Mistrzostwa Świata we włoskim Val di Fiemme już za nami. Dla naszej kadry skoczków byłby do zawody niezwykle udane. Wczorajszy konkurs drużynowy jak wszyscy doskonale wiemy obfitował w wiele niespodzianek. Niestety dla Norwegów były to przykre niespodzianki. Nie mają oni bynajmniej pretensji do sędziów, czy co mogłoby być już irracjonalne – do naszych zawodników. Mają przede wszystkim pretensje do kierownictwa FIS-u.
Rozeźlony Anders Jacobsen nie potrafił powstrzymać emocji: – To nie nasza wina. To jego wina! – krzyczał w kierunku Waltera Hofera.
– To strasznie smutny dzień dla naszych skoczków. To trudne do wytłumaczenia. Ale wiem, że nasza drużyna będzie w stanie szybko się z tego otrząsnąć. Te mistrzostwa były dla nas udane i jestem dumny z mojego zespołu – skomentował ten incydent II trener norweskiej kadry Clas-Brede Brathen.
Jak orzekł dyrektor ds. skoków narciarskich Walter Hofer, to on bierze na siebie całą odpowiedzialność: – Biorę na siebie sto procent odpowiedzialności za to, co się stało. Jest mi bardzo przykro i mam nadzieję, że to nigdy się nie powtórzy – zdeklarował Austriak.
Niestety zapewnienia Hofera nie przyćmią tego, że to ogromny wstyd i hańba, że na tak wielkiej imprezie popełniony został tak znaczący błąd.
– Fatalnie, że ta wiadomość została podana tak późno. Gdyby było to wiadome wcześniej niż dopiero po zawodach, to nasi zawodnicy mieliby jeszcze szansę powalczyć i odrobić stracone punkty, których zabrakło do medalu – mówi na łamach norweskich gazet świetny swego czasu skoczek Espen Bredesen, były norweski mistrz świata, a obecnie komentator.
Międzynarodowa Federacja Narciarska szybko przyznała, że organizatorzy popełnili ogromny błąd i wyraziła nadzieję, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy.To jednak Norwegom medalu nie przywróci.
Eurosport.onet.pl