You are currently viewing Małysz o powrocie Stocha: „Wydaje się, że wystartuje w Zakopanem. Wszystko jest na dobrej drodze”
Adam Małysz i Kamil Stoch (fot. Julia Piątkowska)

Małysz o powrocie Stocha: „Wydaje się, że wystartuje w Zakopanem. Wszystko jest na dobrej drodze”

Przed polskimi skoczkami jeden z najważniejszych weekendów tej zimy. Mimo, że zawody Pucharu Świata w Zakopanem nie mają rangi mistrzowskiej, zmagania na Wielkiej Krokwi mają zawsze szczególne znaczenie. W związku jednak z trwającą sportową niemocą Biało-Czerwonych, z tygodnia na tydzień pogłębiał się niepokój kibiców, ale też sztabu szkoleniowego i samych skoczków. Jeszcze do niedawna nie było pewne, czy w stolicy polskich Tatr zaprezentuje się poszukujący formy Kamil Stoch. Teraz jesteśmy już niemal pewni, że lider kadry po indywidualnych treningach jest gotowy do powrotu.

 

Bartosz Leja: Pierwsze pytanie, które się nasuwa – co z Kamilem? Ponoć jego skoki treningowe na Wielkiej Krokwi były całkiem niezłe, a on sam chce wrócić już na Puchar Świata w Zakopanem, 14-16 stycznia. Na ile jest to realne?

Adam Małysz: Wczoraj trenował w Zakopanem i skakał całkiem fajnie. Wydaje mi się, że wszystko jest na dobrej drodze i wystartuje w Pucharze Świata na Wielkiej Krokwi. O innych scenariuszach nie chcemy mówić. Jeszcze jutro cała kadra ma trening na Wielkiej Krokwi.

 

Najbardziej cieszą teraz skoki Piotra Żyły, bo ostatnio w Bischofshofen wydawało się, że zakręci się nawet w okolicach podium. Jak dużo, a może jak niedużo mu brakuje, żeby walczyć z najlepszymi?

Brakuje przede wszystkim trochę stabilności, tak jak u wszystkich zawodników. I Dawidowi Kubackiemu i Pawłowi Wąskowi pojedyncze skoki wychodzą już całkiem fajne, ale też wkradają się te gorsze, więc tej stabilności jeszcze nie ma.

 

Piotr po siódmym miejscu w Bischofshofen powiedział, że czuje już zmęczenie. Czy na zawodników może mieć wpływ atmosfera wokół kadry i ciągłe poszukiwanie zagubionej wcześniej formy?

Piotrek był bardziej zmęczony Turniejem Czterech Skoczni i tym, że jeszcze później zostawaliśmy w Bischofshofen. Rozmawialiśmy o tym z zawodnikami i tego było jednak sporo. Cały czas było napięcie, bo każdy chce wystartować jak najlepiej, a nie zawsze to wychodziło. Piotrek na początku w Oberstdorfie nie dostał się przecież nawet do drugiej serii. To na pewno miało duży wpływ na całokształt, ta eksploatacja zawodników.

 

U Dawida pojawiło się ostatnio kilka lepszych skoków, bardziej przypominał siebie z dobrych sezonów, choć jeszcze przed Turniejem Czterech Skoczni mówiło się o ponownym wycofaniu go ze startów. On jest tak blisko jak Piotrek, czy dużo dalej?

Jest dalej od formy. Widać to po rezultatach. Piotrek potrafi skoczyć dwa skoki naprawdę całkiem fajne, a u Dawida jeszcze wkradają się większe błędy. On też jest jednak na dobrej drodze i pojedyncze dobre skoki się u niego pojawiają. Wiadomo jednak, że nie jadąc na spokojny trening poza startami, ten powrót trwa zawsze dłużej. W zawodach ciężko jest cokolwiek poprawić. Stąd powrót do optymalnej formy jest wydłużony.

 

Wcześniej wydawało się, że na dobrą drogę mogą wskoczyć Andrzej Stękała i Jakub Wolny, a szczególnie Paweł Wąsek, jednak w konkursach indywidualnych wciąż im brakuje nawet do trzydziestki. Pomijając może Pawła, u pozostałej dwójki widać największy kryzys?

U nich też cały czas brakuje stabilności, powtarzalności dobrych skoków. W tym momencie spokojny trening mógłby ten efekt dać. Liczymy na to, że chłopaki, którzy byli na skoczni w Planicy z trenerem Maćkiem Maciusiakiem [kto] oddali tam fajnych kilkadziesiąt skoków i ten efekt będziemy widzieć. Pierwsze dwa dni w Słowenii mieli ciężkie, bo nie mogli skakać przez śnieżyce, stąd oczekiwanie. W kolejnych dniach przez nadmiar śniegu włodarze skoczni mieli problem z przygotowaniem skoczni… Później trzy dni udało im się bardzo fajnie poskakać. Trener Maciusiak był bardzo zadowolony z tego treningu. Wydaje się, że jest wszystko w porządku, ale zweryfikuje to Zakopane. Nie chciałbym jednak wymieniać nazwisk i określać, kto jest w jakiej dyspozycji.

 

Niepokoi druga dyskwalifikacja w sezonie Pawła Wąska. Przeprowadził Pan na ten temat rozmowę z kontrolerem FIS Miką Jukkarą. Jakie wnioski?

Po to z nim rozmawiałem, żeby dowiedzieć się skąd się to bierze. Chciałem, żeby mi wytłumaczył w czym jest problem, co mamy złego w kombinezonach. Jak patrzysz „na oko”, to wydaje się, że wszystko jest okej, nawet w stosunku do tego co mają Niemcy czy inni zawodnicy, to nasi zawodnicy wyglądają tak, że mają te kombinezony bardzo wąskie. Ale to u nas pojawiają się ostatnio te dyskwalifikacje, a u nich rzadziej. W jakimś stopniu wytłumaczył mi pewne rzeczy i na tym się skończyła nasza rozmowa. Widać było, że na Turnieju Czterech Skoczni Niemcy mieli bardzo duże te kombinezony. Na zawodach Pucharu Świata po turnieju, widać było, że je zmniejszyli i takich skoków jak wcześniej już u nich nie było. U nas nie chodzi o za dużo materiału w kroku. Paweł był akurat zdyskwalifikowany za to, że miał za dużo centymetrów w pasie i za dużo w nodze. Nasi są dyskwalifikowani, a u Niemców wszyscy widzą jak mają duże kombinezony i nie są dyskwalifikowani. Jukkara stwierdził, że widzi, że coś w tym jest, że jak na nie patrzy to też mu się wydaje, że są za duże, ale później je mierzy i wychodzi wszystko dobrze… Jak to jest możliwe?

 

Rozmawialiśmy ostatnio z polskimi juniorami. Znowu zasygnalizowali, że szkoda, iż nie dano im szansy i nie wykorzystuje się w pełni kwoty startowej na Puchar Świata. Oni chętnie nabraliby doświadczenia w Pucharze Świata. Może by się nie zakwalifikowali, ale każdy start pomógłby im przełamać tą psychiczną barierę na przyszłość. Nie myśleliście o tym, żeby jednak dawać im szansę?

Szczerze? Jak popatrzymy na poziom, który jest w Pucharze Świata, to wiadomo, że dla nich to jest trochę za wcześnie. Już w Pucharze Kontynentalnym trzeba wygrywać, stawać na podium, żeby w Pucharze Świata wejść do trzydziestki. A jechać tam tylko po to, żeby jechać, nie wiem czy jest sens. Mamy zawody drugiej i trzeciej ligi i oni tam powinni startować i się docierać. Jeżeli tam będzie widoczny ten postęp na tyle, żeby mogli coś zdziałać w pierwszej lidze, wtedy tak. Mieliśmy zawodników, którzy się pojawiali i później szybko znikali, a czegoś takiego byśmy znów nie chcieli. Młodzi muszą do tego podchodzić spokojnie. Dla nich najważniejsze są tej zimy Mistrzostwa Świata Juniorów w Zakopanem i do nich powinni się dobrze przygotować. Oni mają swoich trenerów, którzy doskonale wiedzą, co robią.

 

Patrząc jednak na zawodników takich jak 18-letni Danił Sadriejew u Rosjan czy 19-letni Daniel Tschofenig u Austriaków, oni wcześnie zaczynali docieranie się w Pucharze Świata i teraz to procentuje. Nie warto iść tym tropem?

Oni w Pucharze Kontynentalnym wygrywają, później przyjeżdżają na Puchar Świata i do tej trzydziestki mają szasnę się zakwalifikować [w PK wygrywał tylko Tschofenig, Sadriejew najwyżej w drugiej lidze był na 12. miejscu – przyp.red.]. U nas jak się popatrzysz, to który z tych juniorów był na podium w Pucharze Kontynentalnym?

 

Nie myślę nawet o podium, ale o zbieraniu doświadczenia. Oni sami mają świadomość, że mogą się nawet nie dostać do konkursu, ale mieliby możliwość złapania atmosfery zawodów najwyższej rangi, obycia się z presją, a to dałoby efekty na przyszłość.

Wiadomo, że jeśli byłaby taka sytuacja, że miałby nikt nie startować, to może miałoby to sens, żeby gdzieś wystartowali. To nie jest też takie proste. Bywa tak, że junior wystartuje i na tyle go to dotknie, że się nie zakwalifikował, że różnie może później być. Lepiej iść małymi kroczkami do przodu cały czas, niż raz „wyskoczyć”, a później spaść z hukiem.

 

Kończąc, chciałbym zahaczyć o kadrę kobiet. Czy niepokoi Pana sytuacja naszych skoczkiń, czy po prostu dalej liczycie się z tym, że ten rozwój będzie trwał długo?

Sytuacja jest ciężka. Mamy parę zawodniczek, które są już od paru lat w kadrze, ale widzimy, że tego postępu za bardzo nie ma. Myśleliśmy, że jak przyjdzie Łukasz Kruczek, który jest doświadczonym trenerem, trochę tym wstrząśnie. Wydawało się, że ten postęp będzie widoczny, a za bardzo nie jest. Pojawiła się Nicole Konderla, która naprawdę ma potencjał i mam nadzieję, że on nie zostanie zmarnowany. Musi się jednak rozwijać, bo ona dosyć późno zaczęła. Nie ma dużo tych dziewczyn i to jest największy problem. Mamy młodziutkie zawodniczki, a jeśli chodzi o wiek seniorski… Skoro w mistrzostwach Polski startuje siedem dziewczyn, to jest trochę mało, żeby mieć z czego wybierać. Nie ma za dużej rywalizacji wewnętrznej przede wszystkim. Wydawało się

 

rozmawiał Bartosz Leja

 

Dodaj komentarz