Krzysztof Miętus to jeden z zawodników, którzy od początku sezonu zmagają się z problemami. I choć w Lillehammer był jedynym reprezentantem Polski w drugim konkursie indywidualnym, to ciągle widać było błędy. – Nie było jeszcze jakoś szczególnie idealnie, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. – stwierdził po swoich bardzo dobrych skokach w Wiśle, Miętus.
Zapytany o swoje cele na Turniej Czterech Skoczni, odpowiada dość spokojnie. – Cele mam takie jak zawsze. Skoczyć dobrze, oddawać po dwa równe skoki i pozytywnie się nastawić.
Po ostatnim konkursie przed przerwą świąteczną głośno zrobiło się o rękawiczkach, które Krzysiek miał sam uszyć i zaprezentować w Wiśle. – Niestety nie wystartowałem w nich, ale zrobiłem! – mówi, i tłumaczy – Były z tego samego materiału co kombinezon, miały trochę pomagać. Mnie akurat nie za bardzo pomagały.
Widać jednak, że Miętusowi idzie coraz lepiej. W Oberstdorfie skoczył bardzo dobre 129 metrów, i można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie system KO, Miętus znalazłby się w serii finałowej. Jeżeli tendencja wzrostowa będzie się utrzymywała, Krzysiek może bardzo zaskoczyć.
informacja własna
