You are currently viewing Daniel-André Tande wrócił na podium. „Wierzyłem, odkąd wybudziłem się ze śpiączki”
Daniel-Andre Tande (fot. Julia Piątkowska)

Daniel-André Tande wrócił na podium. „Wierzyłem, odkąd wybudziłem się ze śpiączki”

W marcu Daniel-André Tande walczył o życie po fatalnym upadku na skoczni mamuciej w Planicy. 262 dni później zajął drugie miejsce w Klingenthal. Norweg pokazał tym samym, że nie ma rzeczy niemożliwych, a wielu uważa, że miejsce w najlepszej trójce będzie dla niego kolejnym wielkim przełomem w sportowej karierze. – Miałem jednak przekonanie, że wrócę na najwyższy poziom, pytanie brzmiało bardziej, jak długo to potrwa – mówi.

 

Dramat w Planicy

Ostatni weekend sezonu 2020/2021 skończył się tragicznie dla utytułowanego skoczka z Kongsbergu. Podczas serii próbnej przed konkursem doznał groźnie wyglądającego upadku. Tuż po wyjściu z progu runął na zeskok na 99. metrze „mamuciego” obiektu w Planicy, zsunął się na sam dół Letalnicy i stracił przytomność. Norweg był reanimowany, a następnie został przetransportowany helikopterem do szpitala w Lublanie. Jego stan był ciężki, a obrażenia jakich doznał, stawiały pod znakiem zapytania nie tylko jego dalszą sportową karierę, ale też powrót do pełnej sprawności. – Sytuacja jest stabilna, jest w śpiączce farmakologicznej, ma złamany obojczyk i przebite płuco. Jest uważnie obserwowany i jutro przejdzie nowe badania. Prowadzimy na bieżąco rozmowy z lekarzami, którzy zajmują się nim w szpitalu – informowała w dramatycznym komunikacie prasowym lekarka reprezentacji Norwegii Guri Ranum Ekås.

Kilka dni po upadku 27-latek został wybudzony ze śpiączki. – Daniel dobrze zareagował dzisiaj na proces przebudzenia. Wykazuje kontakt wzrokowy, porusza się i reaguje na rozmowę. Przebudzenie jest jeszcze na wczesnym etapie, ale słoweński zespół medyczny, który się nim zajmuje jest bardzo zadowolony z rozwoju i to daje nam pewność, co do dalszych wydarzeń. Matka Daniela i jego dziewczyna przybyły już do Lublany i będą z nim w szpitalu w trakcie dalszego przebudzenia – informowała dalej przedstawicielka norweskiej kadry. Mistrz świata w lotach z 2018 roku musiał przez tydzień zostać w słoweńskim szpitalu, gdzie został poddany m.in. operacji złamanego obojczyka. W połowie kwietnia wrócił do domu i już wtedy otwarcie mówił o chęci jak najszybszego powrotu do skakania. Był zmobilizowany, by szybko wrócić do wysokiej formy.

 – Czuję się dobrze. Zacząłem treningi i nie mogę się doczekać powrotu na skocznię. Wierzę, że powrócę w lipcu. Wykorzystam czerwiec na przygotowania i nabranie dobrej formy. Póki co, nie czuję strachu. Czas jednak pokaże. Może poczuję coś dopiero wtedy, kiedy po raz pierwszy pojawię się na skoczni. Nie sądzę, aby skoki na normalnej i dużej skoczni stanowiły problem. Najprawdopodobniej będę bardziej zdenerwowany, kiedy ponownie pojawię się na skoczni mamuciej, a najbardziej kiedy zawitam do Planicy. Będąc jednak całkowicie szczerym, nie mogę się tego doczekać. Jest to coś, co bardzo chcę zrobić. Chcę ponownie opanować to wzgórze i osiągać dalekie odległości. Nie chcę, żeby cokolwiek stanęło mi na przeszkodzie w powrocie do skakania – mówił w wywiadzie na początku czerwca dla Norweskiego Związku Narciarskiego. Pięć miesięcy po upadku, siedmiokrotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata wrócił na skocznię i jak zgodnie twierdzili trenerzy, już po kilku próbach… prezentował najwyższy poziom w dotychczasowej karierze! Szkoleniowiec Alexander Stöckl nie miał wątpliwości, że zimą ponownie wystartuje w zawodach.

 

Powrót w wielkim stylu

Stało się prawie tak jak mówił Austriak, bo do międzynarodowej rywalizacji powrócił nawet wcześniej, startując we wrześniowym Pucharze Kontynentalnym w Oslo i październikowym Letnim Grand Prix w Klingenthal. Mieszkający na co dzień w Oslo skoczek został powołany też na pierwsze zawody zimowego Pucharu Świata w sezonie 2021/2022 w rosyjskim Niżnym Tagile. Nie prezentował jednak wybitnej formy, zajmując miejsca w trzeciej dziesiątce. Wszystko zmieniło się podczas ostatniego weekendu w Klingenthal. W pierwszym konkursie zajął osiemnaste miejsce, jednak w niedzielnej rywalizacji dokonał wyczynu, który jeszcze niedawno wydawał się niemożliwy. Ustępując jedynie Ryoyu Kobayashiemu wywalczył drugie miejsce pokazując, że w sporcie nie ma rzeczy niemożliwych.

Naprawdę wierzyłem, odkąd pamiętam, od pierwszego dnia kiedy wybudziłem się ze śpiączki. Oczywiście były treningi, podczas których nie byłem pewien, czy rzeczywiście będzie to możliwe. Miałem jednak przekonanie, że wrócę na najwyższy poziom, pytanie brzmiało bardziej, jak długo to potrwa – mówi zadowolony skoczek w rozmowie z norweskim dziennikiem Verdens Gang. Dumny z podopiecznego był również trener Alexander Stöckl, którego wiara w skoczka okazała się słuszna. – Pół roku temu nie było mowy o skokach narciarskich. Potem była już tylko kwestia powrotu Daniela do zdrowia. Kiedy zaczął skakać, zobaczyliśmy jego miłość do skoków narciarskich i wysiłek, jaki był gotów włożyć, aby wrócić. Uważam, że drugie miejsce które zajął, w pełni mu się należało – komentuje jego trener, podkreślając przy okazji, że jest zadowolony z postawy swoich zawodników, którzy zajęli miejsca od drugiego do szóstego.

Pasję znakomitego skoczka do koronnej dyscypliny sportu podkreśla także dyrektor sportowy norweskiej kadry, Clas Brede Bråthen. – Trudno to ująć w dobre słowa. Najpierw strach i walka o życie, następnie powrót i podium Pucharu Świata. Naprawdę trudno to wyrazić słowami. Zamiłowanie Daniela do tego sportu sprawia, że ​​był gotów przebić się przez trudności i wrócić na szczyt – cieszył się z sukcesu rodaka.

Drugie miejsce jest dla Daniel-André Tande powrotem do grona najlepszych. Wielu uważa, że może to być przełom. Norweski skoczek w pierwszych konkursach nie prezentował najlepszej formy, jednak być może właśnie to podium pozwoli mu utwierdzić się w przekonaniu, że to, co najgorsze już za nim. – Trudno wytłumaczyć, co oznacza dla mnie ten wynik, to niesamowite uczucie. Takie chwile są powodem, dla którego nadal startuję w tym sporcie. Radość z dobrego występu jest najlepsza. Krótko po rozpoczęciu sezonu i rywalizacji z najlepszymi udało mi się stanąć na podium. Uczucie, jakie mi towarzyszy jest ciężkie do opisania – podkreślił skoczek cytowany przez FIS.  

Kolejnym przystankiem dla narciarskiej elity będzie szwajkcarski Engelberg a następnie Turniej Czterech Skoczni. Wielu zawodników czeka najbardziej na Zimowe Igrzyska Olimpijskie, które odbywać się będą w lutym w Pekinie. Norweg w ostatnim konkursie pokazał, że ma zamiar w tym sezonie liczyć się w walce o najważniejsze tytuły i nie chce, by wspomnienie tragicznego wypadku z marca mu w tym przeszkodziło.

 

Maria Chenczke,
źródło: FIS / VG.no/ informacja własna

 

Dodaj komentarz