widzą to często nawet kibice obserwujący zmagania przed telewizorami. Jak podaje norweska stacja NRK, Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) podjęła kolejne testy „systemu VAR” podczas zawodów Pucharu Świata w Klingenthal. – Staramy się rozwinąć system, który wspierałby sędziów – wyjaśnia dyrektor PŚ, Sandro Pertile.
Noty sędziowskie nie od dziś wzbudzają sporo kontrowersji. Zawodnicy często markują telemark, dostając tym samym więcej punktów za styl, niż w rzeczywistości powinni otrzymać. Mimo, że skoki narciarskie nieustannie się rozwijają, a temat wideo weryfikacji już wielokrotnie się przewijał, do tej pory nie podjęto odpowiednich kroków i decyzji. Z pewnością dużym utrudnieniem dla sędziów są często niekorzystne warunki atmosferyczne, które ograniczają widoczność oraz dalekie usytuowanie wieży sędziowskiej od miejsca lądowania.
– Oceniamy tylko to, co widzimy, a zwłaszcza na dużych skoczniach siedzimy daleko od zeskoku – przyznaje norweski sędzia, Tom Normann. O wprowadzeniu możliwej wideo weryfikacji wypowiedział się również były skoczek, Anders Jacobsen. – My, którzy oglądamy skoki w telewizji, mamy pełen pogląd na sprawę i często drapiemy się po głowie, jak do czegoś doszło. Czas, by sędziowie mieli w swoich budkach telewizory – przekonuje Norweg, aktualnie ekspert telewizji NRK.
Często podczas najważniejszych imprez o zdobyciu podium decydują dziesiąte części punktów, które można zyskać lub stracić właśnie przez noty od sędziów. Zdarza się, że oceny te są szczególnie naciągane dla czołowych zawodników, czego dyrektor Pucharu Świata chce uniknąć. – Staramy się rozwinąć system, który wspierałby sędziów. Polegałby na tym, by w kabinach umieścić niewielki ekran z sygnałem z telewizji, by sędziowie mogli ponownie obejrzeć lądowanie – wyjaśnia Pertile. I okazuje się, że już podczas tegorocznych konkursów Pucharu Świata w Klingenthal (w dniach 10-12 grudnia) odbyły się testy VAR-u. Nie była to jednak pierwsza próba zastosowania tego systemu. Jak przypomniał Piotr Majchrzak ze Sport.pl, już podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Świata w Oberstdorfie, również zastosowano wspomnianą technologię. Wtedy jednak system nie do końca zdał egzamin. – Nasz pomysł to bardzo proste rozwiązanie z wykorzystaniem zwykłego ekranu i przekazu z jednej z kamer telewizyjnych, który da sędziom możliwość obejrzenia jeszcze raz sekwencji lądowania – zapewnia Pertile. Trzeba dodać, że w związku z tym o kilkanaście sekund może się wydłużyć czas, który sędziowie mają na podjęcie ostatecznej decyzji związanej z finalną notą.
Niektórzy skoczkowie otwarcie przyznają, że zdarza im się nieco oszukać sędziów niepoprawnym telemarkiem. Do tego grona zalicza się norweski skoczek, Daniel Andre Tande. – Czasem uciekamy się do takiego oszustwa, kiedy wiemy, że źle wylądowaliśmy. Nie za często, ale zdarzało mi się to – przyznał. Podczas walki o pierwsze podium w karierze Halvora Egnera Graneruda, o braku Norwega na podium zadecydowały właśnie niższe noty za styl. – Zabrakło mi pół punktu, więc czułem gorycz – przyznaje sam zainteresowany. Zdobywca Kryształowej Kuli z poprzedniego sezonu uznaje wprowadzenie systemu VAR za dobry pomysł. – Jeśli chcemy, aby ocena była jak najbardziej sprawiedliwa, to jest to właściwy krok – zapewnia. Na chwilę obecną zastosowanie tej technologii będzie jednak tylko „możliwością” danej pucharowej lokalizacji, a nie „wymogiem”. – Monitory będą tam, gdzie to możliwe – oznajmił Pertile.
Anna Fergisz,
źródło: NRK.no
