Maciej Kot razem ze Stefanem Hulą, Dawidem Kubackim i Kamilem Stochem zdobyli brązowy medal w konkursie drużynowym w PyeongChang. Kot w rozmowie z dziennikarzami nie krył dumy z wyniku drużyny, podziękował także swojemu przyjacielowi, koledze z drużyny Piotrowi Żyle, który podczas igrzysk olimpijskich pełnił rolę rezerwowego.
Kot: „Znam trud bycia tym piątym”
– Trzeba podziękować całemu zespołowi. Są trenerzy, fizjoterapeuci, doktorzy, serwismeni… Ale chciałbym też wspomnieć o Piotrku Żyle, który miał najtrudniejsze zadanie z nas wszystkich. Znam z jednej strony ten ból, znam ten trud bycia tym „piątym”. Wielkie podziękowania dla Piotrka, że był dziś z nami i był dla nas wsparciem. To jest też jego medal – skomentował Kot, który zarówno podczas konkursów indywidualnych, jak i w zmaganiach drużynowych zyskał większe uznanie trenera Stefana Horngachera i uzupełniał skład polskiej ekipy.
Mimo bardzo dobrej dyspozycji w konkursie drużynowym 26-letni zawodnik przyznał, że po zaciętej batalii z Niemcami o srebro, odczuwa pewien niedosyt. – Gdyby forma była taka jak w ubiegłym roku, to możliwa byłaby walka o zupełnie inne miejsca – przyznał reprezentant Polski, który w konkursowych próbach osiągał 129,5 oraz 133 metry, co było odpowiednio czwartym i trzecim wynikiem pierwszej grupy. Sam obiecał jednak, że w rozmowach z trenerem Horngacherem nie będzie narzekać na swoją formę. Na koniec młodszy z braci Kot wyraził nadzieję na kolejne medale polskich reprezentacji na Igrzyskach Olimpijskich – Wierzę w to, że nasze medale dodadzą otuchy i wiary w siebie innym naszym olimpijczykom. Teraz będziemy mieli więcej czasu żeby trzymać kciuki za przedstawicieli innych dyscyplin – przyznał Kot cytowany przez Michała Bugno z Wirtualnej Polski.
Hula: „Rywalizacja do samego końca dodała smaczku”
Jednym z największych wygranych w polskich skokach narciarskich w tym sezonie jest Stefan Hula. 31-latek ze Szczyrku, na którym wielu kibiców wcześniej postawiło już krzyżyk, tej zimy przeżywa drugą sportową młodość. Lokaty w ścisłej czołówce podczas indywidualnych konkursów Pucharu Świata, drużynowy medal w Mistrzostwach Świata w lotach w Oberstdorfie, a także triumf wraz z kolegami w Zakopanem… do tego wszystkiego doświadczony podopieczny trenera Horngachera dodał wielkie emocje, które zapewnił nam w konkursie indywidualnym na normalnej skoczni (ostatecznie zajął w nim piątej miejsce) oraz brązowy medal olimpijski zdobyty z biało-czerwoną ekipą.
– Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy. Wszyscy spisaliśmy się bardzo dobrze. Walczyliśmy do samego końca i teraz jest ta piękna chwila, bo mamy medal. Emocje opadną i to do nas dotrze, a wtedy będziemy się naprawdę cieszyć. Nie ukrywam, że motyle w brzuchu były, ale takie bardzo pozytywne – mówił bezpośrednio po drużynowej rywalizacji w PyeongChang i skokach na odległość 130 i 134 metrów, które były drugimi wynikami w drugiej grupie każdej z serii. Zapytany o szanse na srebrny krążek, który ostatecznie wywalczyli Niemcy, odparł: – W drugiej serii rywalizacja toczyła się do samego końca, co dodało smaczku. Pierwszy historyczny medal drużynowy na igrzyskach, to jest coś wspaniałego. Cieszmy się tym.
źródło: wp.pl